Pech Roberta Lewandowskiego przed EURO 2024
Selekcjoner Michał Probierz miał niemałą zagwozdkę taktyczną po meczu towarzyskim z Turcją. Na ostatniej prostej przed mistrzostwami Starego Kontynentu okazało się, że kilku piłkarzy boryka się z problemami zdrowotnymi. W tym gronie znalazł się kapitan Biało–Czerwonych, Robert Lewandowski, który naderwał mięsień dwugłowy uda. Polski Związek Piłki Nożnej ogłosił, że napastnika Barcelony zabraknie na murawie w trakcie pierwszej potyczki turniejowej z Holandią. W minioną niedzielę zastąpił go Adam Buksa, który wykorzystał daną mu szansę, wpisując się na listę strzelców.
Choć nasi reprezentanci musieli uznać wyższość drużyny przeciwnej, przegrywając 1:2, to ich postawa mogła się podobać, zwłaszcza na tle tak wymagających rywali. To wywołało dyskusję dotyczącą roli Roberta Lewandowskiego w kadrze narodowej. Nie brakowało głosów, iż Orły prezentują się lepiej bez legendarnego snajpera. W międzyczasie sztab medyczny dokładał wszelkich starań, aby umożliwić mu boiskowy występ z Austrią. Kiedy potwierdzono, że stan zdrowia umożliwi Lewandowskiemu grę w drugim meczu Polaków na mistrzostwach Europy, zaczęto zastanawiać się, czy powinien wyjść w podstawowym składzie. Przeciwnikiem takiego rozwiązania był między innymi komentator Dariusz Szpakowski, który swoją opinię wyraził w trakcie programu z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym.
Robert Lewandowski w meczu o wszystko
Selekcjoner Biało–Czerwonych, na kluczowe z perspektywy dalszej rywalizacji na EURO 2024 spotkanie z Austrią, zdecydował się wyjść dwójką napastników. Michał Probierz, zamiast na duet Świderski–Lewandowski, postawił od początku na wariant z Adamem Buksą i Krzysztofem Piątkiem. Decyzja o wystawieniu “Pio, Pio” okazała się słuszna, ponieważ zdobył bramkę wyrównującą. W drugiej odsłonie meczu, przy stanie 1:1, trener dokonał wymiany napastników – za Buksę i Piątka weszli Lewandowski oraz Świderski. Obaj dostali 30 minut. Zaledwie kilka chwil po wejściu z ławki rezerwowych, RL9 otrzymał żółtą kartkę – przy walce o piłkę dopuścił się przewinienia, uderzając austriackiego zawodnika łokciem. Jego obecność na boisku można określić mianem widma, co świetnie obrazuje statystyka oddanych przez niego strzałów na bramkę rywala, która wyniosła dokładnie zero. Futbolówka go nie szukała, a sam 35–latek często cofał się do środkowej linii i gestykulacją pokazywał kolegom z drużyny, co powinni robić. Do tego właśnie ograniczył się jego wkład w potyczkę z Austriakami, którą ostatecznie przegraliśmy 1:3.
Podsumowanie
Robert Lewandowski piątkowym meczem nie utarł nosa krytykom. Wręcz przeciwnie: dał jeszcze większą pożywkę do podjudzenia dyskusji odnośnie jego funkcji w kadrze narodowej i konieczności wystawiania go w pierwszym składzie. Nie sposób jednak przekreślać naszego kapitana. To zawodnik klasy światowej i – mimo zaawansowanego jak na sportowca wieku – niejednokrotnie udowadniał, jak cenny może być dla drużyny. Końcowe wnioski względem jego osoby powinien wysunąć sztab reprezentacji Polski po zakończeniu rywalizacji na mistrzostwach Starego Kontynentu.