HomePiłka nożnaŻycie jak w M… Rennes, czyli o tłustych kotach z Bretanii

Życie jak w M… Rennes, czyli o tłustych kotach z Bretanii

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Stolica regionu, bogaty właściciel, pensje na czas, wyrozumiali kibice i jedna z najlepszych akademii w Europie. W Stade Rennais wszystko składa się na idealne miejsce do osiągnięcia sukcesu, a mimo to oczekiwania vs rzeczywistość przedstawiają się blado.

Stade Rennais

Stade Rennais. Fot. Matthieu Mirville/Alamy

Czas na głębsze przemyślenia, a może nawet i na reset w tym momencie sprzyjają, bo po raz pierwszy od 2017 roku Rennes nie awansowało do europejskich pucharów, zajmując 10 miejsce w tabeli, najniższe od sezonu 2018/19 – wówczas grę w Europie dało wygranie Pucharu Francji.

Mocarstwowy start Stare Rennais

Nowa era w Stade Rennais łączy się z przejęciem na przełomie XX i XXI wieku klubu przez François Pinault jednego z najbogatszych ludzi na świecie – właściciela grupy Artémis, która ma w swoim portfolio takie luksusowe marki jak: Gucci, Balenciaga czy Valentino.

Start był naprawdę okazały, przebudowano stadion, wybudowano nowoczesne centrum treningowe i… ruszono z kopyta na rynek transferowy. Ponoć od przybytku głowa nie boli, ale w pierwszych transferowych posunięciach ery Pinaulta zdecydowanie zabrakło działania z głową. Po tym jak do AS Monaco za 20 mln euro przeszedł Shabani Nonda, trzeba było ściągnąć na już skutecznego napastnika, a wiadomo, że o takiego „najłatwiej” w Brazylii. Nowym Ronaldo miał zostać Severino Lucas kupiony z Athletico Paranaense za ponad 21 mln euro. Nie kojarzycie go? W sumie nic dziwnego, bo przez dwa sezonu napastnik strzelił we Francji 6 goli, po czym udał się na podbój rynku azjatyckiego.

Transferowe szaleństwa skończyły się równie szybko, co zaczęły, a nieudany zakup Lucasa na tyle ostudził zapędy transferowe Pinaulta, że na przebicie tej kwoty czekano w Rennes prawie 20 lat. Skupiono się na tym co wychodziło im bardzo dobrze, czyli szkoleniu, a francuski miliarder usunął się w cień, stając się bardzo komfortowym dla władz klubu zabezpieczeniem finansowym dla dalszego funkcjonowania.

Nowy rozdział

Co roku FFF, czyli francuska federacja piłkarska tworzy ranking najlepszych akademii piłkarskich. W oparciu o wiele czynników (czas gry wychowanków, liczba wychowanków w kadrze narodowej i w europejskich rozgrywkach, ale także na liczbę zdanych matur w akademii) wystawia noty w postaci gwiazdek (od 0 do 5). Od lat ścisłą czołówkę tworzy Olympique Lyon, AS Monaco, Paris Saint-Germain (do niedawna szkolące piłkarzy dla wszystkich, tylko nie dla siebie) i właśnie Stade Rennais.

Inwestycje w akademię za czasów Pinaulta zaowocowały sporym gronem zawodników, którzy zaistnieli w poważnej, europejskiej piłce: Jimmy Briand, Yoann Gourcuff, Romain Danzé, Yann M’Vila, Stéphane Mbia, Moussa Sow, Tiémoué Bakayoko, Ousmane Dembélé, Eduardo Camavinga. Mimo tak dobrych efektów szkolenia Rennes nie mogło pozbyć się łatki lidera, ale co najwyżej na swoim, bretońskim podwórku.

We Francji do niedawna praktycznie nie korzystano z usług zagranicznych trenerów, z wyjątkiem tych, którzy przez lata grali we Francji. Podobnie było z Rennes, które przez lata sięgało po doświadczonych i znanych na wewnętrznym rynku szkoleniowców (Frédéric Antonetti, Philippe Montanier, Christian Gourcuff), ale bez efektów w postaci awansu do TOP 5, nie mówiąc już o walce o trofea.

Ale jeśli tak dobrze wychodzi nam szkolenie zawodników, to może warto spróbować też z trenerem, który od lat pracuje w tym klubie? Tak mogliby w sumie pomyśleć włodarze SRFC, ale tego nie zrobili, bo zatrudnienie Juliena Stéphana, ówczesnego trenera drużyny B, było potrzebą chwili, po bardzo słabym starcie sezonu w wykonaniu Sabriego Lamouchiego. Jednak co by nie stało za koncepcją o postawieniu na niespełna 40-letniego szkoleniowca, to decyzja obroniła się w sposób wręcz zdumiewający.

10 miejsca na koniec sezonu 2018/2019 nie było w żaden sposób zadowalające, ale w przeciwieństwie do poprzedników, Stéphan wygrał Puchar Francji, który był pierwszym trofeum dla Stade Rennais od 1971 roku. To zwycięstwo nie dość, że dało młodemu trenerowi angaż na stałe i miejsce w historii, to jeszcze natchnęło władze wraz z majętnym właścicielem do odkręcenia kurka z pieniędzmi na liczne transfery.

Licząc od sezonu 2019/2020 Rennes jest trzecim zespołem w Ligue 1 pod względem transferowych wydatków (380 mln euro) ustępując miejsca tylko AS Monaco i PSG, co pokazuje, że wszyscy uwierzyli w szansę na stworzenie w Bretanii klubu ze ścisłego francuskiego topu. Ta wiara została poparta kolejnymi efektami pracy Juliena Stéphana, który zajmując 3 miejsce w kolejnym sezonie po raz pierwszy w historii dał klubowi awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Marazm w Rennais

Awans do LM miał być pierwszym z wielu, a jak czas pokazał był jak dotychczas jedynym. Pieniądze i ciekawe transfery zapewnione, coroczny zastrzyk nowych talentów także, a zaliczono regres. Nie był to spektakularny zjazd, ale po bardzo słabych wynikach w Europie i po małym kryzysie w Ligue 1, Stéphan podał się w lutym 2021 roku do dymisji. Rennes po raz kolejny sięgnęło po ligowego wyjadacza w postaci Bruno Génésio, który w kolejnych latach wyniki dowoził (6, 4, 4 miejsce), ale nadal ciężko było mówić o wyraźnym sportowym awansie.

Tym bardziej można tak powiedzieć o zawodnikach, którzy dołączali do bretońskiego zespołu. Polityki transferowej nie sposób krytykować, bo zazwyczaj sięgano po młodych i już sprawdzonych w Ligue 1 zawodników (Enzo Le Fée, Ludovic Blas, Amine Gouiri, Gaëtan Laborde, Alidu Seidu) ale tych, którzy po przyjściu stali się lepszymi piłkarzami jest naprawdę niewielu – Nayef Aguerd, Martin Terrier, Jérémy Doku, Lovro Majer.

Kadencja Génésio broniła się wynikami, ale tak naprawdę było to pudrowanie rzeczywistości opartej na fantastycznej młodzieży i klasowych weteranach: Benjamin Bourigeaud, Hamari Traore, Steve Mandanda. Mimo kolejnego imponującego okienka, jeśli chodzi o perspektywicznych, ofensywach graczy, zabrakło refleksji na temat defensywy, która od lat jest bolączką Rennes, co zaowocowało mocnym tąpnięciem na start obecnego sezonu.

2 ligowe zwycięstwa po 12 kolejkach i zbliżenie się do strefy spadkowej, to było za dużo dla władz Rennes, które najwyraźniej nie miały planu B, więc po zwolnieniu Bruno Génésio, sięgnęły po wolnego i dobrze wspominanego Juliena Stéphana. Od razu zaskoczyło? Teoretycznie tak, bo Rennes dzięki serii 6 kolejnych zwycięstw w lidze w styczniu i w lutym dobiło się do górnej części tabeli i mimo porażki z AC Milan zaprezentowało się naprawdę dobrze w dwumeczu. Mimo dwuletniego rozbratu nowy-stary trener znał większość zawodników obecnej kadry, więc po tak udanym okresie nie dziwi decyzja prezesa klubu Floriana Maurice’a o przedłużeniu umowy ze szkoleniowcem do 2026 roku.

Reset?

Nowy kontrakt klepnięty, wiesz czas na wakacje? Ciężko o takie zachowanie posądzać ambitnego szkoleniowca (już bardziej piłkarzy), ale tak się przypadkiem złożyło, że tuż po przedłużeniu umowy, wyniki Rennes znów poleciały. 3 zwycięstwa w 10 ostatnich kolejkach, 17 straconych goli i tylko 2 czyste konta doprowadziły do końca marzeń o europejskich pucharach, w których akurat Rennes praktycznie co roku prezentowało się bardzo dobrze.

Mimo tak wielkiego zawodu najbliższa przyszłość Juliena Stéphana jest złączona z drużyną czerwono-czarnych. Jednak tuż po ostatnim gwizdku ruszyły spekulacje odnośnie do przyszłości prezesa Floriana Maurice’a, którego łatwiej wymienić niż trenera z świeżą umową, tym bardziej, że ma mieć chęć na objęcie tej samej funkcji w OGC Nice.

Brak europejskich pucharów nie powinien wpłynąć znacząco na możliwości transferowe Stade Rennais, ale powinien to być odpowiedni moment na refleksję, co zmienić, aby klub nie był postrzegany jako dom spokojnej starości, w którym wszystko jest podstawione pod nos, a obowiązków zbytnio nie ma.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Legenda Atletico odejdzie z klubu? Wskazał już preferowany kierunek
Michał Probierz staje w obronie reprezentanta Polski. Ważna wypowiedź
Wichniarek zabrał głos po meczu pożegnalnym. “Coś niesamowitego”
Kolejne problemy polskich kadrowiczów. Michał Probierz przekazał złe wieści
Alarm w Śląsku Wrocław! Kontuzja wschodzącej gwiazdy pogłębi problemy zespołu?
Reprezentant Polski straci miejsce w składzie? Ekspert stawia sprawę jasno
Strzelił gola i nie celebrował. Anglia wygrała z Irlandią! [WIDEO]
Gwiazda reprezentacji Chorwacji przed meczem z Polską: Martwimy się wynikami naszego zespołu
Przerwany mecz w trzeciej lidze. Kibole zdewastowali stadion [ZDJĘCIA]
Chorwaci bez gwiazdy w meczu z Polską? Zlatko Dalić może zacząć się martwić