Sezon Manchesteru City do zapomnienia
Degrengolada – takie słowo chyba najdobitniej oddaje to, jak wygląda forma Manchesteru City w tym sezonie. Oczywiście, wciąż mówimy o czwartej obecnie sile Premier League i aktualnie panującym mistrzu Anglii, ale to nie wystarczy. W ostatnich latach drużyna Pepa Guardioli przyzwyczaiła do zdecydowanie lepszej gry i wyników, a jej bieżącą dyspozycję należy rozpatrywać w kategorii gigantycznego rozczarowania.
Z czysto statystycznego punktu widzenia, sam bilans Manchesteru City w tym sezonie wygląda po prostu rozczarowująco. Po 40 rozegranych meczach we wszystkich rozgrywkach, na koncie ma już 13 porażek, czyli niemal dwukrotnie więcej niż przed rokiem (7), wykręcając przy tym średnią zaledwie 1,68 punktu na spotkanie (w ubiegłym sezonie 2,37).
Najwięcej zarzutów w kontekście gry mistrza Anglii dotyczy defensywy i widać to również w liczbach. Po starciu z Realem Madryt łącznie we wszystkich rozgrywkach Obywatele stracili już 66 goli. To tyle samo, co… w całym poprzednim sezonie.
Do końca bieżącego sezonu Manchester City rozegra jeszcze co najmniej 14 meczów (13 w Premier League i przynajmniej jeden w FA Cup). Z góry można więc zakładać, że bilans będzie wyglądał jeszcze słabiej. Więcej porażek niż w tych rozgrywkach Obywatele notowali bardzo dawno temu – w sezonach 2015/16 (15 w 59 meczach), 2014/15 (14 w 51 meczach) i 2009/09 (23 w 56 meczach).
Druzgocące liczby i statystyki
O ile wynik 2:3 w pierwszym spotkaniu mógł zwiastować jeszcze emocje w rewanżu na Santiago Bernabeu, to w rzeczywistości “Królewscy” awansowali do 1/8 finału ze względnie dużym spokojem. Z punktu widzenia mistrzów Anglii, porażka 1:3 sprawiła, że pojawiła się spora lista faktów i statystyk, które wręcz nie przystoją drużynie na takim poziomie.
- Była to 13. porażka Pepa Guardioli jako trenera w obecnych rozgrywkach. Nigdy wcześniej nie zanotował sezonu, w którym aż tak często musiał schodzić do szatni jako przegrany, nawet w pierwszym sezonie w FC Barcelonie (wówczas tylko siedem).
- Również po raz pierwszy w karierze Hiszpanowi zdarzyło się odpaść ze swoją drużyną we wcześniejszej fazie, niż 1/8 finału Ligi Mistrzów. A jest to 16. rok, w którym prowadzi zespoły w tych rozgrywkach.
- Historyczną rzeczą był również czas, po jakim Kylian Mbappe trafił do siatki na 1:0. Francuz potrzebował do tego nieco ponad 3,5 minuty. Wcześniej tak szybko Manchester City stracił gola w Lidze Mistrzów prawie 6,5 roku temu, kiedy to Ishak Belfodil z Hoffenheim wpisał się na listę strzelców po zaledwie 43 sekundach.
- Sam Kylian Mbappe stał się również jednym z “koszmarów” Pepa Guardioli, jeśli chodzi o Ligę Mistrzów. Francuz w pojedynkach z jego zespołami strzelił już siedem goli, czyli tyle samo, co Leo Messi.
- Wspomniana wcześniej defensywa Manchesteru City w obu meczach z Realem Madryt dopuściła rywali do aż 35 strzałów. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby zespół prowadzony przez Pepa Guardiolę przyjął aż tyle uderzeń w dwumeczu w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. To bardzo wymowne.
- Mistrzowie Anglii zakończyli udział w bieżącej edycji Ligi Mistrzów z zaledwie trzema zwycięstwami na koncie (30% wygranych spotkań). To najgorszy wynik od 10 lat – w sezonie 2014/15 odnieśli tylko dwa triumfy.
Manchester City się… stacza?
Z czysto obiektywnego punktu widzenia, zostawiając wszelkie animozje i upodobania na boku, przykro patrzy się na upadek Manchesteru City. Upadek – to słowo wcale nie jest przesadą, bo skoro dana drużyna przyzwyczaja do tak kosmicznej gry, jak w ostatnich latach, to zarówno powyższe statystyki, jak i odpadnięcie z Ligi Mistrzów w takim stylu jest sytuacją bez precedensu. A symptomów poprawy wcale nie jest tak dużo.
Choć Pep Guardiola może jeszcze zakończyć sezon w miarę pozytywnie (do TOP 3 w Premier League traci tylko trzy punkty), raczej nikt nie spodziewał się tego, że będzie on kompletnie do zapomnienia. Długa absencja Rodriego była często wspominanym czynnikiem, który miał przełożyć się na formę całej drużyny, ale to by było zbyt proste, aby zwalać winę wyłącznie na to. Choć mówimy o zdobywcy Złotej Piłki, nie należy całej winy zrzucać na jego nieobecność.
Czy zatem porażki 1:3 i pożegnania się z Ligą Mistrzów w taki sposób można było się spodziewać? Zdecydowanie tak. Manchester City jest cieniem zespołu, który przed rokiem sięgał po mistrzostw kraju i toczył pasjonujący bój z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Problemy w klubie się tylko nawarstwiają, a to co stało się w środowy wieczór na Santiago Bernabeu, jest tylko tego przykrą konsekwencją.