Mecz ostatniej szansy dla Śląska
Śląsk Wrocław przystępował do tego spotkania z niezwykle trudnej pozycji. Podopieczni Michała Hetela po dotychczasowych 17 meczach mieli na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo. W pełni zasłużenie zajmują ostatnią pozycję w PKO BP Ekstraklasie. Po porażkach z Puszczą Niepołomice i Lechią Gdańsk miało być to spotkanie ostatniej szansy. Mimo nawoływania do mobilizacji na stadionie nie zjawiło się niestety wielu kibiców.
Michał Hetel zdecydował się na szereg zmian w składzie, które miały dać pozytywny impuls. Atmosfera w Radomiaku również nie jest najlepsza. Podopieczni Bruno Baltazara mają swoje problemy, więc wyjazd do Wrocławia wcale nie był dla nich równoznaczny z dopisaniem sobie ważnych trzech punktów.
Śląsk Wrocław od początku rywalizacji starał się zaskoczyć swoich rywali. Szansę miał między innymi rzucany po pozycjach Mateusz Żukowski. Tym razem 23-latek zagrał na lewym skrzydle. Zszedł do środka pola i oddał strzał, ale Maciej Kikolski nie miał żadnych problemów. Popisał się spokojną interwencją. W drużynie gości aktywny był z kolei Rafał Wolski, który w jednej z akcji widowiskowo mijał kolejnych obrońców, ale końcowo dograł niecelnie.
Niespodziewane prowadzenie Śląska
W przeważającej części pierwszej połowy zdecydowanie nie było to porywające widowisko. Żadna ze stron nie potrafiła przejąć inicjatywy. Gra była bardzo chaotyczna, najbardziej zagorzali fani, którzy pojawili się na ostatnim meczu PKO BP Ekstraklasy w tym roku kalendarzowym, widzieli szereg błędów w wykonaniu większości zawodników. Gdy dodamy do tego festiwal żółtych kartek po obu stronach, klaruje nam się obraz tego spotkania
Dowodem tego był gol, który padł w 33. minucie rywalizacji. Petr Schwarz, który wykonywał rzut wolny w bocznym sektorze, wrzucił piłkę w pole karne Radomiaka. Niespodziewanie odbiła się ona od głowy Bruno Jordao. Zmiana toru lotu futbolówki sprawiła, że minął się z nią Kikolski i WKS wyszedł na prowadzenie.
Świetna odpowiedź Radomiaka
Już na samym początku drugiej części spotkania Radomiak strzelił wyrównującego gola. Autorem trafienia był jeden z liderów zespołu Jan Grzesik. Najpierw zza pola karnego uderzał Jordao. Jego strzał zablokował Aleksander Plauszek. Obrońca Wojskowych zrobił to jednak tak nieumiejętnie, że piłka wylądowała pod nogami gracza rywali. Grzesik dostał prezent, który udało mu się wykorzystać mimo kopnięcia piłki niemal prosto w Tomasza Loskę.
Grzesik show
Co ciekawe, to Radomiak poszedł za ciosem. Grzesik po raz kolejny idealnie znalazł się w polu karnym. 30-latek w 63-minucie miał już na swoim koncie dublet. Defensorzy Trójkolorowych nie byli w stanie go upilnować. Gracze ofensywni nie byli zresztą lepsi. Śląsk nie był stanie zagrozić bramce gości.
Przebiegu meczu nie zmieniły nawet korekty w składzie. Wrocławianie po raz kolejny wyglądali bardzo źle. Radomiak wykorzystał niemoc gospodarzy. Gdyby tego było mało, gospodarze kończyli ten mecz w dziesiątkę. Z boiska wyleciał kapitan Wojskowych Peter Pokorny.
Zwycięstwo pozwala Radomiakowi spokojnej patrzeć w przyszłość. Drużyna Bruno Baltazara odskakuje od strefy spadkowej. Kończą ten rok na 12. pozycji w ligowej tabeli. Zupełnie inne nastroje panują we Wrocławiu. WKS jest na samym dnie PKO BP Ekstraklasy. Pogrążony w kryzysie zespół ma zaledwie dziesięć punktów po 18 meczach. Kto by pomyślał, że wicemistrzowie Polski będą na prostej do spadku.
*Reklama
Oglądaj Ligę Mistrzów i Ekstraklasę w Canal +
Śląsk Wrocław — Radomiak Radom 1:2
33’ Jordao (samobój) – 48’, 63’ Grzesik
Śląsk: Loska — Szota (61’ Ortiz), Paluszek, Petrov, Matsenko (52’ Bartolewski), Pokorny, Schwarz, Ince (76′ Musiolik), Żukowski (76′ Sharabura), Jasper (61’ Jezierski), Świerczok
Radomiak: Kikolski — Jakubik (77′ Cielemęcki), Rossi, Luizao, Henrique, Donis, Grzesik, Alves, Jordao (61’ Kaput), Zimovski (46’ Ramos), Wolski (90′ Banach)
Czerwona kartka: 90′ Pokorny
Sędzia: Łukasz Kuźma