Polscy sędziowie byli niedostatecznie uważni
W doliczonym czasie pierwszej połowy meczu Szwecja – Azerbejdżan w Lidze Narodów C Viktor Gyokeres podał piłkę do Alexandra Isaka, który przebiegł z piłką pół boiska i strzelił gola na 4:0. Sędzia Paweł Raczkowski wskazał na środek boiska, ale sędziowie wideo Paweł Malec (VAR) i Daniel Stefański (AVAR odpowiedzialny za weryfikację spalonych) poinformowali Raczkowskiego, że był spalony. Z powodu interwencji Malca i Stefańskiego gol został anulowany.
– Wygląda na to, że Malec i Stefański oglądali ten mecz niedostatecznie uważnie – mówi Rafał Rostkowski, ekspert TVP Sport i Kanału Sportowego. – W czasie transmisji realizator pokazał stopklatkę z linią sugerującą, iż Isak był na minimalnym spalonym. Problem w tym, że ta stopklatka została zrobiona w momencie wcześniejszego podania piłki do Gyokeresa. Ten zawodnik przyjął piłkę, poprowadził ją kilka metrów i dopiero wtedy podał do Isaka. W momencie tego zagrania Isak był blisko dwa metry od linii spalonego. Tu nie było mowy o żadnej pozycji spalonej, ani tym bardziej o żadnym spalonym!
Sędzia Raczkowski nie mógł zignorować kolegów z VAR
Sędzią głównym w tym meczu był Paweł Raczkowski. Czy mógł sam ocenić tę sytuację i odmówić anulowania gola?
– W praktyce nie mógł – tłumaczy Rostkowski. – Zasada jest taka, że sędzia główny jest wzywany do monitora w sytuacjach wymagających interpretacji, natomiast nie jest wzywany w sytuacjach, w których sędziowie wideo sami mogą stwierdzić miejsce faulu, miejsce zagrania piłki ręką, pozycję piłki względem linii bramkowej czy też właśnie w sytuacjach dotyczących spalonego. W tego typu sytuacjach sędzia główny musi ufać sędziom wideo i jest niejako skazany na to, co mu powiedzą. Dlatego obwinianie Raczkowskiego za anulowanie tego gola nie ma najmniejszego sensu.
Możliwa przyczyna błędu: przemęczenie
W czasie akcji ani tuż po golu nikt nie sygnalizował spalonego ani nie domagał się anulowania bramki – żaden z sędziów pracujących na boisku, ani żaden z piłkarzy. Sytuacja wydawała się jasna i przejrzysta. Dlaczego więc polscy sędziowie wideo popełnili taki zaskakujący błąd?
– Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo trudno o jakiekolwiek racjonalne wytłumaczenie – mówi Rostkowski. – Prawdopodobnie sędziów wideo zawiodła koncentracja. Być może nie byli odpowiednio dobrze skupieni. Możliwe, że byli zmęczeni. Częstotliwość, z jaką są wyznaczani na kolejne mecze w Polsce, od dawna jest zbyt duża. Piłkarze narzekają czasem, że mają dwa mecze w tygodniu i muszą grać co trzy dni, a sędziowie regularnie mają po dwa mecze w weekend, często dzień po dniu, a do tego czasem dochodzą kolejne mecze w dni powszednie. To musi powodować zmęczenie, które w kolejnych tygodniach odkłada się, zwiększa i z czasem musi przełożyć się nie niedostatek świeżości i koncentracji. To najbardziej prawdopodobna przyczyna błędu polskich sędziów w meczu Szwecja – Azerbejdżan. Patrząc na obsadę sędziowską Ekstraklasy i I ligi, wcześniej czy później musiało dojść do takiego błędu, którego nie da się wytłumaczyć inaczej i uczciwie jak zmęczeniem czy przemęczeniem – twierdzi ekspert.
Syndrom tłustych kotów
A jeśli nie przemęczenie, to co innego mogło spowodować wypaczenie wyniku bramkowego meczu Szwecja – Azerbejdżan?
– Wolałbym nie spekulować, bo nie mamy odpowiedniej wiedzy ani tym bardziej dowodów na przyczyny tego błędu. Natomiast jest jasne, że konkurencja w tak zwanej czołówce polskich sędziów jest zbyt mała. Mamy do czynienia z syndromem tłustych kotów. Wiele błędów uchodzi sędziom bezkarnie, bez żadnych konsekwencji lub z niewielkimi, zaledwie symbolicznymi. Tak jest często nawet po głośnych pomyłkach. Obecnie atmosfera wśród sędziów Ekstraklasy i I ligi jest mniej więcej taka: „czy się stoi czy się leży, następny mecz się należy”. To nie sprzyja ani zdrowej rywalizacji między sędziami, ani odpowiedniej mobilizacji i koncentracji. Na dodatek to psuje atmosferę wśród młodszych sędziów, bo przecież oni widzą błędy starszych kolegów z wyższych lig i widzą, że starszym uchodzą płazem pomyłki, za jakie młodsi sędziowie muszą słono płacić. Czasem utratą szansy na awans, czasem nawet degradacją.
(raro)