Real melduje się w ćwierćfinale
Rewanżowe starcie na Metropolitano pomiędzy madryckimi ekipami miało niesamowity przebieg. Od 27 sekundy gospodarze prowadzili po trafieniu Conora Galleghera i do samego końca wynik nie uległ już zmianie. Nie zmieniła tego również dogrywka, po której wynik wciąż brzmiał 1:0 na korzyść Atletico Madryt.
Do rozstrzygnięcia potrzebna była więc seria rzutów karnych, która zaczęła się od trzech celnych trafień – do siatki trafiali Kylian Mbappe, Alexander Sorloth i Jude Bellingham. W następnej serii do siatki trafił również Julian Alvarez, ale po chwili Szymon Marciniak zasygnalizował, że bramka nie zostanie uznana – Argentyńczyk dwukrotnie dotknął piłki.
Później szansą dla gospodarzy było jeszcze pudło Lucasa Vazqueza, ale swojej próby nie wykorzystał także Marcos Llorente. Odpowiedział na to Antonio Rudiger, który znalazł drogę do siatki i wprowadził Real Madryt do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Powtórki potwierdzają przewinienie Alvareza
Sytuacja z karnym Alvareza wzbudziła najwięcej kontrowersji. Argentyńczyk faktycznie poślizgnął się przy oddawaniu strzału, ale na pierwszy rzut oka niemal niemożliwe było dostrzeżenie, czy zgodnie z decyzją sędziego faktycznie dwukrotnie dotknął piłki, zanim trafiła ona do siatki.
W sieci niemal od razu pojawiło się mnóstwo ujęć, nagrań i stopklatek, które potwierdzają, że napastnik Atletico Madryt zaliczył niezgodną z przepisami próbę. Przed strzałem prawą nogą, minimalnie dotknął piłkę lewą nogą, co było możliwe do zaobserwowania wyłącznie w powtórkach w zwolnionym tempie.
Choć z punktu widzenia przepisów decyzja ta jest prawidłowa (brawa dla Szymona Marciniaka i jego zespołu), inną kwestią pozostaje to, czy takie sytuacje powinny skutkować cofnięciem decyzji o uznaniu trafieniu. Przynajmniej w przypadku Alvareza, pierwszy kontakt z piłką był na tyle nieznaczny, że nie miał praktycznie żadnego wpływu na to, że pokonał Thibauta Courtoisa.