HomePiłka nożna“Tek”, który nie gryzł się w język! O Szczęsnym nie zapomną. Nigdy nie był banalny

“Tek”, który nie gryzł się w język! O Szczęsnym nie zapomną. Nigdy nie był banalny

Aktualizacja:

Po siedmiu latach Wojciech Szczęsny oficjalnie pożegnał się z Juventusem. Tym samym w turyńskiej bramce zakończyła się era, która choć potrwała zdecydowanie krócej niż ta Gianluigiego Buffona, to swe początkowe założenia wypełniła z nawiązką.

Wojciech Szczęsny

Wojciech Szczęsny. Fot. Massimo Insabato/Mondadori Portfolio/SIPA USA/PressFocus

BEZ SŁABYCH STRON


Kiedy w 2017 roku Polak był prezentowany na konferencji prasowej jako nowy bramkarz Bianconerich, został zapytany o to, jakie są jego słabe strony. – Nie mam słabych stron, jestem piłkarzem Juventusu – odparł w swoim stylu.


I chyba właśnie tego golkiper oczekiwał od swojego pobytu na Allianz Stadium. Chciał być w drużynie, która mierzy w najwyższe cele, zgarnia trofea i nie chowa swoich aspiracji. Trafił do zespołu, który był świeżo po dwóch przegranych finałach Ligi Mistrzów – w sezonie 2014/2015 z Barceloną i w 2016/2017 z Realem – a na krajowym podwórku miażdżył konkurencję i nie pozwalał jej wychylić nosa poza srebrne medale.


Jeżeli chodzi o samą postawę turyńczyków w Champions League, tutaj pewnie faktycznie Wojtek mógł oczekiwać czegoś więcej. Najlepiej było na samym początku, kiedy Bianconeri omal w cudownym stylu nie odrobili porażki 0:3 z Realem Madryt w Turynie. Kiedy prowadzili takim samym wynikiem w Madrycie sędzia podyktował jednak rzut karny, a za protesty z czerwoną kartką wyleciał Buffon. Do bramki wskoczył Szczęsny, ale strzału Cristiano Ronaldo nie zatrzymał.


Rok później była niespodziewana ćwierćfinałowa porażka z Ajaksem Amsterdam, a następnie koniec pierwszej kadencji Massimiliano Allegriego, po której Juve już nigdy nie znalazło się w gronie czterech najlepszych drużyn Europy.


We Włoszech hegemonia trwała do pandemicznego 2020 roku, kiedy Juventus po raz ostatni sięgnął po scudetto. Potem poziom sportowy zaczął się obniżać i początkowo dotknęło to także samego Szczęsnego. Jego prawdopodobnie najgorszym okresem podczas przygody z Bianconerimi był start sezonu 2021/2022, kiedy ekipę ponownie przejął Allegri.


NAJSŁABSZY MOMENT


Niewytłumaczalne błędy w meczach z Udinese i Napoli kosztowały turyńczyków stratę punktów, a wściekli kibice po raz pierwszy na poważnie zaczęli podnosić głosy, że bramkarza trzeba zmienić. Wtedy Polaka w obronę wziął doskonale znający go włoski trener – obdarzył go zaufaniem i nie pozwolił zepchnąć na dalszy plan.



Wręcz przeciwnie – bardzo go cenił i to przez cały czas swojej pracy w Juventusie. Pozycja Szczęsnego nie osłabła nawet wówczas, kiedy do klubu wrócił Mattia Perin i gdy na początku sezonu 2022/2023 bronił znakomicie wobec kontuzji Polaka, to i tak po powrocie starszego kolegi do zdrowia musiał zaakceptować hierarchię i wrócić na ławkę rezerwowych.
Obaj panowie darzyli się ogromnym szacunkiem. Kiedy Max w 2019 roku odchodził z Juventusu po raz pierwszy, Szczęsny udzielał wywiadów, w których podkreślał, że życzy mu powodzenia w każdym nowym rozdaniu. Chociaż szkoleniowiec nie zawsze miał z bramkarzem łatwo z powodu jego… nazwiska.


TEK, KTÓRY NIE GRYZIE SIĘ W JĘZYK


– Żeby nauczyć się nazwiska „Szczęsny” zeszło mi z rok. Tego nie wie nikt, ale ja nigdy nie zapisuję nazwiska bramkarza jak przed meczem przedstawiam chłopakom skład. W niektórych innych rzeczach muszę jednak to zrobić i po roku siadłem przy tablicy i zacząłem sobie na spokojnie myśleć jak to się pisze… – żartował Włoch goszczący w programie „Che tempo fa”.
Włoscy komentatorzy i kibice też specjalnie nie zamierzali brnąć w trudne dla nich nazwisko Polaka i mimo tego, że ten spędził w ich lidze aż dziewięć lat – dodając dwa sezony w Romie – pozostał dla nich po prostu „Tekiem”.


„Tekiem”, na którym – z bardzo nielicznymi wyjątkami – zawsze można było polegać bez względu na to, czy grało się akurat w weekend z dużo niżej notowanym rywalem czy w środowy wieczór przy rozświetlonym stadionie w Lidze Mistrzów.


Pomiędzy panami delikatnie zawrzało właściwie tylko raz. W 2023 roku Juventus odpadł z Ligi Europy w półfinale z Sevillą i to pomimo faktu, że sam Szczęsny bronił znakomicie. Polak – jak to miał w swoim zwyczaju – nie zamierzał gryźć się w język i wyszedł przed kamery mówiąc: – Moje świetne interwencje są bezużyteczne, a skoro miałem ich aż tyle to znaczy, że naszego występu nie można ocenić pozytywnie. Jesteśmy Juventusem i gramy o trofea, a nie o sam udział. To będzie sezon bez pucharów i to nie jest dobre.
Zapytany o komentarz do tych słów Allegri odpowiedział: – Po takich meczach należy siedzieć cicho. Może Wojtek nie znając dobrze włoskiego pomylił kilka słów. Nie wiem, co chciał przekazać.


Ale za to doskonale wiedział to Szczęsny i nawet w przyszłości nie uciekał od bezpośredniego podejścia do tematu, kiedy akurat miał ochotę powiedzieć coś niekoniecznie wpisującego się w kreowanie dobrego obrazu zespołu. – Jak są trudne momenty to wchodzi kwestia zjednoczenia drużyny, a dzisiaj mieliśmy 89 minut trudnych momentów – wypalił bramkarz po listopadowej wygranej 1:0 Juventusu na stadionie Fiorentiny.


W jednej z włoskich gazet opisującej ten komentarz użyto sformułowania, że „Wojtek Szczęsny nigdy nie jest banalny”. I do tego nie trzeba przekonywać specjalnie chyba także żadnego polskiego fana, bo nie od dziś wiadomo, że jeżeli szukać ciekawych komentarzy wśród polskich piłkarzy, to należy rozpocząć właśnie od Wojtka.



UNO DI NOI

Szczęsny rozegrał w Juventusie 252 mecze, w których zachował 103 czyste konta. Wygrał trzy mistrzostwa Włoch, trzy Puchary Włoch i dwa Superpuchary Włoch. W sezonie 2019/2020 otrzymał oficjalną nagrodę Bramkarza Sezonu. Jego osiągnięcia mówią same za siebie.


To, na czym Polakowi zależało oprócz wygrywanych pucharów, na pewno osiągnął. W Turynie był szanowany, zyskał niepodważalną pozycję i zawsze będzie mile widziany. A że zdecydowano się z niego zrezygnować akurat w momencie, w którym sportowo w dalszym ciągu zdecydowanie się bronił?


Cóż – taka jest piłka i świadomość tego faktu ma chyba sam Wojtek. Turyńczycy po trudniejszych latach pod względami ekonomiczno-organizacyjnymi przebudowują swój zespół, szukają oszczędności i patrzą w przyszłość. Doskonale zarabiający 34-letni bramkarz, który nie ma ambicji bardzo długiego utrzymywania się w grze na najwyższym poziomie, był w tym momencie zawodnikiem, z którym należało się pożegnać.


Ta decyzja nie przekreśla jednak siedmiu lat i uczuć, którymi darzą się obie strony. Szczęsny może być pewny jednego – przy powrocie do Turynu w kolejnych latach zawsze usłyszy od wielu osób „uno di noi”. „Jeden z nas”.


MARCIN DŁUGOSZ

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Guardiola w piątej lidze angielskiej? Kibice dostali słowo
Kolejna porażka ekipy Ronaldo. Al-Nassr pogrążone przez znanego piłkarza
Mraz zachwycił i ukąsił byłą drużynę. Motor pokonał Zagłębie!
Termalica zlała Kotwicę! Grad goli w Kołobrzegu [WIDEO]
Rodri dostał pytanie o Viniciusa. Roześmiał się
Inter musi zastąpić gwiazdę na mecz z Hellasem! Zieliński może skorzystać
Ancelotti przeczuwał problemy. Zarząd Realu się nie posłuchał
Widzew chce wzmocnić obronę. Ten gracz jest na ich liście
Messi ma nowego trenera. Legenda obejmie Inter Miami
Papszun zabrał głos w sprawie niesłusznego karnego. Tego nie rozumie