HomePiłka nożnaTak upadało Bordeaux. W sześć lat od szczytu do statusu amatorów

Tak upadało Bordeaux. W sześć lat od szczytu do statusu amatorów

Aktualizacja:

Zapowiadano walkę o awans do Ligue 1, a niemal do końca drżeli o ligowy byt. Mimo utrzymania się w Ligue 2 komisja licencyjna relegowała Bordeaux do National (trzeci poziom rozgrywkowy), a jest niemal pewne, że spadną jeszcze niżej. Co więcej, klub zrzekł się statusu profesjonalnego, który miał nieprzerwanie od 1937 roku.

2TC6W45 Bordeaux , France – 11 16 2023 : Girondins de Bordeaux boutique facade logo brand and text sign shop front of store football soccer fan in bordeaux ci

American Dream

Wszystko co najgorsze zaczęło się od przejęcia Bordeaux z rąk prywatnej francuskiej telewizji M6 przez amerykańskie fundusze inwestycyjne General American Capital Partners (GACP) i King Street. Nowy właściciel miał być gwarantem rozwoju, na który pieniędzy już nie miało francuskie przedsiębiorstwo.


Jedną z głównych przyczyn upadku wskazywaną przez Marcina Jabłońskiego, wiernego kibica Bordeaux i założyciela konta Girondins Polska, jest utrata przez klub tożsamości – od 2018 roku, czyli przejęcia klubu od francuskiej grupy medialnej M6 przez amerykańskie fundusze, a następnie przez Lopeza, klub utracił swoją tożsamość i przestał dbać o ekspansję zagraniczną swojej marki. Byli zasłużeni piłkarze nie byli w żaden sposób wykorzystywani przez nowe władze. Za czasów francuskich właścicieli mocno stawiano na program „ambasador”, gdzie byli zawodnicy lub osoby mocno związane z Girondins, a mieszkające poza granicami Francji, miały promować markę Bordeaux na całym świecie. Po przejęciu całkowicie zrezygnowano z tej inicjatywy.


Dodatkowo bez żadnego przygotowania i przemyślanego wdrożenia próbowano na stadionie Matmut Atlantique zaszczepić amerykański styl oparty na maksymalizowaniu zysków z dnia meczowego. Miało być show i fast foody, a skończyło się na proteście kibiców, który okazał się w kolejnych miesiącach niemal codziennością w Bordeaux.


W poprzedzającej przejęcie dekadzie FCGB tylko raz zajęło miejsce poza pierwszą dziesiątką, zdobywając ponadto w 2009 roku mistrzostwo Francji, a w pozostałych latach występując w europejskich pucharach albo będąc tego blisko. Amerykanie, którzy przywieźli ze sobą dobrze u nas znanego Paulo Sousę, zderzyli się ze ścianą i zamiast walki o TOP 5 było drżenie o utrzymanie.


Po zaledwie roku przyszła refleksja i GACP wycofało się z Bordeaux, sprzedając swoje udziały drugiemu amerykańskiemu funduszowi King Street, który za sterami klubu nie utrzymał się długo: “Mimo zainwestowania przez amerykanów niemal 50 mln euro postanowili wyjść z klubu, na co wpływ miała pandemia oraz wycofanie się z Mediapro z umowy na prawa TV. Lokalni biznesmeni chcieli poczekać na ustabilizowanie się sytuacji w Ligue 1 i nie do końca było wiadomo czy sprostają finansowo przejęciu takiego klubu” – tak Marcin Jabłoński podsumowuje trudną sytuację w jakiej znalazło się Bordeaux na przełomie 2020 i 2021 roku.


Wybawca

Mimo bardzo słabej formy sportowej i finansowej po wystawieniu Bordeaux na sprzedaż szybko zalazł się chętny na przejęcie schedy po Amerykanach. Był nim Gérard Lopez, hiszpańsko-luksemburski biznesmen, który dorobił się fortuny jako jeden z pierwszych inwestorów w Skype.
Lopez na francuskim rynku piłkarskim nie był postacią anonimową. Chwilę przed wejściem do Bordeaux zakończył swoją misję w Lille, która doprowadziła klubu z północy na skraj bankructwa – LOSC do zeszłego roku miało jeszcze zaległości z tamtego okresu.


Jakim więc cudem nikt po tak świeżych i tragicznych dokonaniach Lopeza doszło do przejęcia Girondins? – Lopez jawił się jako wybawiciel, który ratuje klub przed upadłością – mimo fatalnej sytuacji w jakiej pozostawił swoje ostatnie biznesy w Lille, Mouscron i Boaviscie. W Bordeaux nie było czasu i możliwości kręcenia nosem przed osobą tak zdecydowaną na przejęcie drużyny – tłumaczy Jabłoński.
To może chociaż świadomi kibice interweniowali? Nic z tych rzeczy. Jedną z pierwszych decyzji Lopeza po przejęciu klubu, którą zaskarbił sobie sympatię wśród ultrasów, był powrót do starego, historycznego herbu, który został zmieniony za czasów Amerykanów. Dodatkowo wydawało się, że nic gorszego niż codzienna przepychanka z poprzednimi władzami o utrzymanie wartości klubu nie może się wydarzyć.


Sypnięto groszem na wzmocnienia, sprowadzono na ławkę Vladimira Petkovicia (zarabiał ponad 3 mln euro rocznie, co było wówczas czwartym najwyższym kontraktem trenerskim w Ligue 1), odbicie od dna miało być pewne. Rzeczywistość szybko zweryfikowała ambitne plany Lopeza. Po pół roku pożegnano się z doświadczonym trenerem, a David Guion nie był w stanie wyciągnąć klubu z przepaści. Po trzydziestu latach w elicie Girondins de Bordeaux spadło do Ligue 2.


Realia Ligue 2

Jeszcze przed startem sezonu na zapleczu nastąpił kolejny, ale dość oczekiwany, cios. Komisja Licencyjna (DNCG – Direction Nationale du Contrôle de Gestion) w pierwszej instancji zdegradowało Bordeaux do trzeciej ligi za nieuregulowanie długów z poprzednimi właścicielami. Lopez naprędce dogaduje się z King Street i Fortress (kolejny fundusz, od którego pożyczono pieniądze w 2018 roku) w sprawie umorzenia części zobowiązań. Dodatkowe wpływy zanotowano dzięki sprzedaży najlepszych graczy oraz z dokapitalizowania spółki przez samego Lopeza.


Nie bez problemu, ale Bordeaux dostało zielone światło na grę w Ligue 2. Lopez dawał dwa lata na awans do Ligue 1 i było blisko, aby tego dokonać już przy pierwszym podejściu. Pech chciał, że w dwóch ostatnich meczach sezonu zaliczają dwie porażki ze słabiutkimi Annecy i Rodez i spadają z drugiego miejsca gwarantującego bezpośredni awans – a akurat w tym sezonie nie było barażów z racji na reformę Ligue 1 i jej zmniejszenie z 20 do 18 drużyn.


Mimo braku awansu przed startem poprzedniego sezonu batalia z Komisją Licencyjną była dość prosta i zwycięska, co jest zasługą Lopeza, który po raz kolejny wyłożył pieniądze z własnych środków (łącznie przez te dwa lata ponad 50 mln euro). Młodzi zdolni zostali sprzedani (Junior Mwanga i Dilane Bakwa do Strasbourga za łączną kwotę 20 mln euro), ale na papierze zespół mocno nie ucierpiał, bo sprowadzono choćby jednego z najlepszych graczy Ligue 2 Jérémy’ego Livolanta.


Po słabym starcie podopiecznych David Guiona postanowiono zaryzykować, że sprowadzeniem niezbyt doświadczonego, ale za to byłego gracza Bordeaux Alberta Rierę. Wyniki zamiast ulec poprawie, poleciały na łeb na szyję i przez dłuższy czas drżano o utrzymanie. Marzenia o awansie szybko prysnęły i Lopez, który zakładał najpóźniej po tym sezonie powrót do Ligue 1, musiał wdrożyć plan B.

Dno

Każdy zdawał sobie sprawę, że w Bordeaux są problemy, ale o prawdziwej skali katastrofy tak naprawdę dowiedzieliśmy się przed chwilą, MJ: Gerard Lopez praktycznie nie wypowiadał się na istotne dla klubu tematy, co prowadziło do powstawania wielu niedopowiedzeń i niejasności w aktualnej sytuacji zespołu. Nie było go na co dzień na miejscu i nie zgadzał się, aby oddelegować do tego kompetentną osobę.
Brak osoby znającej się na zarządzaniu klubem doprowadził do zbytniej rozrzutności i przepłacania wielu piłkarzy. Na pensję zawodników wydano 25 mln euro, co było zdecydowanie najwyższym wynikiem w Ligue 2. Wielu zarabiało po 50 tysięcy euro miesięcznie, gdy średnia na tym poziomie wynosi 11 tysięcy. Dodatkowo cały czas wisiały nad klubem inne zobowiązania:

  • 10 mln euro zaległej pensji Petkovicia
  • 6 mln dla funduszu Fortress
  • 12,5 mln euro – podatki i ubezpieczenia społeczne
  • 7 mln – zaległe opłaty transferowe
  • 30 mln euro – wynajem stadionu i koszty związane z obsługą dnia meczowego.

Ten ostatni punkt doprowadził do upadku rozmów na temat przejęcia klubu prowadzonych przez Lopeza z Fenway Sports Group (właściciel min. Liverpool F.C.). Nie dość, że Bordeaux miało liczne, nieuregulowane należności, to dodatkowo za wynajem stadionu Matmut Atlantique płacił 4,7 mln euro rocznie.

Wycofanie się z umowy Fenway skutkowało negatywną opinią DNCG, które w pierwszej instancji zdegradowało Bordeaux do National 1 (trzecia liga). Jednak na dzień przed ostateczną decyzją Komisji Licencyjnej rozmowy zostały wznowione, o czym poinformował sam mer Bordeaux Pierre Hurmic.


Negocjacje po chwili się zakończyły, gdyż FSG chciało na papierze decyzje o pomocy ze strony miasta w kwestii zmniejszenia kosztów wynajmu stadionu i anulowaniu 20 mln euro długów. Nie mogło jednak do tego dojść, gdyż taka decyzja wymaga formalnej drogi procedowania, a na „zapewnienia” nie chciał przystać potencjalny nabywca.
Kolejny cios nastąpił w czwartkowy wieczór, gdy władze Bordeaux same zrzekły się statusu profesjonalnego, który klub miał nieprzerwanie od 1937 roku. Jest to kolejny krok ku totalnemu resetowi, umorzeniu długów i odbudowie drużyny na czwartym lub piątym poziomie rozgrywkowym.


Od początku wielu dziennikarzy mówiło, że przy takich długach nie ma możliwości na grę nawet w trzeciej lidze i plan B Lopeza wcale nie polegał na sprzedaży klubu, a utrzymaniu się za jego sterami niezależnie od ligi, w której ostatecznie Bordeaux się znajdzie.

Aspekt społeczny


Upadek Girondins de Bordeaux to nie tylko problem kibiców. 6-krotny mistrz Francji był wizytówką całego regionu, największego we Francji, który w tym momencie zostanie tylko z malutkim Pau FC na szczeblu centralnym.


Samych pracowników administracyjnych była blisko setka, a gdy dodamy do tego całą otoczkę związaną z organizacją meczów, to wyjdzie, że bez pracy zostanie kilkaset osób. Dodatkowo 28-hektarowe centrum treningowe Haillan zostanie zamknięte z racji na amatorski status klubu, a nowoczesny stadion zbudowany na EURO 2016 w tym momencie nie ma racji bytu i ogromne koszty utrzymania zostaną w pełni przerzucone na władze miasta.


W ostatnich latach mieliśmy przykłady zasłużonych klubów, które dzięki oddolnej inicjatywie kibiców szybko odbijały się od dnia. Strasbourg, Bastia czy Sochaux sobie poradziły, ale przy Bordeaux jest inna sytuacja, gdyż Lopez nie chce ustąpić.


Mimo tak wielu niedociągnięć i ciągłego pogarszaniu się sytuacji sportowej, Gerard Lopez utrzymywał dobre relacje z ultrasami Bordeaux. Nie było wielu, a tym bardziej mocnych, głosów nawołujących do zmiany właściciela. A gdy już jakiś potencjalny nabywca się znalazł, to sam Lopez nie wykazywał chęci rozpoczęcia rozmów – podsumowuje Marcin Jabłoński.
Otrzeźwienie przyszło późno, dopiero po degradacji mer Bordeaux Pierre Hurmic włączył się w działania i chce, aby hiszpańsko-luksemburski szarlatan ustąpił na rzecz lokalnych biznesmenów, a i kibice, którzy jeszcze nie tak dawno trzymali stronę Lopeza, teraz żądają jego głowy. Renaissance to hasło popularne we Francji i miejmy nadzieję, że tak wielka historia jaka stoi za FC Girondins de Bordeaux odrodzi się już bez Lopeza za sterami.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Legenda Atletico odejdzie z klubu? Wskazał już preferowany kierunek
Michał Probierz staje w obronie reprezentanta Polski. Ważna wypowiedź
Wichniarek zabrał głos po meczu pożegnalnym. “Coś niesamowitego”
Kolejne problemy polskich kadrowiczów. Michał Probierz przekazał złe wieści
Alarm w Śląsku Wrocław! Kontuzja wschodzącej gwiazdy pogłębi problemy zespołu?
Reprezentant Polski straci miejsce w składzie? Ekspert stawia sprawę jasno
Strzelił gola i nie celebrował. Anglia wygrała z Irlandią! [WIDEO]
Gwiazda reprezentacji Chorwacji przed meczem z Polską: Martwimy się wynikami naszego zespołu
Przerwany mecz w trzeciej lidze. Kibole zdewastowali stadion [ZDJĘCIA]
Chorwaci bez gwiazdy w meczu z Polską? Zlatko Dalić może zacząć się martwić