Piotr Stokowiec o swojej pracy
Piotr Stokowiec to trener, który w Ekstraklasie jest już dobrze znaną postacią. 52-latek prowadził pięć ekip z najwyższej klasy rozgrywkowej, a z Lechią Gdańsk sięgnął po Puchar i Superpuchar Polski. Ostatnie lata dla szkoleniowca nie są jednak pasmem sukcesów, o jakim sam zapewne by marzył.
Ostatnie zawodowe wyzwanie Piotra Stokowca zakończyło się spektakularnym sukcesem. Szkoleniowiec przejął ostatni w tabeli Ekstraklasy ŁKS Łódź i w ciągu dziesięciu spotkań łodzianie pod jego wodzą nie wygrali ani razu, odpadli z Pucharu Polski, przegrali derby Łodzi i jedynie zakopali się na miejscu czerwonej latarnii ligi. Mimo tego, Stokowiec konfrontuje się z wrażeniem, jakie zostawił po sobie w Łodzi.
– Idąc do ŁKS-u nie kalkulowałem, ale też chyba przeceniłem potencjał klubu i drużyny. Sądziłem, że dam radę. Wszedłem w trudny projekt. Dużo mówi fakt, że 80 procent zawodników z tamtego okresu już opuściło klub. Trudno mnie oceniać przez pryzmat dziesięciu meczów i kilku miesięcy, ale nie chowam głowy w piasek – ocenił były trener Rycerzy Wiosny.
*Reklama
Oglądaj Ligę Mistrzów i Ekstraklasę w Canal +
Od ośmiu miesięcy Stokowiec pozostaje na bezrobociu. Jak przyznał sam zainteresowany, był to dla niego doby czas na zrobienie” rachunku sumienia i podsumowania tego, dlaczego jego trenerska skuteczność mocno ostatnio ucierpiała. W rozmowie z “TVP Sport” podał jeden, ale dość konkretny powód.
– Zawsze trzeba być sobą, reagować tak jak serce podpowiada. W ostatnim czasie uległem presji, trochę zmiękczyłem swoje żelazne zasady. Z powodu kompromisów i braku konsekwencji, zachwiała się moja skuteczność. Uchodzę za trenera z silną ręką. Szkoleniowiec powinien w pewien sposób być demokratą, a czasem autokratą – ocenił.
W ostatnim czasie Piotr Stokowiec był jednym z głównych nazwisk, które przejawiały się w kontekście każdej zmiany trenerskiej w Ekstraklasie i 1. Lidze. Według medialnych doniesień szkoleniowiec rozmawiał choćby z Polonią Warszawa czy Koroną Kielce.