PZPN nie widzi swoich błędów
Superpuchar Polski był jedną wielką organizacyjną klapą. PZPN popełnił szereg błędów, które poskutkowały ośmieszeniem rangi wydarzenia. W efekcie na Stadionie Narodowym zameldowało się zaledwie 10 935 widzów, co jest najgorszą frekwencją w historii obiektu. Odpowiedzialność za szopkę ze znalezieniem odpowiedniego terminu, miejscem organizacji meczu, jak i późniejszym przenoszeniem powinna spoczywać na barkach PZPN. Tymczasem związek spycha winę na kluby, a w szczególności Jagiellonię. Takie wnioski z rozmowy Mateusza Borka z Łukaszem Wachowskim, sekretarzem generalnym PZPN, wyciągnął Piotr Domagała.
— Superpuchar Polski to od wielu lat mecz, którego nikt nie chce rozgrywać i który nikomu nie jest do niczego potrzebny. Pamiętam jeszcze te spotkania rozgrywane na innych stadionach – nigdy nie było czuć tam atmosfery piłkarskiego święta. Z tej rozmowy z panem Łukaszem wyniosłem wrażenie, jakby cała odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w ostatnim czasie, była zrzucona na kluby – zaczął dziennikarz.
— W ostatnich zdaniach miałem wrażenie, że głównym winnym była wręcz Jagiellonia. Że to Jaga zaproponowała ten termin, że to oni chcieli teraz grać, że Wisła była gotowa grać w jakimkolwiek innym terminie. A wcześniej to nie wypadało bo jednym i drugim szło dobrze w eliminacjach do europejskich pucharów, że trzeba było to docenić… To taka straszna spychologia, bardzo mi się to nie podoba, bo to po prostu umywanie rąk od całego zdarzenia – kontynuował.
— Wiemy, jaka przaśna historia temu wszystkiemu towarzyszyło. Zastanawialiśmy się przez wiele miesięcy, czy to będzie organizowane w naszym kraju, czy może w Stanach Zjednoczonych. Te wszystkie absurdalne pomysły o Chicago, Miami, Turcji… Jak to w ogóle brzmi. Mam absmak jak słyszę to tłumaczenie, jak widzę to przerzucanie odpowiedzialności. “To nie my, my byliśmy gotowi zrobić to, zrobić tamto” – podsumował Domagała.
“Przesłuchanie” Mateusza Borka z Łukaszem Wachowskim oraz “Moc Futbolu” można obejrzeć klikając w link poniżej.