HomePiłka nożnaStary lis wciąż to ma. Jamie Vardy znów jest przywódcą stada

Stary lis wciąż to ma. Jamie Vardy znów jest przywódcą stada

Źródło: własne

Aktualizacja:

Miał opuścić pierwszą kolejkę przez uraz, ale ostatecznie Jamie Vardy nie dość, że wyszedł na mecz z Tottenhamem jako kapitan Leicester City, to jeszcze strzelił gola na wagę remisu i prowokował rywali. Lata mijają, a on dalej jest takim samym prawdziwkiem.

Jamie Vardy

Sportimage Ltd / Alamy


Nie zmienia się nic

To był wieczór typowy dla Jamiego Vardy’ego. Leicester City wróciło po roku do Premier League i mimo że 37-latek miał problemy zdrowotne i trenował w ograniczonym wymiarze, to był gotowy do gry. Wcześniej tradycyjnie zjadł swój ukochany posiłek przedmeczowy – omleta z trzech jajek z szynką i serem, którego popija espresso, a w ciągu dnia wypija jeszcze trzy Red Bulle. Później zresztą było jeszcze widać, że dokańczał puszkę słynnego „skrzydlatego” napoju, gdy wychodził z szatni na drugą połowę boiska.

Być może w tym tkwił sekret, bo po przerwie Leicester City grało już dużo lepiej. Po pierwszej połowie przegrywało 0:1 z Tottenhamem i londyńczycy mieli masę sytuacji. Zanosiło się na porażkę w pierwszym meczu po powrocie do elity, jednak kilka zrywów ożywiło doping, a to była woda na młyn dla Vardy’ego i spółki. Niecały kwadrans po rozpoczęciu drugiej połowy napastnik Lisów wyrównał i to był jego gol numer 137 w Premier League. To daje mu już 15. miejsce na liście wszech czasów, a w kategorii +30 Anglik jest liderem. 104 z tych bramek zdobył bowiem już po 30. urodzinach i pod tym względem już jakiś czas temu zdystansował chociażby Iana Wrighta, Alana Shearera czy Franka Lamparda.

Ale Vardy nie byłby sobą, gdyby skończyło się tylko na golu, a potem grzecznym zejściu do szatni. Gdy menedżer Steve Cooper zmieniał go w 79. minucie, kapitan Leicester City najpierw niespiesznym krokiem schodził do linii i dziękował za oklaski od kibiców, a gdy zawodnicy i fani Tottenhamu zaczęli go poganiać, to się odpalił. Najpierw w swoim stylu wdał się w pyskówkę z kibicami, wskazując na emblemat Premier League na swoim rękawku i pokazują wyraźnie jeden wystawiony do góry palec, a potem palce złożone tak, by przypominały liczbę zero. Łatwo się domyślić, co miał na myśli – „ja wygrałem w karierze Premier League, a wy ani razu”. Kiedy doskoczył do niego Cristian Romero Vardy powtórzył gest, a potem jeszcze poprosił obrońcę Spurs, by – delikatnie mówiąc – dał mu spokój. Wszystko więc było po staremu.

Znów musi być samcem alfa

Vardy to wciąż ten sam prawdziwek, co zawsze, a teraz jeszcze jest w tym wieku, w którym doświadczeni sportowcy nic sobie nie robią z krytyki czy prowokacji. Nie żeby w przeszłości Anglik zachowywał się inaczej – po prostu teraz można odnieść wrażenie, że złapał jeszcze większy luz. Za chwilę wybije 10 lat, odkąd debiutował w Premier League. Zrobił to, mając 27 lat, a mimo tego wspina się w rankingach strzelców i zdążył w tym czasie sięgnął po sensacyjne mistrzostwo, następnie kilka lat później zdobył Złotego Buta oraz FA Cup. Teraz poprowadził drużynę do powrotu do elity i miał w to duży wkład. Mimo że w Championship nie grał w każdym spotkaniu, to zdołał strzelić 18 goli i stał się bestią efektywności. W przeliczeniu na 90 minut na boisku, zdobywał 0,92 bramki – pod tym względem był najlepszy w lidze.

Poprzednik Steve’a Coopera, czyli Enzo Maresca, który już poszedł pracować do Chelsea, zdawał sobie sprawę, że Vardy będzie prezentował się najlepiej, jeśli będzie mógł częściej odpoczywać. I faktycznie – w Championship tylko 18 razy wyszedł w pierwszym składzie i uzbierał mniej minut niż w każdym z 10 poprzednich sezonów. Na moment wyhamowała go kontuzja kolana, ale i tak tylko około połowa jego występów była od początku.

W Premier League znów jednak 37-latek będzie samcem alfa. Nad Leicester City ciąży kara odjęcia punktów za nieprawidłowości finansowe i zamiast kupować, klub musi oszczędzać, dlatego latem oddał Kelechiego Iheanacho za darmo do Sevilli. Na domiar złego, w ostatnim sparingu przed startem ligi kostkę pogruchotał Patson Daka i nie zagra przez kilka miesięcy. Do dyspozycji Coopera w ataku zostają więc jedynie Vardy i 21-letni Tom Cannon, a nie zanosi się na to, że dojdzie im poważny konkurent.

Klucz? Częściej odpoczywać

Trudno spodziewać się, że legenda Lisów zbliży się do swoich osiągnięć sprzed lat, kiedy 20 bramek w sezonie to był chleb powszedni, ale widać, że Vardy znakomicie bawi się tym, że znów gra w Premier League. Bez cienia zawahania przedłużył kontrakt o rok i chce śrubować swoje rekordy. Cooper, jak i kilku poprzednich menedżerów Leicester City, wie, że 37-latek trenuje po swojemu, a jego dieta – choć wydaje się nieodpowiednia dla zawodowego piłkarza – służy mu lepiej niż odżywki białkowe i sałatki.

Do startu sezonu podchodził na luzie. Niedawno rywalizował z Jamiem Carragherem w quizie piłkarskim w Sky Sports i wbił mu parę szpilek. Śmiał się jednak, kiedy wyszło, że to on dostał w karierze w Premier League więcej czerwonych kartek od dawnego obrońcy Liverpoolu.

Vardy zdaje sobie sprawę, że po skończeniu 37 lat ma już pewne ograniczenia, ale nie chce, żeby go to zatrzymywało. – Wiek to dla mnie tylko liczba. Tak długo, jak będę czuł się dobrze kondycyjnie i nie będę się słaniał na nogach po meczu, to będę grał. Nie robię niczego innego pod kątem przygotowania, jedynie więcej odpoczywam i wykorzystuję do maksimum czas na regenerację. Do 65. minuty czułem się bardzo świeżo, a później szczerze mówiąc było już ciężej – przyznawał po starciu z Tottenhamem.

Nawet jeśli będziemy musieli nastawić się na to, że Vardy będzie oszczędzany, to przez te 65 minut warto przykleić wzrok do ekranu. Z tym wariatem widowisko zawsze jest gwarantowane.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Druzgocąca statystyka Lewandowskiego. Aż trudno w to uwierzyć
Atletico Madryt pokonało RB Lipsk. Antoine Griezmann show [WIDEO]
Mecz do poduszki w Bergamo. Atalanta zremisowała z Arsenalem
Wzmocnienie prosto z Ekstraklasy! Odra Opole ma nowego zawodnika
Raya bohaterem Arsenalu! Co za interwencja Hiszpana! [WIDEO]
Jak za dawnych lat! Soczyste uderzenie Antoine’a Griezmanna [WIDEO]
Lamine Yamal na ratunek! Debiutancki gol perełki Barcelony w LM [WIDEO]
Legenda sportu obserwuje Lewandowskiego! Niespodziewany gość na trybunach w Monako
Barcelona w opałach! Ter Stegen z okropnym błędem! [WIDEO]
Jarosław Niezgoda na zakręcie. Nawet beniaminek go nie chciał