Real chce udowodnić, że Bellingham został skrzywdzony
Remis 1:1 w sobotnim meczu z Osasuną może mieć przykre konsekwencje dla Realu Madryt. Niewykluczone, że Królewscy wkrótce stracą pierwsze miejsce w tabeli La Liga. Kibice mistrzów Hiszpanii nie skupiają się jednak na wyniku. Wszystko przez sytuację, która miała miejsce w 39. minucie meczu. Jude Bellingham głośno protestował po jednej z decyzji sędziego Jose Luisa Munuery Montero. Hiszpański arbiter postanowił wyrzucić reprezentanta Anglii z boiska.
Jak się okazało, w raporcie meczowym Munuera Montero zapisał, że pomocnik powiedział do niego “fuck you”. Bellingham twierdzi jednak, że powiedział “fuck off”. Swojego podopiecznego broni też Carlo Ancelotti. Legendarny szkoleniowiec podkreślił, że sędzia mógł źle zrozumieć słowa gwiazdy. Zaznaczył też, że wyrażenie “fuck off” nie jest obraźliwe.
Wszystko wskazuje na to, że Bellinghamowi grozi zawieszenie. Według informacji hiszpańskiego portalu “AS” Real chce jednak zwrócić się do Komisji Dyscyplinarnej RFEF. Władze klubu mają przekazać nagrania, na których dokładnie słychać, co mówi 21-latek. Może się okazać, że o surowości kary przesądzi jedno słowo. Za obrazę sędziego można zostać zdyskwalifikowanym nawet na 12 spotkań. Jeśli jednak okaże się, że Królewscy mają rację, Anglik może zostać zawieszony na dwa mecze.
Komisja Dyscyplinarna RFEF ma podjąć decyzję w sprawie Bellinghama już w środę. Real może odwołać się od wyroku. Strata Anglika zdecydowanie nie byłaby na rękę mistrzom Hiszpanii. Podopieczni Carlo Ancelottiego mają obecnie punkt przewagi nad drugim w tabeli Atletico Madryt. Do końca sezonu La Liga zostało 14 kolejek.