Kilka lat temu, gdy Paulo Sousa był selekcjonerem reprezentacji Polski, to odkurzył dla niej Pawła Dawidowicza, który wrócił do kadry po sześciu latach przerwy. Stoper Hellasu Werona stał się ważną postacią naszego bloku defensywnego, co dobitnie pokazał m.in. w meczu z Anglią na Narodowym (1:1). Pochwały sypały się zewsząd, a media znowu chętnie cytowały Mateusza Borka, który kiedyś powiedział, że Dawidowicz może zostać “polskim Hummelsem”.
Ale Dawidowicz nie był w stanie się rozkręcić, bo ciągle z rytmu wybijały go kontuzje, które rujnują jego karierę od lat. A gdy już był zdrów, to zaczęły przydarzać mu się kiksy i jego reputacja znacząco się pogorszyła. Wystarczy przypomnieć porażkę 1:3 z Chorwację, gdy został antybohaterem. Dziś nikt nie zamyka przed nim drzwi do kadry, ale zarazem, czy ktoś jeszcze się łudzi, że Dawidowicz może być nie tylko liderem, ale po prostu ważnym punktem naszej defensywy? Raczej nie…
Dawidowicz jest jednak ceniony we Włoszech
To nie zmienia jednak faktu, że na Półwyspie Apenińskim 30-latek ma ugruntowaną pozycję. I trudno się dziwić, bo na włoskich boiskach rozegrał ponad 200 spotkań, w tym aż 139 w Serie A. Gdyby nie notoryczne urazy, te statystyki byłyby jeszcze okazalsze. I choć miniony sezon nie był dla niego zbytnio udany, bo miał wahania formy, znowu dokuczały mu kontuzje, czy zobaczył idiotyczną czerwoną kartkę z Torino, to i tak często biegał z opaską kapitańską. Ale 30 czerwca jego kontrakt z Hellasem wygaśnie. I wszystko wskazuje, że Dawidowicz trafi do beniaminka Serie A, czyli Pisy.
Już miesiąc temu pisał o tym Gianluca Di Marzio, król transferowych newsów, a kilka dni temu Nicolo Schira, także uznany dziennikarz, potwierdził, że Pisa rozpoczęła negocjacje z Polakiem i zaoferowała mu kontrakt do 2028 roku.
Pisa Sporting Club – co to za klub?
W minionym sezonie Serie B Sassuolo nie miało sobie równych. Pewne drugie miejsce, i bezpośredni awans do Serie A, wywalczyła właśnie Pisa, a architektem sukcesu był Filippo Inzaghi. “Superpippo” miał znacznie bogatszą karierę piłkarską od brata, ale w trenerce to Simone cieszy się większym uznaniem. Starszy z braci uchodzi co najwyżej za eksperta w wywalczaniu awansu do Serie A, bo we włoskiej ekstraklasie już zawodził. I może właśnie dlatego latem opuścił Pisę na rzecz Palermo, średniaka z Serie B, ale z dużymi ambicjami. Wróćmy jednak do Pisy, gdzie nowym trener zostanie inny mistrz świata z 2006 roku, czyli Alberto Gilardino, który w przeszłości prowadził m.in. Genoę.
Miasto Piza słynie raczej z Krzywej Wieży, a nie z klubu piłkarskiego, bo Pisa nie dość, że nigdy nie grała w europejskich pucharach, to w Serie A nie było jej od 35 lat. W ostatnich dekadach klub balansował na poziomie trzeciej i drugiej ligi. Trudno też być optymistą przed nowym sezonem. Wydaje się że Pisa z automatu stanie się kandydatem do spadku.
W jej składzie na próżno szukać gwiazd, znanych nazwisk czy wyjątkowo utalentowanych piłkarzy. Na papierze największy potencjał ma 24-letni stoper Simone Canestrelli, który nieźle czuje się z piłką przy nodze. Na tyle nieźle, że grywał czasami jako defensywny pomocnik. A i pod bramką rywali może się przydać, o czym świadczy udział przy sześciu golach w minionym sezonie (3 bramki, 3 asysty). To właśnie wyceniany na siedem milionów euro Canestrelli zostałby prawdopodobnie partnerem Dawidowicza w pierwszym składzie. Bo jeśli Polak faktycznie podpisze kontrakt z beniaminkiem, to właśnie po to, by regularnie grać.
Przy dobrych wiatrach w nadchodzącym sezonie Dawidowicz może prześcignąć Zbigniewa Bońka w liczbie występów w Serie A (156) i wskoczy na siódme miejsce w rankingu wszech czasów.

(źródło: Transfermarkt)