Na „ty” z wielka piłką
No i tak, jak powiedział pan Matthaeus… – zawahał się przez chwilę w pomeczowym wywiadzie dla Sky Jonathan Burkardt, bohater nietypowego Topspielu w Bundeslidze, w którym St. Pauli grało z Mainz. Wzbudziło to powszechną wesołość prowadzącego studio Sebastiana Hellmanna i samego Lothara, który po chwili z uśmiechem na ustach przybił piątkę z 24-letnim napastnikiem Moguncji i przestał być dla niego „panem Matthaeusem”, a stał się po prostu „Lotharem”, proponując zachwyconemu i onieśmielonemu piłkarzowi nieco mniej formalną relację. Scena prozaiczna, ale i poniekąd symboliczna. Burkardt zaczyna być na „Ty” z wielką piłką. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć.
Po wspomnianym wyżej meczu z St. Pauli, w którym „Jonny” ustrzelił Doppelpacka, Mainz wrzuciło na swoje socjale post z jego zdjęciem i dopiskiem: „Julian, dzięki za telefon!”. To, co w sobotni wieczór miało być niewinnym żartem, następnego dnia stało się rzeczywistością. Julian Nagelsmann rzeczywiście zadzwonił i w awaryjnym trybie dowołał do kadry napastnika Mainz w zastępstwie za kontuzjowanego Kaia Havertza. I jest to powołanie ze wszech miar zasłużone. Burkardt jest w znakomitej formie i to nie tylko w tym sezonie, a w całym roku 2024. W 22 meczach ligowych trafił aż 13 razy, a trzeba pamiętać, że gra w zespole, który w poprzednim sezonie niemal do samego końca walczył o uniknięcie degradacji, a i w tym częściej będzie musiał oglądać się za siebie, niż patrzeć w górę tabeli. Żadna inna niemiecka „dziewiątka” nie trafiała w tym okresie częściej od niego. 8 bramek, jakie zdobył w rundzie wiosennej dla drużyny Bo Henriksena, były kluczem do utrzymania. Nie udałoby się tego celu osiągnąć bez Nadiema Amiriego czy Brajana Grudy, ale też i bez Jonathana Burkardta.
Do dwóch razy sztuka
„Jonny” nie po raz pierwszy trafia na orbitę kadry, choć oczywiście po raz pierwszy został do niej oficjalnie powołany. Świetna jesień sezonu 21/22 sprawiła, że znalazł się on w notesie Hansiego Flicka. Ten nawet ponoć dzwonił do niego i zapewniał, że znajduje się on w szerokim, reprezentacyjnym spektrum, ale ostatecznie do powołania nie doszło. Runda wiosenna 2022 już taka udana dla Burkardta nie była, a jesienią tego samego roku zaczął się dla niego prawdziwy koszmar. Wykryto u niego obrzęk szpiku kostnego w stawie kolanowym, co sprawiło, że „Jonny” był wyłączony z piłki przez ponad rok. Wrócił do grania późną jesienią 2023 roku, zdołał połapać jeszcze parę meczów i minut, ale potrzebował czasu, by wrócić do formy. Ta nadeszła wiosną tego roku i trwa do teraz.
Jakim napastnikiem jest Jonathan Burkardt? Agresywnym i niewygodnym dla przeciwnika. To typ zawodnika, który faktycznie jest pierwszym obrońcą swojej drużyny. Lata gry w Mainz pod okiem Bo Svenssona sprawiły, że znakomicie funkcjonuje w wysokim pressingu. Burkardt bardziej pasuje do gry transmisyjnej niż do ataku pozycyjnego, ale ten zadziorny styl gry sprawia, że i w meczach z nisko ustawionym rywalem, jest w stanie dać swojej drużynie wiele korzyści. Mimo że jest zawodnikiem prawonożnym, radzi sobie znakomicie także i lewą nogą, no i co bardzo istotne – mimo nie najlepszych warunków fizycznych (183 cm wzrostu), świetnie gra w powietrzu. Ma znakomity timing i dobry wyskok, w czym przypomina nieco swojego idola z lat dziecięcych, czyli Miro Klose. Z 5 goli, jakie strzelił do tej pory w tym sezonie, aż trzy padły po strzałach głową. No i do tego jest bardzo sprytny, co pokazał choćby we wspomnianym wyżej meczu z St. Pauli przy golu na 1:0.
Jest absolutną maszyną w pojedynkach z obrońcami, a do tego jest niezwykle groźny w polu karnym – tak swojego podopiecznego charakteryzuje jego obecny trener klubowy Bo Henriksen, który jeszcze przed nominacją dla Burkardta mówił z lekkim przekąsem, że Niemcy muszą mieć napastników klasy światowej w swojej kadrze, skoro nie ma w niej miejsca dla „Jonny’ego”. Nie wiedział jeszcze wtedy, co wydarzy się następnego dnia.
Nawiązując do klasyki polskiego kina – z Burkardtem jest jak z Aleksem z „Fuksa”. Parafrazując kwestię wypowiadaną przez biznesmena Bagińskiego, można by za nim powtórzyć: – Jonny? Przecież to jeszcze dzieciak, on ma dopiero…, o k…, 24 lata! Ze względu na stan zdrowia, Burkardt w ostatnim czasie dość często znikał nam z radarów, przez co można było odnieść wrażenie, że czas się dla niego zatrzymał. Tymczasem to już nie jest młody talent, a w pełni ukształtowany piłkarz, gwiazda i lider swojego zespołu, który na dodatek został jego kapitanem, a za chwilę może też stać pełnoprawnym reprezentantem Niemiec. Kilkanaście miesięcy temu, można się było zastanawiać, czy dla chłopaka, który przez ponad rok nie grał w piłkę, nie zrobi się za chwilę za ciasno w Mainz i czy nie trzeba będzie się odbudować w jakimś słabszym klubie. Dziś uprawnione wydaje się być pytanie, czy jemu samemu w tej Moguncji nie robi się już trochę za ciasno i czy nie czas na zrobienie kolejnego kroku w rozwoju. Rok w piłce to jednak cała epoka.