W czasie niedzielnego meczu I ligi Stal Stalowa Wola – Ruch Chorzów Jakub Myszor został ukarany żółtą kartką, potem drugą żółtą i w rezultacie również czerwoną. Piłkarz musiał zejść z boiska z powodu wykonania obscenicznego gestu.
„Decyzją Zarządu Klubu, na Jakuba Myszora nałożona została dotkliwa kara finansowa za jego zachowanie podczas meczu 11. kolejki Betclic 1 Ligi pomiędzy Stalą Stalowa Wola a Ruchem Chorzów. Środki z tego tytułu będą przeznaczone na dofinansowanie wybranego wyjazdu kibiców” – brzmi fragment oświadczenia Ruchu Chorzów.
WIĘCEJ: Skandaliczny wybryk Jakuba Myszora! Trener zamierza wyciągnąć konsekwencje [WIDEO]
Z punktu widzenia interesu społecznego taka reakcja władz klubu to przelewanie z pustego w próżne. Ponadto kibice, którzy również zachowywali się nieodpowiednio i to nie raz, nieoczekiwanie zostali w pewnym sensie nagrodzeni – zyskali sponsora wyjazdu. Na dodatek klub, chcąc nie chcąc, jasno określił, komu i czemu zawdzięczają darmową wycieczkę.
“Mamy sponsora, hej Jakub, mamy sponsora”
Z punktu widzenia interesu kibiców Ruchu gest Jakuba Myszora jest więc cenny, gdyż pozwoli im zaoszczędzić własne pieniądze. Biorąc pod uwagę, że Myszor wykonał ten gest na oczach i w kierunku osób siedzących na stadionie w Stalowej Woli, a więc niejako wobec wspólnego „wroga” kibiców Ruchu i samego piłkarza, zawodnik prawdopodobnie może liczyć ze strony swoich kibiców na szczególną wyrozumiałość, współczucie, a może nawet jakieś wsparcie.
Czy tak powinna działać kara? Oczywiście nie. Zdumiewające więc, że klub pierwszoligowy, z długą i bogatą historią w Ekstraklasie, a nawet w rozgrywkach UEFA, podjął decyzję, która nie pasuje do standardów postępowania w profesjonalnej piłce nożnej.
“Przepraszamy sami siebie i nikogo więcej”
Taka kara byłaby adekwatna wówczas, gdyby piłkarz wykonał taki lub inny nieodpowiedni gest wobec kibiców własnego klubu i wyłącznie wobec nich. Wtedy sfinansowanie ich wyjazdu mogłoby zostać uznane za karę odpowiednią, będącą zarazem formą zadośćuczynienia, ale z pewnością nie wtedy, gdy stroną poszkodowaną są osoby trzecie, spoza klubu i spoza grupy kibiców Ruchu.
Ani klub, ani sam piłkarz nawet słowem nie zająknęli się na temat poszkodowanych i zniesmaczonych osób spoza klubu. Zresztą treść przeprosin, które rzekomo napisał Myszor, zaczyna się od odezwy „Niebiescy!” i też jest nieadekwatna do sytuacji. Jest nastawiona wyłącznie na dobro klubu i jego kibiców. Komunikat podpisany imieniem i nazwiskiem piłkarza jest skierowany tylko do osób związanych z klubem, a nie do znacznie większej grupy osób, które ten gest widziały w czasie transmisji czy w różnych środkach masowego przekazu. Nikogo spoza klubu ani władze Ruchu ani sam Myszor nie przepraszają.
„Przeprosiny” Myszora zaczynają się od słów: „W niedzielę wydarzyło się coś, co wydarzyć się nie miało prawa – zwłaszcza mając na sobie koszulkę z takim herbem i reprezentując taki Klub jak Ruch.”.
Otóż nie. W rzeczywistości takie zachowanie, jak piłkarza Ruchu Chorzów podczas meczu ze Stalą Stalowa Wola, nie miało prawa zdarzyć się żadnemu piłkarzowi żadnego klubu, zwłaszcza piłkarzowi zawodowemu, zwłaszcza publicznie i zwłaszcza wobec drugiego człowieka, kimkolwiek by on był. Jeśli nie rozumieją tego władze klubu z taką historią i z ambicjami, które są odpowiedzialne za klubowe publikacje w tej sprawie, to czego jeszcze można oczekiwać od piłkarzy?