Przyzwyczajeni do trafień (żeby nie sięgać za daleko) Andrzeja Juskowiaka, Ebiego Smolarka, Kuby Błaszczykowskiego czy wreszcie Roberta Lewandowskiego, siadaliśmy przed telewizorami pytając nie kiedy, a ile. Można było w ciemno obstawiać, że jak nie co tydzień, to najdalej co dwa tygodnie któryś z polskich piłkarzy da nam frajdę, strzelając gola w Bundeslidze. A tu nagle nic. Wielkie zero. Żaden z trzech piłkarzy, których mieliśmy w zeszłym sezonie w kadrach drużyn 1. Bundesligi, nie trafił przez cały sezon do bramki przeciwnika. Z drugiej strony – jak miał trafić, skoro z reguły nie grał?
Dla Roberta Gumnego, Dawida Kownackiego i Jakuba Kamińskiego poprzedni sezon to jeden wielki koszmar. Gumny odniósł ciężką kontuzję kolana i w tym roku na boisku już go najpewniej nie zobaczymy, Kownacki przychodził do Werderu z wielkimi nadziejami, ale okazało się, że kredyt zaufania, jaki zbudował sobie bardzo dobrym okresem przygotowawczym i taśmowo strzelanymi golami, wyczerpał się po zaledwie dwóch pierwszych meczach sezonu. Kuba Kamiński natomiast miał świetne wejście do ligi w pierwszym sezonie i wierzył gorąco, że w następnym zrobi kolejny krok do przodu, tymczasem zrobił 3 kroki wstecz i dziś musi na nowo walczyć o swoją pozycję w Wolfsburgu. Ale w tym sezonie będzie lepiej i to wcale nie tylko dlatego, że gorzej już być nie może. W sezonie 2024/205 mamy kadrach klubów 1. Bundesligi 8 reprezentantów, przy czym 3 z nich ma u progu sezonu duże szanse na to, by być regularnymi starterami w swoich drużynach, a czwarty może łapać minuty w rotacji.
Polskie Wilki
Oczy polskiego kibica będą w tym sezonie skierowane przede wszystkim na Wolfsburg. W klubie z miasta Volkswagena mamy aż trzech naszych przedstawicieli – Kamila Grabarę, Jakuba Kamińskiego i Bartosza Białka, przy czym ten ostatni znowu nabawił się ciężkiej kontuzji kolana i kolejny sezon musi spisać na straty. Zupełnie inaczej wygląda natomiast sytuacja pozostałej dwójki. Kamil Grabara to niekwestionowany numer 1 w bramce Wilków. Po odejściu Koena Casteelsa, Wolfsburg szukał do bramki kogoś bardziej wyrazistego, kogoś, kto będzie kierował drużyną od tyłu, kto da jej dodatkową energię. Casteels uchodzi za bramkarza cichego i skoncentrowanego na własnej robocie, a Kamil ma dać Wolfsburgowi coś ekstra, zwłaszcza właśnie w aspekcie boiskowej komunikacji. Jego rywalem do miejsca w bramce Wolfsburga będzie Marius Mueller pozyskany z Schalke 04, ale jeśli Grabara nie będzie popełniał prostych błędów, to trudno się spodziewać, by stracił miejsce w bramce na rzecz swojego konkurenta.
O wiele lepiej u progu sezonu wygląda też sytuacja Jakuba Kamińskiego. Wiele wskazuje na to, że rozpocznie on sezon w wyjściowym składzie Wilków i tylko od niego samego zależy, czy będzie w stanie utrzymać się w nim na dłużej. Kuba zbiera pochwały ze wszystkich stron – począwszy od trenera Ralpha Hasenhuettla, a na dziennikarzach skończywszy. Ci z Bilda okrzyknęli go nawet ostatnio kandydatem do pozytywnej niespodzianki sezonu w Wolfsburgu. Ktoś może powiedzieć, że przecież tak samo było przed rokiem, ale to nieprawda. Po pierwsze – zmienił się trener, a poprzednik Hasenhuettla, czyli Niko Kovac, nigdy się tak ciepło o Kubie nie wypowiadał. Po drugie – zmienił się system. Kovac preferował ustawienie, w którym trudno było znaleźć miejsce dla Kuby. Hasenhuettl dość szybko ocenił, że w tej konstelacji kadrowej najkorzystniej będzie ustawić zespół na trzech środkowych obrońców i przeznaczył dla Kuby rolę lewego wahadłowego, z której to roli Kuba bardzo dobrze wywiązywał się w swoim pierwszym sezonie w Bundeslidze. Po trzecie – zmienił się sam Kuba. „Kamyk” ma nowy wizerunek i nowe podejście. Chce zadziornie walczyć o swoje, nie chce być już grzecznym chłopakiem z sąsiedztwa. I o tej zmianie osobowościowej Hasenhuettl tez wspomina. Oczywiście, w trakcie sezonu dzieją się różne rzeczy. Coś może pójść nie tak, ktoś wystrzeli z formą i Kuba znów usiądzie na ławce. Tego nie sposób przewidzieć. Ale póki co, nasz skrzydłowy sumiennie pracuje na swoją szansę i wszystko wskazuje na to, że faktycznie ją otrzyma. Kto wie, może w końcowym rozrachunku wyjdzie tak, że ten rok bez gry okaże się kluczowym rokiem w jego karierze? Rokiem, który ukształtuje charakter Kuby, który pokaże mu, że nie wolno odpuszczać, choćby na centymetr, że nic nie jest dane na zawsze, a kredyt „za zasługi” wyczerpuje się nadzwyczaj szybko. Głównymi konkurentami do walki o miejsce w składzie Wolfsburga, będą dla naszego reprezentanta Kevin Paredes, Joakim Maehle i Yannick Gerhardt, przy czym Paredes przymierzany jest coraz częściej do prawej strony, Maehle jest kontuzjowany, a Gerhardt lepiej czuje się jednak w środku pola. Z czasem może też wzrosnąć rola promowanego z drużyny juniorów Manuela Brauna, ale póki co, z całej tej gromady to Kuba ma najlepsze karty w ręku.
Polski Bocian
Było o Wilkach, to teraz o Bocianach z Kilonii, a w zasadzie o jednym Bocianie. Mowa o Tymoteuszu Puchaczu, który dołączył niedawno do Holstein Kiel i można założyć, że – podobnie jak Kuba Kamiński – będzie miał pewne miejsce w składzie. Puchacz wypełnia wakat po odejściu Toma Rothego (wrócił po okresie wypożyczenia do Borussii Dortmund, a następnie przeszedł do Unionu Berlin) i wiele wskazuje na to, że będzie miał wręcz komfortowe warunki do gry, bo na jego pozycji w Kilonii w zasadzie nie ma konkurentów. Drużyna Marcela Rappa będzie preferowała ustawienie z 3 środkowymi obrońcami, a Tymek ma być podstawowym lewym wahadłowym. Wydaje się, że obie strony wiedziały, na co się piszą, nawiązując współpracę. Kilonii przyda się energia, jaka Puchacz wnosi na boisko, jego tempo oraz bardzo dobrze bite stałe fragmenty gry, co pokazał w minionym sezonie w Kaiserslautern. Puchacz natomiast skorzysta na tym, że praktycznie ma pewne granie, o ile oczywiście nie zacznie popełniać banalnych błędów. To kolejne podejście do 1. Bundesligi dla niego. Trafia do drużyny, która uznawana jest za najsłabszą w całej stawce i będzie głównym kandydatem do spadku z ligi, ale nawet jeśli tak się zdarzy, to i w takim zespole można się pokazać, wypromować i utrzymać „indywidualnie” w lidze. Na pozycji Tymka, Rapp próbował w okresie przygotowawczym najróżniejszych rozwiązań. Najczęściej rolę wahadłowego powierzał ściągniętemu z Sandhausen Maxowi Geschwillowi, przy czym Geschwill to bardziej środkowy obrońca i jak do tej pory, nie wyściubił nosa poza trzecioligowy poziom. Jeśli więc i tę rywalizację Tymek przegra, będzie to po prostu oznaczało, że definitywnie nie nadaje się na poziom 1. Bundesligi.
Cała reszta
W kadrach drużyn z 1. Bundesligi mamy jeszcze Dawida Kownackiego (Werder), Adama Dźwigałę (St. Pauli), Bartosza Białka (Wolfsburg), Roberta Gumnego (Augsburg) i Marcela Lotkę (Borussia Dortmund), ale trudno się spodziewać, by często meldowali się oni na boisku. Białek i Gumny leczą ciężkie kontuzje kolan, Lotka jest trzecim bramkarzem BVB, a Dźwigała rezerwowym środkowym obrońcą w St. Pauli, przy czym, przy obecnym stanie kadry beniaminka, zdaje się on być pierwszym do wejścia z ławki (St. Pauli gra na trzech środkowych obrońców), co może sprawić, że pogra on więcej, niżby można na dziś oczekiwać. Bardzo małe szanse na grę w Werderze ma na dziś Dawid Kownacki i byłoby chyba najlepiej, gdyby jeszcze w tym oknie otoczenie. Werder daje wyraźnie do zrozumienia, że jest gotów usiąść do rozmów z potencjalnymi kontrahentami, nie wyklucza nawet wypożyczenia, ale póki co oferty, które spływają do Bremy, albo nie zadowalają Werderu, albo samego Dawida. Czasu jeszcze trochę jest, a sądzę, że popyt na Kownackiego w Niemczech wciąż jest dość duży. Myślę, że kilka klubów z czołówki 2BL, czy nawet te z dołu tabeli 1BL, mogłyby się nim zainteresować.