Żewłakow: Byłem tym zaskoczony
Choć Górnik Zabrze dokonał masy wzmocnień w poprzednim okienku transferowym, to na jego finiszu chciał dokonać jeszcze jednej transakcji. Trójkolorowi byli o krok od zakontraktowania Antonio Colaka, 31-letniego chorwackiego napastnika. Był on już na testach medycznych, a klub miał już nawet przygotowane materiały do opublikowania w mediach społecznościowych przy okazji jego prezentacji. Pozostały tylko formalności do dopięcia, gdy zawodnik nagle opuścił Arenę Zabrze i udał się do Warszawy. Otrzymał telefon od Legii, która poszukiwała dziewiątki w związku z kontuzją Jeana-Pierre’a Nsame.
Teraz Michał Żewłakow w Lidze+Extra opisał kulisy tej transakcji. Przyznał, że nie zdawał sobie sprawy, iż Antonio Colak był na testach medycznych w Górniku. Operacją zajmował się Fredi Bobić.
— Pojawił się wątek moralnego dylematu przy transferze, w którym Legia przechwyciła napastnika praktycznie sprzed nosa Górnikowi Zabrze. Mam z tym pewien problem, bo nie przepadam za takimi sytuacjami. To był dzień po meczu Cracovii z Legią, kiedy kontuzji doznał Jean-Pierre Nsamé. Wtedy w ekspresowym tempie zaczęliśmy szukać nowego napastnika. Ja akurat zajmowałem się wtedy przedłużeniem kontraktu ze Stevenem Kapuadim, a w sprawie snajpera działał już bardziej Fredi Bobic. Pamiętam, że dostałem tego dnia telefon od dyrektora sportowego Górnika, który powiedział mi, że wyciągnęliśmy piłkarza wprost z badań medycznych – mówił dyrektor sportowy Wojskowych, cytowany przez Legia.net.
— Byłem tym mocno zaskoczony. Zadzwoniłem do Frediego, a on potwierdził, że faktycznie tak to wyglądało. Nie wiem, czy w chwili, gdy Legia wysyłała ofertę do Antonio Colaka, Bobić wiedział, że on jest akurat w Zabrzu na testach, czy ta informacja wyszła dopiero później. W momencie, gdy Antonio opuścił już Zabrze, mam wrażenie, że nawet gdybyśmy się wycofali i chcieli zachować pełną przejrzystość, to i tak nie miałby już powrotu do Górnika – kontynuował Michał Żewłakow.