Obie drużyny znają się na wylot, bo we wtorek spotkają się w tym sezonie już po raz czwarty. BVB i PSG trafiły do grupy śmierci, gdzie rywalizowały także z Milanem i Newcastle. Pierwsze starcie francusko-niemieckie zakończyło się wygraną PSG 2:0. Później padł remis 1:1. A do półfinałowego rewanżu Borussia podchodzi z jednobramkową zaliczką z Dortmundu (1:0).
I choć środowy rewanż Realu z Bayernem (2:2), rzecz jasna, wzbudza większe zainteresowanie, to rywalizacja Borussii i PSG jest pełna smaczków. Patrząc z szerszej perspektywy, to przede wszystkim starcie romantycznej wizji futbolu, w której kibic jest podmiotem, z katarską żądzą sukcesu, gdzie futbol jest raczej środkiem do celu, którym jest po prostu promowanie i wybielanie Kataru. Ale skupmy się na sporcie.
Borussia rozczarowała w Bundeslidze, gdzie zajmuje dopiero piąte miejsce, jednak odbiór obecnego sezonu może zmienić piękna przygoda w LM. Najpiękniejsza od 2013 roku i ekipy Juergena Kloppa, która poległa dopiero w finale z Bayernem.
Tamten finał doskonale pamięta 34-letni Marco Reus, jedyny obok Matsa Hummelsa, który grał wtedy na Wembley. Różnica między nimi jest taka, że stoper może pocieszyć się złotem mundialu i sześcioma mistrzostwami Niemiec.
Reusowi liczne urazy zabrały mistrzostwa świata w 2014 roku, a także transfer do większego klubu. Już wiadomo, że po sezonie odejdzie z BVB. I choć spędził w Dortmundzie 12 lat, a jego statystyki są obłędne (169 goli i 130 asyst w 425 meczach), to do dziś brakuje mu znaczących sukcesów. Dwa Puchary Niemiec i trzy Superpuchary to zbyt skromne wpisy w CV, jak na tak utalentowanego piłkarza.
– Marco Reus z całym swoim piłkarskim życiorysem – idealnie wpisuje się w rolę symbolu, czy nawet legendy Borussii Dortmund. Jedno i drugie generowało przez lata przeplatające się nawzajem sprzeczne emocje. Podziwiałeś ich, by za minutę im współczuć. Raz byłeś zachwycony, a już za chwilę rozczarowany. Kiedy się śmiali, to już wiedziałeś, że za moment będą płakać. Jeden z niemieckich dziennikarzy stwierdził ostatnio, że Reus to jeden z największych piłkarskich „what-if’sów” w historii światowej piłki. I trudno nie przyznać mu racji. Mówisz Reus i myślisz sobie – co by było, gdyby nie te kontuzje? Gdzie by grał? Co by osiągnął? – pisał na łamach Kanału Sportowego Tomasz Urban.
W drużynie Edina Terzicia nie brakuje piłkarzy o ciekawych życiorysach, naznaczonych cierpieniem. Straszyć PSG zamierza też Jadon Sancho, którego 3,5 roku temu Borussia sprzedała Manchesterowi United za 85 milionów euro, ale kilka miesięcy temu Anglik wrócił z podkulonym ogonem.
No i nie można zapominać o 31-letnim Niclasie Fuellkrugu, który w karierze nie wygrał jeszcze niczego, niedawno grał w drugiej lidze niemieckiej, a w LM dopiero debiutuje. Ale to przecież właśnie jego gol daje Borussii nadzieję, że po 11 latach przerwy wróci na Wembley walczyć o Puchar Europy.
To nie tylko ostatni taniec Reusa
Ostatnią szansę na wygranie LM w paryskich barwach będzie miał Kylian Mbappe, którego letnia przeprowadzka do Madrytu wydaje się przesądzona. Najbliżej sukcesu był w 2020 r., gdy lepszy okazał się Bayern. Dwa poprzednie sezony, to dwie wpadki w 1/8 finału.
Mbappe w tym sezonie strzelił już 43 gole, w tym osiem w LM, tyle samo co Harry Kane z Bayernu.
– Nie można go zatrzymać w pojedynkę. Musimy się przed nim bronić całym zespołem. (…) Ale PSG to nie tylko Mbappe. Dookoła Kyliana jest wielu bardzo dobrych graczy – przekonuje Hummels.
W PSG, względem poprzedniego sezonu, nie ma już Neymara i Leo Messiego, ale Mbappe i tak jest godnie otoczony. Wysoką formą imponuje Vitinha oraz Bradley Barcola, 21-letni skrzydłowy, który przebojem się wdarł do pierwszego składu. Defensywa gości będzie musiała także uważać na Ousmane’a Dembele, który do PSG trafił z Barcelony, ale wcześniej przecież reprezentował właśnie Borussię.
Dembele też ma coś do udowodnienia. W Katalonii nikt za nim specjalnie nie tęskni, ale przebojowy skrzydłowy, gdy tylko nie w stanie z łóżka lewą nogą, to potrafi rozmontować każdą formację obronną.
Wreszcie wtorkowy mecz będzie także dużym sprawdzianem dla Luisa Enrique, który w 2015 r. zdobył z Barceloną potrójną koronę, ale jego notowania od tamtego czasu spadły. Mistrzostwo Francji to obowiązek PSG, głównym celem jest przecież LM. Enrique zdaje sobie sprawę z siły Borussii, ale i własnego zespołu.
– Możemy strzelić dwa gole w trzy sekundy, ale w tym czasie możemy też stracić dwie bramki – przekonuje Hiszpan.
Awans do finału to jednak dopiero połowa sukcesu. Co najwyżej połowa, bo to zwycięzca środowego półfinału będzie faworytem czerwcowego finału na Wembley.
PSG – Borussia. Przewidywane składy
Paris Saint-Germain: Donnarumma – Hakimi, Marquinhos, Danilo Pereira, Nuno Mendes – Vitinha – Zaire-Emery, Fabian – Dembele, Mbappe, Barcola
Borussia Dortmund: Kobel – Ryerson, Hummels, Schlotterbeck, Maatsen – Can – Sabitzer, Brandt – Adeyemi, Fuellkrug, Sancho