Szymon Pawłowski o początkach w Warcie
Szymon Pawłowski rozegrał 283 spotkania w Ekstraklasie i miał bezpośredni udział przy ponad stu bramkach (52 gole i 51 asyst). Choć nie udało mu się wyjechać za granicę, to sprawdził się na europejskim poziomie, gdy z Lechem Poznań wystąpił w Lidze Europy. W reprezentacji Polski dorobił się 17 występów, ale kadry nigdy nie podbił. Nie zagrał w żadnym meczu o punkty. Obecnie ma 37 lat i od sierpnia gra w drugoligowej Warcie. Do Poznania trafił z rezerw Lecha, które występuje na czwartym poziomie rozgrywkowym.
Mateusz Kotlarz: W wieku 37 lat trafiasz z trzeciego poziomu rozgrywkowego na zaplecze Ekstraklasy. Czyli rozumiem, że zdrowie dopisuje, a chęci wciąż są duże?
Szymon Pawłowski: Na zdrowie nie mogę narzekać, wszystko jest w porządku. Trenuję regularnie i cały czas jestem do dyspozycji trenera.
Transfer do Warty to była jedyna opcja? Rozważałeś jeszcze jakieś inne propozycje?
Kiedy większość klubów nawet nie wiedziała, że będę wolnym zawodnikiem, to już Warta o mnie pytała. Przekonało mnie, że wracałem do 1. Ligi. Chciałem po raz kolejny spróbować swoich sił na tym poziomie.
Macie zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Stać was na coś więcej niż tylko walkę o utrzymanie?
Początek sezonu nie jest udany, to fakt. Nie mamy tyle punktów, ile byśmy chcieli. Spadek z Ekstraklasy był dla Warty zaskoczeniem, wręcz szokiem. Pojawiło się dużo niewiadomych w klubie. I to też wpłynęło na nasze obecne wyniki. Teraz musimy być skupieni tylko i wyłącznie na spokojnym utrzymaniu się w lidze. To jest najważniejszy cel. Jeśli uda się coś zrobić więcej, to będzie to raczej miłą niespodzianką dla kibiców.
A co takiego się zmieniło, odkąd Wartę przejął Piotr Klepczarek?
Trener kładzie mocny nacisk na defensywę. I efekt jest taki, że bronimy się lepiej i tracimy mniej goli, ale nie zapominamy też o kontratakach. Przede wszystkim myślimy jednak o obronie dostępu do własnej bramki.
Jak ocenisz swój początek? Czy doczekamy się Szymona Pawłowskiego, który będzie gwiazdą Warty?
Na pewno chciałbym, żeby tak było [śmiech]. Chcę jak najmocniej pomóc drużynie, ale na razie nie rozegrałem zbyt wielu minut, no i brakuje mi bramek oraz asyst. Oj, tego najbardziej brakuje!
W Pucharze Polski wylosowaliście Zagłębie Lubin, w którym rozegrałeś ponad 150 spotkań. Jakie towarzyszyły ci emocje po losowaniu?
Zagłębie Lubin zawsze będzie wywoływało u mnie duży sentyment. Tam dostałem szansę gry w Ekstraklasie, tam dostałem powołanie do reprezentacji i tam też przeżyłem mnóstwo ważnych chwil życia. I nie mówię tu tylko o futbolu. W Lubinie żyłem siedem lat. Tam urodziła mi się córka i tam brałem ślub.
Myślisz, że stać Wartę na wyeliminowanie Zagłębia, 12. siły Ekstraklasy?
W pucharach dochodzi do niespodzianek. Pierwsza runda to pokazała, gdy kilka drużyn z Ekstraklasy się pożegnało z rozgrywkami. Pokazał też to zeszły sezon w wykonaniu Wisły Kraków. W PP wszystko może się zdarzyć, to w końcu tylko jeden mecz, bez rewanżu. My mamy graczy z odpowiednim doświadczeniem, by wygrać to spotkanie.
Nie ma cię w Zagłębiu Lubin już od 11 lat. Mocno się zmienił ten klub w tym czasie?
Ogromnie! Oczywiście na plus. Wystarczy spojrzeć na obecną bazę treningową czy akademię. Klub zrobił wielki postęp. Szkoda tylko, że pomimo takiego potencjału wciąż nie udaje się Zagłębiu trafić do ligowego topu. To powinien być klub z TOP 5 Ekstraklasy.
A jaki był twój ulubiony moment w Zagłębiu?
Rozegrałem ponad 150 meczów, więc miałem mnóstwo pięknych momentów. Na pewno świetnie wspominam debiut na starym stadionie, otwarcie nowego obiektu, czy nawet awans do Ekstraklasy po degradacji. Ależ była radość z powrotu do elity! Choć czasem nie spełnialiśmy pokładanych nadziei, to nikt mi nie zabierze mistrzostwa z 2007 roku.
A co najbardziej bolało ciebie?
Jak zostaliśmy karnie zdegradowani. Kara od władz ligi zatrzymała rozwój klubu, który akurat miał dobry moment.
A jak wspominasz niedawno zmarłego Oresta Lenczyka?
Cieszę się, że trafiłem na Oresta Lenczyka. Dobrze wspominam naszą współpracę, to był bardzo charyzmatyczny szkoleniowiec. Mieliśmy naprawdę dobry kontakt i to nie tylko wtedy, gdy byłem w Zagłębiu. Pamiętam też moment, jak go zwolniono z Zagłębia, ale to były takie czasy, że klub nie przywiązywał się do trenerów. Pan Orest to była wielka postać polskiej piłki. Szkoda, że odszedł. Byłem na jego pogrzebie, gdzie spotkałem wielu zawodników z tamtej ekipy.
A jak wspominasz Jana Urbana?
Z nim też mi się świetnie współpracowało. Zresztą nie tylko w Lubinie, ale też później w Lechu Poznań.
Czy gdyby nie nękały cię kontuzje, gdy grałeś w Zagłębiu, to miałbyś szansę na zagraniczny transfer?
W pierwszym etapie raczej nie chodziło o zdrowie, po prostu podpisałem z Zagłębiem aż pięcioletni kontrakt. Mogłem zmienić klub po degradacji do 1. Ligi, a raczej chciałem to zrobić, jednak Zagłębie nie wyraziło zgody na transfer.
A jaki był twój wymarzony kierunek transferowy?
Kiedyś myślałem o Hiszpanii ze względu na techniczną piłkę, jaką tam się preferuje. Bardzo widowiskowy futbol, nastawiona na ofensywę. Zresztą do dziś staram się śledzić wydarzenia w La Liga.
Przejdźmy do Lecha Poznań. Czego najbardziej żałujesz z tamtego okresu?
Żałuję, że nie wygrałem nigdy Pucharu Polski, choć trzy razy graliśmy w finale. Ogólnie jednak świetnie wspominam Lecha. Udało się zdobyć mistrzostwo Polski, a moje indywidualne statystyki były dobre (27 goli i 30 asyst). Może tylko ostatni rok nie był już taki, jaki bym sobie wymarzył, ale tak już w piłce czasami bywa.
Po przygodzie w Lechu, trafiłeś do Niecieczy w sierpniu 2017 roku.
Trener Lecha Nenad Bjelica oznajmił mi, że nie będę miał szans na grę, więc chciałem się gdzieś odbudować. Byłem już wstępnie dogadany z Pogonią Szczecin. Jednak oblałem testy medyczne przez kontuzję przepukliny. Być może oblałem testy, bo… w ogóle powiedziałem o tym problemie. Ale chciałem być szczery. Koniec końców Pogoń postanowiła wycofać ofertę. Przenosiny do Niecieczy były spontaniczną decyzją w ostatnim dniu okienka transferowego. Trudno mi ocenić, czy to była dobra decyzja, ale chyba drugi raz bym jej nie podjął.
Powoli zbliżasz się do końca kariery. Masz plan na sportową emeryturę?
Pewnie dogram ten sezon i pomyślę co dalej. Może założę koszulkę lokalnego Pomorzanina Sławoborze w klasie okręgowej? Chciałbym zostać przy piłce, bo to całe moje życie. Natomiast nie wiem w jakiej roli. Może jako trener, skaut, albo dyrektor sportowy? Mam plan zrobić kursy trenera oraz dyrektora i później na spokojnie podjąć decyzję. Na pewno nie boję się końca kariery. Zachowuje spokój i nie rzucę się na pierwszą lepszą ofertę.
Szymon Pawłowski to piłkarz spełniony?
Chyba tylko Messi i Ronaldo mogą czuć się spełnieni (śmiech). Lekki niedosyt może pozostać, ale cieszę się z tego, co osiągnąłem. Mam bardzo dużo spotkań na poziomie Ekstraklasy, 1. Ligi, epizod w kadrze i grę w Lidze Europy. Mogłem się bardziej pokazać w reprezentacji, a gdyby nie kontuzje, to wyjechałbym pewnie z Ekstraklasy. Finalnie jestem jednak szczęśliwy z tego, co dziś mam.