KŁOPOT BOGACTWA
Choć dylematów Michałowi Probierzowi nie brakuje, to paradoksalnie jednym z większych jest w ostatnim czasie obsada bramki. Paradoksalnie – bo przecież akurat na tej pozycji selekcjoner ma kłopot bogactwa. No ale kłopot to zawsze kłopot – nawet w takich okolicznościach. Dopóki miejsce między słupkami zajmował Wojciech Szczęsny, trener drużyny narodowej nie miał się nawet nad czym zastanawiać. Niezależnie od wszystkiego bowiem to ówczesny zawodnik Juventusu miał pewne miejsce na placu i nikt nie mógł mu podskoczyć. Gdy ten jednak zdecydował się zakończyć karierę reprezentacyjną, największym zmartwieniem nie było nawet to, by nie stracić na jakości w bramce, bo akurat jakościowych następców nie brakuje. Sęk jednak w tym, że jest ich tak wielu, iż trudno wybrać tego, któremu zaufa się na dłuższym dystansie.
Dotychczas Probierz poprowadził kadrę w piętnastu spotkaniach, a w tym okresie obsada między słupkami zmieniała się następująco:
– w pierwszych trzech meczach zagrał Szczęsny;
– a w kolejnym Skorupski;
– potem w dwóch spotkaniach wystąpił Szczęsny;
– by w następnym szansę dostał Skorupski;
– ale na kolejne trzy znów wskoczył Szczęsny;
– a potem na jedno zastąpił go Skorupski;
– łańcuch ten przerwał występ Bułki;
– ale kolejne dwa mecze należały do Skorupskiego;
– za to w ostatnim ponownie oglądaliśmy Bułkę.
To oznacza, że selekcjoner dał szansę Szczęsnemu w ośmiu meczach, Skorupskiemu w pięciu, Bułce zaś w dwóch. I choć wydawało się, że w trakcie Ligi Narodów stopniowo będzie krystalizowała się sytuacja w wyścigu o zastąpienie piłkarza Barcelony, to casting trwa najwyraźniej w najlepsze. Zgodnie z doniesieniami sport.pl przeciwko Portugalii za odbijanie strzałów rywali odpowiadać ma jeszcze inny zawodnik – Bartłomiej Drągowski. A przecież to nie jedyna decyzja, którą zdumiał kibiców w kwestii bramkarzy Probierz. Niezmiennie pomija on bowiem w powołaniach Kamila Grabarę, który po transferze z Kopenhagi do Wolfsburga zbiera znakomite recenzje w Bundeslidze.
ZBIERANIE DOŚWIADCZENIA
W wielu kwestiach Probierz jest regularnie ciągnięty za język przez dziennikarzy, a ta dotycząca hierarchii w bramce jest w trakcie kolejnych konferencji jedną z kluczowych. Niedługo po tym gdy rok temu przejął drużynę narodową, nie krył się z tym, że ma w głowie dość jasny podział na tej pozycji. „Jest taka hierarchia bramkarzy na dzisiaj, której nie mamy zamiaru zmieniać ze względu na to, że jest to dobre dla całokształtu. Wojtek, wiadomo, jest numerem jeden. Skorupski jest drugi i Bartek Drągowski jest trzecim bramkarzem” – zapowiadał bowiem w rozmowie z Kanałem Sportowym.
Zdania nie zmienił. W większości spotkań numerem jeden był Szczęsny, co jakiś czas dawał mu odpocząć Skorupski, Drągowski z kolei pełnił marginalną rolę. Dyskusja na nowo rozgorzała jednak kilka miesięcy temu, a selekcjoner znów musiał odpowiadać na podobne pytania – z tym że odpowiedź już tak oczywista nie była. „Dokonujemy zmian na tej pozycji, żeby bramkarze zbierali doświadczenie. Chcemy też uniknąć sytuacji, w której – gdy kończy karierę bramkarz z bardzo wieloma występami w kadrze – to okazuje się, że jego następca ma ich tylko kilka czy kilkanaście. Dlatego, tak jak zapowiadałem już wcześniej, dokonamy zmiany i jutro zagra Bułka” – zapowiadał z kolei niespełna miesiąc temu przed starciem z Chorwacją na Stadionie Narodowym.
Skorupski i Bułka są zresztą dotychczas traktowani niezwykle sprawiedliwie. Obaj w meczach Ligi Narodów otrzymali po dwie szanse od Probierza i obaj mogli udowodnić, że zasługują na to, by być „jedynką” kadry w eliminacjach mistrzostw świata, które rozpoczną się już w następnym roku. Na razie jednak Probierz nie dał nawet jednej wskazówki kibicom, by ci mogli domyślić się, które z rozwiązań preferuje. Ba – wiele wskazuje na to, że jeszcze mocniej zamiesza im w głowach. Na scenę planuje bowiem wprowadzić kolejnego gracza.
W BRAMCE CO DWA LATA
Zgodnie z doniesieniami polskich mediów wygląda więc na to, że nieoczekiwanie szansę dostanie bowiem Drągowski. To byłaby decyzja ze wszech miar zaskakująca. Przede wszystkim wydawało się, że poza Skorupskim i Bułką żaden z bramkarzy nie będzie miał okazji, by pojawić się na boisku, bo w sumie… po co? Gra defensywna polskiej drużyny wygląda w ostatnim czasie, jak wygląda – czyli słabo. Tracimy wiele goli, a jednym z elementów, którego potrzeba naszej obronie, jest z pewnością zgranie. Wprawdzie dorobek w kadrze zawodników Bologni i Nice nie jest olbrzymi, natomiast tych parę szans na zgranie się z zawodnikami grającymi przed nimi już mieli. A każda taka kolejna szansa mogłaby tylko procentować.
Drągowski to z kolei zawodnik, który wprawdzie nie raz już na zgrupowaniu drużyny narodowej był, ale rzadko kiedy łapał piłkę w meczach oficjalnych. Debiut zaliczył w październiku 2020 roku, gdy biało-czerwoni mierzyli się przed własną publicznością w wygranym 5:1 spotkaniu z Finlandią. Drugi – i jak dotąd ostatni – występ zaliczył z kolei w czerwcu 2022 roku na wyjeździe z Belgią (1:6). Raz zagrał więc za kadencji Jerzego Brzęczka, raz wysłał go w bój Czesław Michniewicz, a hat-tricka dopełnić ma Probierz.
Na potwierdzenie przewidywań dotyczących decyzji Probierza trzeba poczekać do piątkowego wieczora, ale jeśli selekcjoner rzeczywiście zdecyduje się postawić na 27-letniego piłkarza Panathinaikosu, to jednak trudno będzie tę decyzję zrozumieć. Trudno wyobrazić sobie, by ten nagle miał zrobić furorę i zostać na stałe „jedynką” w kadrze – zwłaszcza że sam Probierz wcześniej nie dzielił się z opinią publiczną wątpliwościami dotyczącymi Skorupskiego lub Bułki. Trudno zresztą by się dzielił – obaj bronili solidnie, a poziom ich gry sprawiał raczej, że pozostawało odpowiedzieć na pytanie „który lepszy”, a nie „który popełni mniej błędów”.