Adrian Siemieniec komentuje błąd Bartosza Frankowskiego
Adrian Siemieniec na konferencji prasowej po meczu Jagiellonii w Zabrzu z Górnikiem (1:2) odniósł się do błędu sędziego Bartosza Frankowskiego, o którym mówi cała Polska. Chodzi o sytuację, w której arbiter nie dopatrzył się faulu na Dimitrisie Rallisie. Josema, który w nieprzepisowy sposób zatrzymał gracza Jagi, powinien w tej sytuacji wylecieć z boiska. To mogło zmienić bieg tego spotkania. Ostatecznie w końcówce zespół Siemieńca stracił bramkę i tym samym zakończyła się jego seria 18 meczów bez porażki.
– Nie chcę zakłamywać rzeczywistości. Mogę nie komentować jakichś sytuacji spornych, kontrowersji, kwestii oceny. Ale tutaj nie będę udawał, że wszystko jest w porządku, gdy cała Polska widziała, że w tej sytuacji musi być czerwona kartka. Trudno mówić, że to nie ma znaczenia. Gramy często, w czwartek mieliśmy intensywny mecz i wiadomo, że nie będziemy optymalnie przygotowani, bo to niemożliwe. W naszym przypadku takie sytuacji są kluczowe w perspektywie zdobywanych bądź traconych punktów – stwierdził Siemieniec, cytowany przez “Weszło”.
“Ewidentna sytuacja”
Czytaj też: Jagiellonia zraniona przez sędziego! Poszedł do piłkarzy z przeprosinami!
– Dla mnie to ewidentna sytuacja i ciężko to skomentować. Nie wiem, dlaczego nie było czerwonej kartki, nie wiem, czemu nie zareagował VAR. Wiadomo, krytyka spada na sędziego głównego, tak, jak za każdą decyzję odpowiada pierwszy trener, ale zespół sędziowski nie liczy jednej osoby, tylko kilka i można było tę sytuację uratować, a tak, jest brzydko. Jest duży niesmak. Przegrała drużyna, która nie zasługiwała, by przegrać – dodał szkoleniowiec Jagiellonii Białystok.
Warto dodać, że po meczu PZPN wydało oświadczenie, w którym przyznało, iż powołano w trybie pilnym specjalnie kolegium, w trakcie którego zdecydowano o konsekwencjach dla sędziów. Jak czytamy w oświadczeniu, “sędziowie, którzy są odpowiedzialni za podjęcie błędnej decyzji, czasowo nie będą uwzględniani w obsadzie w rozgrywkach ligowych oraz pucharowych”. Chodzi więc nie tylko o Frankowskiego, ale pewnie też Piotra Urbana i Michała Obukowicza, którzy obsługiwali wóz VAR. Żaden z nich nie dał sygnału głównemu arbitrowi, żeby raz jeszcze sprawdził kontrowersyjną sytuację i zmienił swą pierwotną decyzję.










