HomePiłka nożnaPirulo szczerze o błędzie ŁKS-u: Zabrakło cierpliwości. On miał na nas klarowny pomysł [WYWIAD]

Pirulo szczerze o błędzie ŁKS-u: Zabrakło cierpliwości. On miał na nas klarowny pomysł [WYWIAD]

Źródło: Własne

Aktualizacja:

– Sądzę, że ŁKS-owi zabrakło cierpliwości do trenera Moskala. Teraz możemy tylko gdybać, czy byłoby lepiej, jeśli by został – mówi Pirulo, nowy kapitan łódzkiej drużyny, w szczerej rozmowie z „Kanałem Sportowym”.

Pirulo

Piotr Matusewicz / PressFocus

Pirulo niedawno został nowym kapitanem ŁKS-u i jak na lidera przystało szczerze opowiedział o swoich problemach, zmianach oraz błędach i decyzjach klubu. Czy czuje się legendą? Dlaczego nie błyszczał obok Daniego Ramireza? Do kogo łodzianom zabrakło cierpliwości? Z jakiego powodu Piotr Stokowiec poniósł klęskę? Z czym zmagał się Hiszpan przez cały miniony sezon? Kto namówił go na wyjazd do Polski? Z jakich klubów z Ekstraklasy miał konkretne oferty? Kiedy ŁKS miał najsilniejszą drużynę? Zapraszamy do lektury.

Duże zmiany dla Pirulo

Zacznijmy od najważniejszej rzeczy, związanej z poprzednim, trudnym dla ciebie sezonem – jak się czujesz?

Dobrze, dziękuję. W trakcie presezonu mogłem trenować bez żadnych kłopotów i jestem z tego powodu zadowolony. Miniony sezon był dla mnie trudny ze względu na kontuzje. Urazy nękały mnie w zasadzie przez cały rok. Teraz cieszę się, ponieważ nie ma żadnego problemu, bólu, co jest najważniejsze. Mogę normalnie trenować.

Z czego wynikały twoje kłopoty zdrowotne z poprzedniego sezonu?

Szczerze… Nie wiem, co odpowiedzieć.

Czyli zwyczajnie pech?

Chyba tak. Była druga kolejka poprzedniego sezonu w Ekstraklasie, wyjazdowy mecz z Ruchem, podczas treningu chciałem wykonać podanie i nagle doznałem kontuzji kolana. Zależało mi na szybkim powrocie, aby pomóc drużynie, ale finalnie nigdy nie czułem, iż jestem w pełni sił. Wracałem do treningu, czułem ból, leczyłem się, było lepiej, więc znów wracałem do treningu, zaczynało boleć… I tak ciągle.

A jak oceniasz na tę chwilę twoją dyspozycję stricte sportową? Opinie ze strony kibiców ostatnio były jednoznaczne – to nie jest najlepsza wersja Pirulo. A z twojej perspektywy?

Być może mają rację. To lato było dla mnie nieco inne niż poprzednie, choćby z tego względu, że grałem i będę grał na innej pozycji niż dotychczas. Wcześniej miałem może trochę więcej wolności Mogłem grać bardziej 1 na 1, czyli tak, jak zawsze lubiłem. Teraz, po zmianie trenera oraz przejściu na inny system, jestem ustawiony w środku i mam więcej zadań oddziałujących na cały zespół.

Zmieniła się moja rola i staram się dać z siebie jak najwięcej. Nie chciałbym, aby ludzie w to wątpili. Zobaczymy, jak to wyjdzie w lidze. Może wtedy przekonam fanów, by zmienili zdanie.

Jak się czujesz na nowej pozycji?

W środku pola musisz więcej pracować taktycznie np. w pressingu. Jesteś też bardziej zależny od swoich kolegów. Kiedy występujesz na skrzydle jest prościej, bo raczej skupiasz się na grze do przodu i patrzysz głównie przed siebie. W centralnej części boiska jest trudniej, ale trenerzy uważają, że tutaj bardziej pomogę drużynie.

Czy zmiana boiskowej roli jest jakoś połączona z twoimi problemami zdrowotnymi z poprzedniego sezonu?

Nie wiem. Muszę przyznać, że dobrze czułem się na skrzydle, ale teraz zależy mi na tym, żeby jak najlepiej wywiązywać się z nowych obowiązków i sprostać temu wyzwaniu.

Zdaje mi się, że pod względem fizycznym wróciłem do właściwej formy. Zawsze lubiłem dużo biegać, więc czy będę musiał biegać “od pudła do pudła” czy po linii bocznej – w porządku. Zrobię to tam, gdzie trener będzie potrzebował.

Te kluby chciały kupić Pirulo

Czujesz się legendą ŁKS-u?

Skoro koledzy i ludzie tak mówią… (śmiech). Zawsze miło słyszeć coś takiego. Zaczynam tutaj 6. sezon i cieszę się, że stałem się częścią historii klubu. Zaliczyliśmy razem awans do Ekstraklasy, a kibice często byli szczęśliwi dzięki temu, jak wykonywałem moją pracę. Ich radość rekompensuje wiele.

Spadek do niższej ligi to często jednak taki moment, kiedy myśli się o transferze. Myślałeś o tym w minionych miesiącach?

Mam jeszcze rok kontraktu i skupiałem się na tym, by spokojnie pracować. Zawsze powtarzałem, że wraz z rodziną bardzo dobrze czujemy się w Łodzi. Moja córka chodzi do szkoły podstawowej i to również jest dla mnie bardzo ważne. Nie mógłbym podjąć takiej decyzji egoistycznie.

Oczywiście ten poprzedni rok był słaby pod wieloma względami. Miałem nadzieję, iż pokażemy się z dobrej strony w Ekstraklasie, że ja bardziej pomogę w trakcie sezonu, ale wiele rzeczy poszło nie po naszej myśli. Jedną z nich były właśnie te moje kontuzje, o których wspominałem wcześniej. 

A w ciągu tych kilku minionych lat otrzymywałeś oferty z większych polskich klubów? Parę razy pojawiały się plotki, że chce cię ta czy inna drużyna z Ekstraklasy.

Prawda jest taka, że przez cały ten czas były tylko dwie konkretne oferty. Bo zainteresowanie i rozmowy to inna sprawa. Ale tak, że ktoś przedstawił swoje warunki, co może zaproponować w kontrakcie i tak dalej – to 2 razy. 

Pierwsza oferta przyszła ze Śląska Wrocław. Nie była jednak satysfakcjonująca dla ŁKS-u, więc zostałem i też byłem z tego zadowolony. Żaden problem. Druga propozycja pojawiła się ze strony Wisły Kraków. To było w tym sezonie, w którym później spadła z Ekstraklasy. Koniec końców zostałem na tak długi okres w ŁKS-ie. 

Powiem ci szczerze – kiedy przyjeżdżałem do Polski nie sądziłem, iż spędzę tutaj tak dużo czasu. Zmieniasz kraj, zderzasz się z inną kulturą, wszystko jest nowe… Ale później poczułem mnóstwo sympatii ze strony ludzi zarówno tych z trybun, jak i na mieście. Idziesz, pozdrawiają cię, pytają o zrobienie sobie zdjęcia, rozpoznają cię. To jest piękna pomoc z ich strony. Dzięki temu poczułem się w Łodzi jak w domu. Nigdy nie spędziłem w jednym klubie tyle czasu, co w ŁKS-ie. Skoro moja rodzina jest tu szczęśliwa, to ja też, więc wszystko dobrze się układa.

Skoro już mówisz o dużej rozpoznawalności wśród kibiców… Czy pod względem prestiżu różnica między grą w Polsce, a na przykład w Segunda División B jest duża?

W Hiszpanii największa uwaga skupia się na La Lidze i jej zapleczu. Segunda B pod tym względem jest nieporównywalna z Ekstraklasą czy 1. Ligą. Tutaj każdy mecz jest transmitowany w telewizji, a ich oddźwięk często bywa spory. Do tego możesz mieszkać w dużym mieście… Dzięki temu możesz poczuć się jak prawdziwy piłkarz (śmiech).

To jest dla was, piłkarzy, ważna rzecz, kiedy zastanawiacie się nad wyjazdem za granicę?

Kiedy już tu jesteś, zdajesz sobie sprawę, jak bardzo miejscowi ludzie kochają futbol. Wydaje mi się, że z każdym rokiem coraz bardziej. Do tego jest cała ta otoczka – z mediami, opakowaniem w telewizji, zaangażowaniem kibiców… 

Transfer dzięki żonie

Z drugiej strony Kiko Ramirez powiedział mi niegdyś, że hiszpański piłkarz, nawet grający na niższym poziomie, ma wszystko u siebie na miejscu i w teorii nie ma powodu, by wyjeżdżać. Rodzina jest blisko, do tego super klimat, świetna kuchnia. Czemu ty zdecydowałeś się opuścić ojczyznę?

(Chwila ciszy)

Sam nie wiesz? (śmiech)

Byłem bardzo szczęśliwy, grając w Hiszpanii, klub 15 minut od domu. Mogłem spędzać wiele czasu z moją rodziną, ale też z rodzicami, co wcześniej nie było możliwe. Tak sobie mówiłem – nie ma opcji, abym to zmieniał. Moja żona stwierdziła jednak: “Musisz wykorzystać tę okazję! Masz 28 lat, to może być twoja ostatnia szansa, aby zagrać w innym kraju, a jednocześnie zarabiać dobre pieniądze” i tak dalej…

Żona cię namówiła? To mnie zadziwiłeś. 

Tak, to ona mnie przekonała.

Zazwyczaj chyba jest tak, że najbliżsi wolą więcej stabilizacji. Bałeś się wyjazdu?

Bardzo. Moja córka miała wówczas 2 latka. Spędzała czas ze swoimi dziadkami, rozwijała z rówieśnikami, a nagle musisz zmienić jej całe życie. To mnie przerażało, ale moja żona zawsze była tego pewna: “Nie martw się, wszystko ułoży się dobrze, będziemy ci towarzyszyć”. Żona dała mi siłę na ten wyjazd. Bez niej by tego nie było – jestem pewien.

Wspomniałeś o swoim dziecku, a kiedy ty byłeś dzieckiem, to kogo miałeś za idola?

Zawsze uwielbiałem Ronaldinho i Zidane’a. Później jeszcze Iniestę, do tego oczywiście Cristiano czy Messiego.

W twoim kontekście jakoś pierwszy na myśl przyszedł mi David Silva.

Może i tak? Ja też często słyszałem, że mam coś z Arjena Robbena – na przykład pod względem prowadzenia piłki. 

A masz jakieś pozapiłkarskie hobby? Co robisz w wolnym czasie?

Mam zbyt mało wolnego czasu (śmiech). Jeśli masz dzieci, trudno o to. Poza treningami najwięcej czasu poświęcam córce. Od kiedy jestem w Polsce lubię padla, ale szczerze mówiąc rzadko kiedy mogę zagrać. Moja codzienna rutyna wygląda tak, że po treningu odbieram córkę ze szkoły, później spędzamy czas razem, bawimy się, jemy posiłek i dzień mija. W takim rytmie trudno jest robić coś jeszcze. Poza tym po prostu lubię spacerować po mieście.

Cruyff miał rację

Wróćmy na boisko, bo nie uciekniemy, od tego tematu. Dlaczego poprzedni sezon w wykonaniu ŁKS-u był tak słaby?

Po awansie w nas wszystkich było sporo nadziei. Wydawało nam się, że mamy bardzo mocne podstawy jako zespół. Dołączyli do nas dobrzy zawodnicy, aczkolwiek uważam, iż nie do końca pasowali do stylu gry, który chcieliśmy prezentować. W takiej sytuacji trudno odnaleźć odpowiedni balans, a w utrzymaniu równowagi nie pomaga też sytuacja, gdy co rok grasz w innej lidze. 

Ekstraklasa jest trudna i dało się zauważyć, że w grze brakowało nam dojrzałości. Były mecze, w których graliśmy dobrze, ale czegoś brakowało. Z kolei kiedy zalicza się kilka porażek z rzędu, podniesienie się po tym kosztuje dużo.

No właśnie, jak w takich sytuacjach reagować, aby to przełamać? Z perspektywy mentalnej to dość przytłaczające.

Według mnie mentalność to największa siła w dzisiejszym futbolu. Jeśli nie trzymasz podniesionej głowy, to nie wygrywasz i pech dosłownie się do ciebie przykleja. W takich momentach trzeba mieć trochę szczęścia, by na przykład wygrać mecz poprzez rzut karny albo coś w tym stylu. Faktycznie trudno jest wydostać się z takiego dołka.

Johan Cruyff mawiał, że w piłkę gra się przede wszystkim głową, a nie nogami.

Myślę, że miał rację. Dla mnie doskonałym przykładem tego jest Jagiellonia i to, co zrobiła w minionym sezonie. 

Jagiellonia to też dobry przykład na to, iż można zrobić dużo więcej z tymi samymi zawodnikami, jeśli po prostu masz na nich odpowiedni pomysł i plan. No ale wracając do ŁKS-u, w minionych latach skład pierwszej drużyny zmieniał się bardzo. Kiedy twoim zdaniem mieliście najmocniejszą “pakę”?

To jest spory paradoks, ale według mnie personalnie byliśmy najsilniejsi w sezonie, w którym nawet nie zakwalifikowaliśmy się do baraży i skończyliśmy ligę na 10. miejscu. To były te rozgrywki, gdy w składzie mieliśmy Samuela Corrala, Antonio Domingueza, Ricardinho, Mikkela Rygaarda… Wydaje mi się, że wtedy mieliśmy najmocniejszą drużynę. Niestety wówczas pojawiły się też problemy finansowe. Na szczęście to już przeszłość.

Co do zmian w kadrze ŁKS-u – ile czasu potrzebujesz, aby złapać odpowiednie “flow” z nowymi kolegami z drużyny?

W tym względem bardzo ważne są okresy przygotowawcze i te miesiące, kiedy poznajesz ludzi – zarówno w treningu, na boisku, jak i poza nim. Dla mnie to jest ważne, by dowiedzieć się również tego, jakim człowiekiem jest ktoś prywatnie. Pogadać na przykład o tym, czy jest tutaj sam, czy z rodziną? W trakcie presezonu spędzamy ze sobą dużo czasu. Są treningi rano i popołudniu, więc automatycznie poznajesz te osoby i kiedy startuje liga, jesteś już w odpowiednim punkcie pod tym względem.

A jak to jest z komunikacją na boisku? Trochę się śmiejemy z tego powiedzenia, że “język futbolu jest uniwersalny”, ale może niesłusznie?

Moim zdaniem faktycznie jest uniwersalny. To praktycznie niemożliwe, by nie rozumieć pewnych rzeczy w futbolu. W szatni natomiast praktycznie wszyscy dobrze mówią po angielsku i w tym języku się porozumiewamy. Natomiast ja w języku polskim rozumiem praktycznie wszystko, co jest związane z piłką nożną.

To co, przechodzimy na polski? (śmiech)

Chyba nie (śmiech). Kiedy jednak zachodzi potrzeba, jeden z asystentów pierwszego trenera tłumaczy rzeczy na hiszpański, ponieważ doskonale zna ten język. Na boisku zaś porozumiewamy się konkretnymi hasłami po polsku lub angielsku i nie mam z tym problemu. Tam akcja toczy się bardzo szybko, więc potrzebujesz raczej kluczowych słów niż perfekcyjnego języka.

W Polsce kibice często zwracają uwagę na liczbę obcokrajowców w składzie – zwłaszcza, kiedy dana ekipa akurat notuje gorsze wyniki. Wtedy to jest taka łatwa wymówka – nie idzie im, bo każdy jest z innej strony świata, nie rozumieją się, w szatni są grupki i tak dalej…

Zawsze potrzebujesz balansu. Według mnie jeśli wyjeżdżasz do Polski to powinieneś spróbować zaadaptować się odpowiednio do życia w danym kraju. Z drugiej strony, mówiąc o sprowadzaniu nowych piłkarzy, najbardziej liczy się ich jakość piłkarska. Jasne, lepiej nie mieć w składzie 20 obcokrajowców, ale jeżeli masz z 5-6 to jest okej. Ja, samemu będąc obcokrajowcem w Polsce, wolę sytuację, gdy w składzie jest kilku zawodników zza granicy, a nie sami miejscowi, lecz też nie tak, by w szatni byli sami przyjezdni.

Całkiem niedawno na przykład w Wiśle Kraków było 10 Hiszpanów.

Moim zdaniem to już było za dużo, chociaż oczywiście respektuję to, że inny klub mógł mieć po prostu swój pomysł na budowę drużyny. Koniec końców jednak jesteśmy w Polsce i trzeba zachowywać balans. Nawet mimo tego, iż język futbolu jest uniwersalny (śmiech).

Trudne chwile w ŁKS-ie

Dlaczego Pirulo w Ekstraklasie prezentuje się zdecydowanie gorzej niż w 1. Lidze, gdzie uchodził za gwiazdę w skali całych rozgrywek? Skąd ta różnica?

Nie ma co dyskutować z faktami – rzeczywiście na zapleczu Ekstraklasy robiłem dużo lepsze liczby niż w niej. Z mojego punktu widzenia to było tak, że podczas mojego pierwszego sezonu w ŁKS-ie brakowało mi odpowiedniej adaptacji. Uważam się za osobę powściągliwą, więc kosztowało mnie to trochę, by odnaleźć się w nowym środowisku.

Z kolei w kontekście minionego sezonu wskazałbym właśnie kontuzje, o których mówiliśmy wcześniej. Dodatkowo w jednym z pierwszych meczów miałem kilka sytuacji na strzelenie gola i gdybym jakąś wykorzystał, to też mogłoby sporo zmienić. Złapałbym wtedy więcej pewności, której wówczas potrzebowałem. Niestety tak się nie stało.

Straciłeś pewność siebie po zmarnowaniu tych paru okazji?

Nawet gdy grasz w piłkę od wielu lat, to takie coś cię zawsze w jakiś sposób dotyka. Gdybym takie same okazje miał w 1. Lidze, na 100 procent bym je wykorzystał, ale czasem podejmujesz decyzję w złym momencie i wszystko się odwraca. Na pewno trochę to na mnie wpływa i generalnie takie coś sprawia, że zaczynasz w siebie wątpić. W Ekstraklasie to od razu ma duże konsekwencje, a jeśli wsłuchujesz się w komentarze ludzi… Bywa to skomplikowane.

Właśnie z tego powodu prawie nie używasz social mediów? 

Nigdy ich za bardzo nie lubiłem.

Ale kumple zawsze mogą ci przeczytać, co o tobie piszą w internecie.

W poprzednim roku założyłem konto na Instagramie, żeby ludzie mogli mnie lepiej poznać, aczkolwiek szczerze powiem – staram się nie czytać opinii. Wcześniej wspominałeś na przykład, że kibice uważają, iż jeszcze nie jestem w najlepszej formie. Akceptuję krytykę, ponieważ nie pisano by tak, gdyby nie było ku temu powodów. Jednocześnie wyobraź sobie, że siedzisz przed komputerem i czytasz to wszystko… Wiadomo – kiedy jesteś w dobrej formie i strzelasz gole, to każdy cię chwali, a gdy ci nie idzie, jest odwrotnie. W odbiorze tych opinii też trzeba mieć balans.

Pirulo w cieniu Ramireza

Jak już przy opiniach kibiców jesteśmy, to zapytam cię o jedną, którą w minionym sezonie przywołowano wiele razy. Gdy rok temu do ŁKS-u wracał Ramirez, wiele osób twierdziło, że Dani i Pirulo nie powinni grać razem, ponieważ są zbyt podobni do siebie pod kątem stylu gry i to będzie przeszkadzało drużynie zamiast pomagać. Co o tym sądzisz?

Dani to świetny piłkarz, ale inny niż ja. Na boisku widzi rzeczy, których inni nie dostrzegają. Z mojego punktu widzenia różnimy się dość mocno.

Dlaczego?

Dani jest bardziej techniczny, bardziej kreatywny w kwestii rozumienia gry, a ja z kolei zawsze grałem więcej 1 na 1, mialem większy ciąg na bramkę. On raczej organizował grę, skupiał się na ostatnim podaniu. Ja lubię biegać, lubię prędkość.

Kiedy graliście razem, ty nie błyszczałeś, a gdy Daniego nie było w drużynie, już tak. Przypadek?

Myślę, że nie. To prawda, iż brakowało nam kompatybilności, mimo że zawsze mieliśmy doskonałe relacje i nasze rodziny również. Ale na boisku czasem brakuje lepszej komunikacji lub czegoś.

Kiedyś powiedziałeś w rozmowie z portalem igol.pl, że “ŁKS nauczył cię myśleć pozytywnie”. Co to właściwie oznaczało?

ŁKS ma wszystko, by na stałe zagościć w Ekstraklasie. Jest stadion, są kibice, mamy znakomite warunki treningowe, jest akademia – prawdopodobnie jedna z najlepszych w kraju. Potrzebujemy więcej stabilności. Dzieje się tu jednak wiele dobrego wewnątrz klubu i w sztabie, mamy świetnego dyrektora sportowego… Jest bardzo profesjonalnie. Biorąc to pod uwagę, masz prawo sądzić, że w przyszłości  da się osiągnąć dużo więcej, niż jest teraz.

Duży błąd Rycerzy Wiosny

W trakcie swojej przygody z ŁKS-em współpracowałeś z wieloma szkoleniowcami, tylko w poprzednim sezonie z trzema różnymi. Jak na piłkarzy wpływają tak częste zmiany? Bo wiadomo – nowy szkoleniowiec to nowe pomysły i tak dalej…

To nie jest łatwe, gdy masz trzech trenerów w trakcie jednego sezonu. Gdy nie idzie, są zmiany i od każdego starasz się wziąć coś pozytywnego. Nawet jak przytrafia się gorszy czas, to nie jest tak, że wszystko wewnątrz wygląda jak katastrofa.

Trener Moskal miał bardzo klarowny pomysł na naszą grę, który mi się bardzo podobał. Uważam, że on był ciekawy i interesujący do oglądania z perspektywy kibica. Później mieliśmy sporo pecha w poszczególnych spotkaniach i sądzę, że klubowi zabrakło cierpliwości co do pana Kazimierza. Z mojego punktu widzenia sprawy potoczyły się zbyt szybko. Oczywiście nie wiem, czy gdyby został, to byłoby znacznie lepiej i teraz możemy wyłącznie gdybać.

Następnie przyszedł Piotr Stokowiec, czyli zupełnie inny szkoleniowiec…

No właśnie. Jak to się stało, że za jego kadencji nie wygraliście ani jednego meczu?

Według mnie trener powinien zaadaptować się do tego, jakiego rodzaju zawodników ma. W tym kontekście uważam, iż nie byliśmy drużyną przygotowaną do sposobu gry, który preferował trener Stokowiec. A był to styl bardziej defensywny, nastawiony na kontry. Tymczasem w ekipie mieliśmy raczej zawodników do gry kombinacyjnej. Sądzę, że z tego wynikały nasze słabe wyniki za jego kadencji. Piłkarzom trudno było zaadaptować się do wymagań trenera Stokowca.

Na koniec przejął nas Marcin Matysiak, który bardziej przypominał Kazimierza Moskala. Chciał, żebyśmy to my mieli inicjatywę. Dzięki temu udało nam się zaliczyć kilka lepszych rezultatów, choć było już późno, biorąc pod uwagę moment sezonu. Zobaczyliśmy wówczas inną twarz naszego zespołu i że potrafi on robić na boisku dobre rzeczy, ale cóż…

I to był ten kierunek, w którym ŁKS powinien podążać?

Myślę, że tak. Dostaliśmy więcej swobody na boisku, więc czuliśmy się komfortowo. 

A jakim trenerem jest Jakub Dziółka?

Dużo rozmawia z zawodnikami i wrażenia są pozytywne. Ma jasno wyklarowane, jak powinna wyglądać gra jego drużyny. Jest super profesjonalny. Pracuje nad wszystkim, nawet nad wyrzutami z autu. 

Można już powiedzieć, co się zmieniło w zespole po jego przyjściu?

Jest gdzieś po środku między Moskalem i Stokowcem. Zależy mu na solidności w tyłach i na posiadaniu piłki po odbiorze, ale w taki sposób, byśmy byli bezpośredni i jak szybko stwarzali zagrożenie pod bramką przeciwnika. Sądzę, że taki styl, który będzie przynosił sporo okazji bramkowych, spodoba się ludziom.

Na czym twoim zdaniem kibic ŁKS-u może opierać swój optymizm w kwestii sukcesu na koniec sezonu?

Nie jest łatwo uwierzyć w siebie po spadku do niższej ligi, ale w zespole pojawiło się też sporo nowych twarzy. Na pewno potrzebujemy cierpliwości i czasu, choć generalnie sądzę, że stać nas na wiele i jesteśmy w stanie powalczyć o awans. 

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Eliminacje MŚ 2026: Koszyki, format, baraże [ZASADY, TERMINY]
Kosecki ujawnił historię z szatni. Doszło do duszenia [WIDEO]
Kluczowy gracz zostaje w PSG! Długoletni kontrakt podpisany
Oficjalnie: Guardiola przedłużył umowę z Manchesterem City
Opluł sędziego, dalej oglądał mecz, klub jest bezkarny. Dlaczego? Związek prosi o pytanie na piśmie
Załatwił Cracovii prawdziwego lidera. Teraz ujawnił kulisy
To już pewne! Gwiazda Kotwicy odeszła z klubu
Ronaldo odejdzie z Al-Nassr? Pojawiła się konkretna oferta
Ameyaw o symulacji przeciwko Jagiellonii. To nim kierowało
Kulesza szczerze o powołaniach Probierza. Nie liczy na cud