HomePiłka nożnaBojanowski: Z końca świata do Ligi Mistrzów, czyli o co chodzi z tym Stade Brestois?

Bojanowski: Z końca świata do Ligi Mistrzów, czyli o co chodzi z tym Stade Brestois?

Aktualizacja:

Piłkarsko nieco zapominany i opuszczony departamemt Finistère (z łaciny: koniec świata) odżywa za sprawą Stade Brestois, które jest największą rewelacją od mistrzowskiego sezonu Montpellier z 2012 roku i na sześć kolejek przed końcem ma przed sobą jedynie PSG.

Stade Brestois

Icon Sport/SIPA USA/PressFocus

Bretania to najbardziej piłkarski region we Francji. Starsi kibice mogą pamiętać mistrzowskie sezony FC Nantes (historycznie stolica Bretanii, formalnie należące do Kraju Loary) czy pojedynczy, ale pamiętny za sprawą komika Rémiego Gaillarda finał pucharu Francji wygrany przez FC Lorient w 2002 roku. Ci młodsi dwa Puchary Francji wygrane przez EA Guingamp i obecnie należące do ścisłego ligowego topu Stade Rennais. Gdzieś tam z tyłu, bez sukcesów i rozgłosu rosła drużyna popularnych Piratów z Brestu.


Klub rodzinny


Choć w latach 80. Stade Brestois udało się zająć miejsce w pierwszej dziesiątce w Ligue 1, tak nigdy nawet nie zbliżyli się do wyniku osiąganego w tegorocznych rozgrywkach. Najnowsza historia drużyny z Bretanii ściśle związana jest z jej przejęciem przez rodzinę Le Saint w 2016 roku, która pod tą samą nazwą prowadzi znaną w regionie, ale i na całym zachodzie Francji hurtownię warzyw i owoców. Nie była to pierwsza inwestycja braci Denisa i Gérarda Le Saint w lokalny sport. W 2012 przejęli kobiecą drużynę piłki ręcznej Brest Bretagne Handball (2 tytuły mistrzowskie i 3 puchary Francji), w które zaangażował się Gérard, zostawiając sterowanie Stade Brestois Denisowi.


W trzecim sezonie od przejęcia udało się dobić do Ligue 1, a jak kolejne lata pokazały prowadzący ówczesny Brest Jean-Marc Furlan stał się synonimem idealnego trenera do wywalczenia awansu, ale nic poza tym.
Mimo utrzymywania się w Ligue 1 Brest praktycznie w każdym sezonie drżał o ligowy byt, a po nim, o przyszłość swoich kluczowych graczy. Przez te kilka lat w bretońskim klubie wybiło się kilku ciekawych zawodników – Ibrahima Diallo, Romain Perraud, Romain Faivre czy Franck Honorat, co jest zasługą dyrektora sportowego Grégory’ego Lorenziego – byłego piłkarza Brestu, który skończył karierę piłkarską wraz z przyjściem Denisa Le Saint i rozpoczął karierę w strukturach klubu z Bretanii.


Weteran na pokładzie


Po przyjemnej dla oka grze Brestu za czasów Oliviera Dall’Oglio – gorzej było z wynikami – doszło do niecodziennej wymiany trenerskiej na linii Brest – Montpellier. Dall’Oglio pochodzi z Alès, niedaleko Montpellier, ma w okolicy dom i nigdy nie ukrywał, że każdą wolną chwilę tam spędza, więc propozycja z MHSC była naturalnym krokiem do klubu także rodzinnego, ale jednak z większymi możliwościami kadrowymi i finansowymi.
Do Stade Brestois w ramach tej wymiany przyszedł prawdziwy weteran francuskich boisk Michel Der Zakarian – zawsze w klubach mniejszych (Nantes, Reims, Montpellier), ale liczba prawie 400 meczów na ławce trenerskiej w Ligue 1 i tak robi wrażenie.


Od doświadczonego szkoleniowca nikt nie wymagał cudów, liczono na stabilizacje i kolejny spokojny sezon w Ligue 1. Finalnie Brest skończył w środku tabeli, ale droga do tego była kręta, szczególnie na początku jego pracy, gdy na pierwsze ligowe zwycięstwo Piraci czekali do 12 kolejki! Jest wiele klubów, które zwolniłyby po takich wynikach trenera, ale akurat w Finistère muszą patrzeć na każde euro cztery razy, więc gros decyzji podejmowana jest na chłodno.
Tak jak nikt nie spodziewał się tej skali falstartu, tak równie trudna do wytłumaczenia była następująca po tym seria 6 kolejnych ligowych zwycięstw z wielkimi francuskimi markami – Monaco, Lens, Bordeaux, Saint-Etienne, Marsylia (pierwsze w historii Brestu zwycięstwo na Stade Vélodrome) oraz derbowa wygrana nad Lorient. Ten wystrzał na półmetku rozgrywek wyniósł ich na bezpieczne 11 miejsce, które utrzymali do końca sezonu 2021/2022.


Widmo spadku


Utrzymanie zapewnione, posada utrzymana, ale nie na długo. Scenariusz z trudnym początkiem się powtórzył, w tym druzgocąca porażka 0:7 z Montpellier (Oliviera Dall’Oglio na ławce), ale okoliczności uległy zmianie, gdyż po tym sezonie doszło do okrojenia Ligue 1 do 18 zespołów, więc cztery bezpośrednio spadały do Ligue 2.
Stąd decyzja o pożegnaniu się z Der Zakarianem już na początku października nie mogła dziwić (1 zwycięstwo w 10 meczach). Czy Stade Brestois ruszyło po znanych we Francji strażaków pokroju Frédérica Antonettiego czy Pascala Dupraza? Nie, dyrektor sportowy Grégory Lorenzi dał sobie czas na podjęcie decyzji, a drużynę powierzył trio asystentów: Bruno Grougiemu, Julienowi Lacherowi i Yvanowi Bourgisiemu.


Znając Lorenziego zakładano dojrzały i przemyślany wybór nowego szkoleniowca, a noworocznym prezentem dla kibiców okazał się Éric Roy – ekspert telewizyjny, dyrektor sportowy i przed laty, dokładnie 11-stoma, trener. Z pozoru absolutnie nic tu się zgadzało, poza wynikami, które po chwili zaczął osiągać zapomniany szkoleniowiec.


Éric Roy redemption


Roy już pierwszymi decyzjami wkupił się łaski kibiców i zarządu. Nie sprowadził do Brestu swoich ludzi, korzystał z tych, który byli już na miejscu i stworzył sztab z wyżej wymienionej trójki asystentów, którzy przejęli Brest po zwolnieniu Der Zakariana.
Często się mówi per „klub rodzinny”, ale w Finistère znaczy to zdecydowanie więcej. W Stade Brestois pracują albo osoby związane z regionem albo takie, które mają ten zespół w sercu: wcześniej przedstawieni prezydent i dyrektor sportowy, Bruno Grougi (zawodnik Brestu przez 8 lat, potem w strukturach klubu), Yvan Bourgis – również wieloletni gracz SB29 i aktualny trener przygotowania fizycznego, Julien Lachuer – to samo co poprzedni – 5 lat jako zawodnik, a od 2010 w działający w strukturach.


Drużyna Roy nie zmieniła się od tak, wraz z przyjściem nowego trenera, miała momenty trudne – 5 meczów bez zwycięstwa w lutym – ale co było kluczowe, udało im się punktować z drużynami z dołu tabeli, walczącymi jak oni o utrzymanie – Angers, Strasbourg, Troyes, Nantes, Auxerre, co w konsekwencji dało 14 miejsce, 9 pkt nad siedemnastym AJ Auxerre.


Typ menedżera


Latem jak co roku trzeba było postarać się o nowego lidera po odejściu do Niemiec najlepszego piłkarza drużyny – Francka Honorata. Szkopuł w tym, że budżet – 15-ty w Ligue 1 na poziomie 48 mln euro – nie pozwalał na szaleństwo.
Wykupiono dotychczas wypożyczonych Mahdiego Camarę i Bradleya Locko, pozyskano bardzo doświadczonego Jonasa Martina i wypożyczono kilku obiecujących zawodników – Bilala Brahimiego z Nice, Komory Doumbię z Reims i Martina Satriano z Interu Mediolan (Urugwajczyk grał już wcześniej w Breście – przez pół roku w sezonie 2022/23).


Prócz Honorata Roy wchodził w nowy sezon z dokładnie tą samą pierwszą jedenastką, ale nie narzekał. Jeden z wywiadów jasno pokazuje czemu z pozoru absurdalna decyzja Lorenziego o ściągnięciu Éric Roy po 11-latach rozbratu z zawodem miała sens. Szkoleniowiec tłumaczył, że dzięki paroletniej pracy jako dyrektor sportowy w Lens czy Watfordzie wie jak trudna jest to funkcja, tym bardziej z tak ograniczonym budżetem. Zamiast rzucać nazwiskami, które chce, spokojnie rozmawiali o możliwościach jakie posiada Brest.


Już pierwszy mecz sezonu z Lens okazał się mitem założycielskim nowego – starego Stade Brestois. Wyjście z wyniku 0:2 na 3:2 było popisem charakteru i sygnałem, że ci sami zawodnicy, ale z innym trenerem są zdolni do wielkich rzeczy.
Hugo Magnetti, który dopiero od przyjścia Roy stał się pewnym punktem w środku pola niedawno tłumaczył różnice między nim a Der Zakarianem: Przyjmował nas wszystkich po kolei. Chciał stworzyć bliskość z graczami, której nie było za czasów Der Zakariana. Jego stan umysłu dodał nam sił, wprowadził do drużyny spokój i pogodę ducha.


Może dzięki pracy w Anglii Roy stał się bardziej typem menedżera, nie prowadzi wszystkich treningów, ale na tyle dobrze wykorzystał umiejętności i doświadczenie asystentów, że wystarcza nadzorowanie ich pracy. Przed startem sezonu nie określono celów, one są ustalane na bieżąco, o czym wspomina Magnetti: W tym sezonie stawiamy sobie cele na 4-5 meczów. Uzgadniamy, że naszym celem będzie zdobycie 6 lub 7 punktów w tych spotkaniach, a gdy osiągniemy cel, trener proponuje nam wspólną wyjście do restauracji albo dostajemy dodatkowe dni wolne.


King Éric


Najprościej rzecz ujmując Éric Roy wykorzystał w 100% potencjał aktualnej kadry, a z dotychczasowych ligowych przeciętniaków – Hugo Magnettiego, Pierre’a Lees-Melou, Liliana Brassier, Romaina Del Castillo – stworzył jednych z najlepszych graczy na swoich pozycjach w całej Ligue 1.


Szczególnie przypadek Pierre’a Lees-Melou, którego eksplozja talentu nastąpiła dopiero po 30-stce jest warty uwagi,. Świetny w odbiorze, genialny w rozegraniu, piekielnie groźny przy strzale z dalszej odległości. Francuz rozgrywa na tyle udany sezon, że już zimą zgłosiło się po niego Rennes – oferując 15 mln euro i trzykrotnie wyższy kontrakt, bezskutecznie. Trener buduje swojego lidera także w mediach, mówiąc, że zasłużył na powołanie do kadry Francji – i gdyby nie konserwatyzm Didiera Deschampsa, mógłby spełnić swoje marzenia.


Éric Roy równie skutecznie co do swoich zawodników, dotarł też do kibiców Piratów. Wyniki, niespotykane dotychczas w tym klubie, robią swoje, ale tak jak można z odczytać z słów Magnettiego; Roy to po prostu fajny facet i kibice to doceniają. Do tego stopnia, że w klubowym sklepie wyprzedano charakterystyczne czarne czapki z daszkiem, które nosi Roy, na jednym z ostatnich meczów wywieszono wielki transparent z podobizną trenera i napisem „King Éric” – podwójne znaczenie, bo nazwisko trenera brzmi tak samo jak Roi, czyli król po francusku. Jednak szczytem popularności okazała się przeróbka utwór francuskiego piosenkarza Dany’ego Brillanta śpiewana teraz w trakcie meczów:
Quand je vois tes yeux, je suis amoureux (Gdy widzę twoje oczy, jestem zakochany)


Quand j’entends ta voix, je suis fou de joie (Gdy słyszę twój głos, szaleje ze szczęścia – fou de joie zamieniono na Éric Roy, co idealnie pasuje do rymu)
Kierunek Liga Mistrzów?


Styl gry Brestu można przedstawić także za pomocą kilku statystyk:

  • 79% celnych podań – czternasty wynik w Ligue 1
  • Ponad 1700 długich podań – na odległość większą niż 30 metrów – drugie w zestawieniu Reims – 1300.
  • Steve Mounié – lider w wygranych pojedynkach powietrznych – 93.
  • W całym sezonie Éric Roy skorzystał z zaledwie 23 graczy – najniższy wynik w lidze, druga od końca Tuluza 26, a rekordzista Lorient 39.

Laga do napastnika Steve Mounié czy Martina Satriano jest częstym i lubianym sposobem przeniesienia piłki pod pole karne rywalów, ale nie jest to równoznaczne z brakiem innego pomysłu. Tak od dłuższego czasu gra Brest, do takiej gry ma odpowiednich graczy, więc szkoleniowiec SB29 kontynuuje to, co przynosi efekt, a dołożył do tego znacznie większą intensywność niż jego poprzednicy. W skrócie prosta, ale skuteczna taktyka.


Od kilku miesięcy wydaje się, że Brest musi kiedyś „spuchnąć” i zacząć tracić punkty, ale tak się nie dzieje. Wykorzystują nierówną formę Nicei, Monaco czy Lille i od lutego są wiceliderem. Nie zawsze jest łatwo, ale charakter tej drużyny pozwala na przepychanie spotkań, które nie idą po ich myśli – z Marsylią w 60 minucie z boiska został usunięty Mounié, a mimo gry w osłabieniu udało się zgarnąć 3 pkt po golu Lees-Melou w 88.minucie, 3 punkty w derbowym spotkaniu z Lorient również uratowała bramka w samej końcówce Romaina Del Castillo. Jeśli w niedzielę wygrają w meczu z OL zapewnią sobie po raz pierwszy w historii grę w europejskich pucharach.


Niezależnie od finalnego rezultatu sezon i tak jest on już historyczny, ale dla Brestu niezwykle istotne jest utrzymanie miejsca na podium. Czwarta drużyna gra w eliminacjach do Ligi Mistrzów i przy bardzo ograniczonych możliwościach finansowych Stade Brestois byłaby to dla nich spora niewiadoma – na ile wydatków mogą sobie pozwolić, żeby nie przedobrzyć przy ewentualnej grze w mniej kasowych europejskich rozgrywkach.


Kolejnym znakiem zapytania jest kilkukrotnie przerabiany, ale nadal 100-letni stadion Francisa-Le Blé. Na warunki małego, lokalnego klubiku idealny, ale nie przystający do europejskich rozgrywek. Przebudowa? Gra w Rennes albo Nantes? Nadal nie wiemy, ale to są pytania, którymi zajmie się zarząd. Piłkarze i sztab skupiają się na końcówce sezonu i zrealizowaniu iście niesamowitej historii imienia Tomka Smokowskiego.

MICHAŁ BOJANOWSKI

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Barcelona wygrywa z Valencią! Lewandowski z pierwszym hat-trickiem w La Liga
Robert Lewandowski strzela po raz drugi! Polak daje prowadzenie Barcelonie z Valencią [WIDEO]
Wymiana Kuzery z Tułaczem po meczu Puszczy z Koroną. “Rozumiem, że chwytamy się różnych rozwiązań”
Robert Lewandowski wyrównuje! Świetna główka Polaka [WIDEO]
Gwiazdor Lipska może zostać w klubie na kolejny sezon!
Kuriozalne sceny w Katalonii. Fatalny błąd ter Stegena i czerwona kartka Mamardaszwiliego [WIDEO]
Jak obiecał, tak zrobił. Przeszedł ponad 100 km na mecz Radomiaka. “Akcja charytatywna dodała mi motywacji”
Widmo spadku i rękoczyny. Nenad Bjelica o krok od zwolnienia
Serial o Liverpoolu może nie ujrzeć światła dziennego. Jest jeden problem
Robert Lewandowski komentuje swoją przyszłość w FC Barcelonie