HomePiłka nożnaSędzia dał dwie żółte kartki i… zapomniał wyrzucić piłkarza z boiska! To są piłkarskie jaja!

Sędzia dał dwie żółte kartki i… zapomniał wyrzucić piłkarza z boiska! To są piłkarskie jaja!

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Wielkanoc to czas, kiedy na polskich stołach królują jaja. My z tej okazji na tapet wzięliśmy te piłkarskie, czyli najzabawniejsze, najdziwniejsze i najbardziej absurdalne sytuacje z futbolowych boisk. W niektóre z nich nawet trudno uwierzyć!

Graham Poll kartki

RevistaPanenka/X

Futbolowa samowolka

Wydawać by się mogło, że słowo trenera jest święte. Gdy szkoleniowiec coś powie, trzeba się temu podporządkować, nieważne, czy ktoś zgadza się z daną decyzją, czy nie. W końcu sternik drużyny często określany jest przez zawodników “szefem”, co jasno wskazuje na hierarchię w relacjach na linii trener – piłkarz.

W życiu, jak również w futbolu, nie brakuje jednak krnąbrnych osobników. Ludzi z własnym zdaniem i nieskrępowaną odwagą do jego wypowiadania. Brawurowy pokaz swojej niezależności dał kiedyś Kepa Arrizabalaga. Bramkarz podczas gry w Chelsea zasłynął wręcz z sytuacji, w której bez ogródek zignorował decyzję trenera Maurizio Sarriego i nie posłuchał się jego polecenia. Pobyt wychowanka Athletiku nad Tamizą nie był spektakularny, ale to wydarzenie już na zawsze będzie kojarzyć się kibicom The Blues z Kepą.

W trakcie spotkania Chelsea z Manchesterem City w finale Pucharu Ligi Angielskiej w 2019 roku Hiszpan długo spisywał się bez zarzutu, lecz w końcówce zawodów sprawiał wrażenie, jakby doskwierały mu jakieś problemy zdrowotne. Maurizio Sarri zdecydował się więc zareagować na grymas golkipera poprzez zarządzenie zmiany. Miejsce Kepy miał zająć Willy Caballero.

Kepa jednak… odmówił zejścia z boiska. Zaczął pokazywać swojemu trenerowi, że wszystko z nim w porządku, lecz Włoch nie wydawał się przekonany i nakazał bramkarzowi opuścić murawę. Ten pozostał nieugięty, co wprawiło szkoleniowca Chelsea w niesłychaną złość. Kibice byli świadkami kuriozalnej wymiany słów i gestów, a także niezwykłego pokazu frustracji oraz niesubordynacji.

Potem obaj panowie wyjaśnili sobie całą sytuację. Kepa tłumaczył w mediach, że żałuje swojego zachowania, a klub ukarał go nawet zabraniem tygodniowej pensji. Postawa hiszpańskiego bramkarza przeszła jednak do historii jako jedno z najbardziej absurdalnych zachowań, jakiego może dopuścić się piłkarz podczas meczu.

Farba potrzebna od zaraz

W trakcie widowiska piłkarskiego od czasu do czasu można zaobserwować pewne problemy techniczne, z którymi muszą nieoczekiwanie zmierzyć się zawodnicy. Niekiedy pęka piłka, więc trzeba ją wymienić na nową. Innym razem jeden piłkarz tak mocno szarpie drugiego za koszulkę, że trykot się rozrywa, co również wymaga szybkiej rekacji. Czasami zdarza się też konieczność zmiany obuwia przez piłkarzy, którzy na przykład nie dopasowali butów do warunków panujących na boisku. Zazwyczaj incydenty te nie budzą większych sensacji.

Wydarzenie, do którego doszło w 1977 roku w meczu Manchesteru City z Derby County, to jednak inny wymiar niecodziennego problemu technicznego. Drużyna Baranów wygrała to spotkanie aż 4:0, a jedną z bramek zdobył Archie Gemmill. Legenda szkockiego futbolu pewnie wykorzystała rzut karny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że organizatorzy spotkania musieli awaryjnie… narysować punkt karny.

Boisko było bowiem w tak złym stanie, że zawodnicy Manchesteru City, po tym jak sędzia podyktował jedenastkę dla ich rywali, poprosili, żeby znów odmierzono i namalowano dokładnie miejsce, z którego będzie uderzać Gemmill. Obawiali się pewnie, że Szkot ustawi piłkę – specjalnie bądź całkowicie przypadkowo – bliżej bramki. Obywatele chcieli, żeby gra był jak najbardziej uczciwa, więc zgłosili wniosek o reakcję organizatorów.

Na boisko weszli więc pracownicy stadionu z farbą i miarką, zaznaczyli w polu karnym punkt w odległości dokładnie jedenastu metrów od linii bramkowej, a następnie pomalowali go na biało. Potem Gemmill podszedł do rzutu karnego i pewnie zamienił go na gola. W dzisiejszych czasach jednak, gdy murawa jest w wielu przypadkach traktowana z podobną troską co sami piłkarze, nie do pomyślenia jest sytuacja, do której doszło prawie 50 lat temu. Można być natomiast pełnym podziwu dla osób, które były w stanie szybko uwzględnić protest graczy Manchesteru City i domalować zasłoniony przez błoto czy też całkiem zniszczony punkt karny.

Dwie żółte kartki to za mało

Każdy kibic piłki nożnej wie, czym skutkują dwie żółte kartki. Jeśli piłkrz dwukrotnie w trakcie meczu zostanie przez sędziego ukarany kartonikiem tej barwy, będzie zmuszony do opuszczenia boiska. Dwa “żółtka” zamieniają się bowiem w czerwień. Taka piłkarska arytmetyka to podstawa dla wszystkich miłośników futbolu. Zdarzyła się jednak kiedyś sytuacja, w której zawodnik musiał dostać aż trzy żółte kartki, aby definitywnie zakończyć swój występ w meczu.

Tak absurdalne wydarzenie można było zaobserwować podczas Mistrzostw Świata 2006. W trakcie starcia Chorwacji z Australią jeden z zawodników Hrvatskiej, Josip Simunić, zobaczył aż trzy żółte kartki. Chorwacki obrońca najpierw został upomniany w 61. minucie, a potem w 90. Sędzia nie odesłał go jednak do szatni po drugim kartoniku. Po raz trzeci gracz został ukarany w doliczonym czasie gry i wtedy musiał już opuścić murawę.

Sędzią głównym tego meczu był Graham Poll. Jego błąd mocno przyczynił się do zmiany toru zawodowej kariery arbitra. Pomyłka z trzema żółtymi kartkami Simunicia była sporym obciążeniem zarówno dla pozycji Anglika w światowej hierarchii sędziowskiej, jak i jego stanu psychicznego.

Nikt nie ucierpiał, nikt też nie umarł, ale i tak to bardzo ważne – mówił gorzko arbiter, cytowany przez “The Guardian”, tłumacząc to, co wydarzyło się w feralnym spotkaniu. W obszernym oświadczeniu przyznał nawet, że przez pierwsze dni po tym incydencie zastanawiał się nad porzuceniem kariery sędziowskiej. 

Reperkusje niecodziennego błędu Polla i tak były dość poważne. Anglik nie został dopuszczony do fazy pucharowej Mundialu 2006, a pod koniec czerwca zrezygnował z prowadzenia meczów w turniejach międzynarodowych. Dalej pracował natomiast przy spotkaniach klubowych czy nawet starciach drużyn narodowych, lecz tylko takich, które nie dotyczyły wielkich imprez. Jego ostatnim poprowadzonym meczem było starcie Derby County z West Bromwich Albion pod koniec maja 2007 roku, niecały rok po niemieckiej traumie.

Piłka plażowa w Premier League

Oglądając mecz piłkarski od czasu do czasu można zauważyć sytuację, w której na murawie lądują dwie piłki. Jedną grają zawodnicy obu drużyn, a druga wpada na boisko przez przypadek. Wówczas przerywa się grę, aby niechciana futbolówka została przetransportowana z powrotem poza pole gry.

W 2009 roku w jednym z meczów Premier League między Sunderlandem a Liverpoolem na boisku również znalazły się dwie piłki, ale tylko jedna z nich była standardową futbolówką meczową. Drugą na murawę wrzucił jeden z kibiców The Reds. Była to dmuchana, jakby plażowa piłka z herbem klubu z Anfield. Niepozorny przedmiot odegrał jednak główną rolę w jednej z najbardziej kuriozalnych bramek w historii angielskiej ekstraklasy.

Dmuchana piłka zmyliła bowiem bramkarza Liverpoolu Pepe Reinę, który nie zdołał obronić strzału Darrena Benta. Angielski napastnik Sunderlandu oddał uderzenie, po którym meczowa futbolówka uderzyła od tej dmuchanej, zwodząc golkipera, a następnie wpadła do siatki. Sędzia nie widział momentu, w którym “niechciany gość” pojawił się na murawie i trafienie uznał. W dobie VAR-u najpewniej taki gol byłby anulowany.

Fatalne pytanie

Na koniec pewien polski akcent. Dziesięć lat temu w lutym Legia zmierzyła się z Ajaksem w 1/16 Ligi Europy. Zespół prowadzony przez Henninga Berga był skazany na pożarcie, do czego ostatecznie doszło. Holendrzy w dwumeczu pokonali Legionistów aż 4:0. Aż trzy gole podopieczni Franka de Boera zapakowali stołecznej drużynie w Warszawie. Nie znaczy to jednak, że ekipa z Ekstraklasy nie miała żadnych sytuacji bramkowych. Legia mogła przegrać z Ajaksem w “lepszym” stylu, lecz zdecydowanie zabrakło jej dobrze nastawionego celownika.

Jednym z “bohaterów” tego dwumeczu był Michał Kucharczyk. Zawodnik Legionistów miał pewnie najlepszą w tej rywalizacji sytuację do strzelenia gola honorowego dla zespołu z Warszawy. Wykorzystując błąd przeciwnika, znalazł się w odległości zaledwie kilkunastu metrów od bramkarza Ajaksu. Posłał jednak kuriozalne uderzenie ponad bramką rywala. Kibice żartowali, że piłka po jego strzale wylądowała na którejś z kosmicznych orbit.

Już samo uderzenie Kucharczyka można śmiało określić terminem “piłkarskich jaj”. W historii polskiego futbolu, a raczej jego języka, zapisało się jednak to, co wydarzyło się już po końcowym gwizdku. Piłkarz Legii udał się do strefy dla mediów, żeby odpowiedzieć na pytania dziennikarzy. Jeden z nich powiedział do Kucharczyka, że “fatalnie wygląda”, mając na myśli oczywiście kiepski humor gracza po wstydliwym strzale. Odpowiedź zawodnika zna każdy kibic piłkarski w Polsce.

Fatalny to ty jesteś, następne pytanie proszę – powiedział poirytowany Kucharczyk.

Były piłkarz m.in. Legii czy Pogoni w swojej karierze zdobył 12 trofeów, rozegrał wiele meczów na poziomie Ekstraklasy i w europejskich pucharach, strzelił sporo goli oraz zanotował mnóstwo asyst. Nie można odmówić mu piłkarskiego doświadczenia. Babol w starciu z Ajaksem oraz późniejsza wypowiedź dla mediów zostaną jednak z Kucharczykiem na długo.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Właściciel Motoru wspiera Trzaskowskiego. Wpłacił fortunę na jego kampanię
Lewandowski usłyszał diagnozę! Mamy komunikat w sprawie kontuzji Polaka
Wichniarek wybuchł śmiechem na pomysł Legii Warszawa
Legia powinna wziąć tego napastnika. Borek radzi Żewłakowi
Borek nie zgadza się z decyzjami sędziego z meczu Barcelony!
To on skorzysta na kontuzji Lewego. Wichniarek zapowiada sukces
Lewandowski straci dwumecz z Interem? Borek: Po tym wiadomo było, że to coś poważnego
Borek: W Realu nadszedł czas zmian. To on musi zastąpić Ancelottiego
Manchester United dogadał się z czołowym snajperem! Fortuna na stole
Co ze Złotym Butem Lewandowskiego po kontuzji? Tak wygląda sytuacja!