Absurdalnie długa podróż Kajratu
Podróż z Ałmat do Lizbony to logistyczna nowy rekord w historii Ligi Mistrzów. Dystans w linii prostej między tymi dwoma miastami wynosi około 6 900 km. Aby umieścić tę liczbę w odpowiedniej perspektywie, wystarczy wspomnieć, że mniejsza jest odległość z portugalskiej stolicy do… Nowego Jorku.
Standardowe loty komercyjne, które z natury rzeczy wymagają co najmniej jednej przesiadki trwają średnio od 14 do 17 godzin w jedną stronę. Nawet przy założeniu, że klub wynajął samolot czarterowy, aby zminimalizować czas i niedogodności, sam lot to około 10 godzin spędzonych w powietrzu. Do tego należy doliczyć czas potrzebny na dojazd na lotnisko w Ałmatach (ok. 35 minut z centrum miasta), procedury odprawy, a po wylądowaniu w Lizbonie – transfer do hotelu (ok. 20 minut). W sumie, cała operacja logistyczna od drzwi hotelu w Kazachstanie do drzwi hotelu w Portugalii mogła zająć całą dobę.
Kolejnym kluczowym czynnikiem jest różnica czasu. Ałmaty leżą w strefie czasowej UTC+5 (wcześniej UTC+6), podczas gdy Lizbona operuje w strefie WEST (UTC+1), co daje 4-godzinną różnicę. Oznacza to, że wewnętrzny zegar biologiczny każdego zawodnika musiał zostać przestawiony o cztery godziny, przez co objawy jet lagu stają się wyraźnie odczuwalne.
Inne rekordowe podróże w europejskich pucharach
Poprzedni rekord został ustanowiony w 2015 roku, kiedy to Astana, pierwszy w historii kazachski klub w fazie grupowej Ligi Mistrzów, zmierzył się z Benfiką Lizbona. Dystans między Astaną (obecnie Nur-Sułtan) a stolicą Portugalii wynosi około 6,173 km. Już wtedy media na całym świecie ze zdziwieniem wskazywały, że Astana leży bliżej Tokio niż Lizbony. Podróż piłkarzy z Kazachstanu trwała wówczas ponad siedem godzin w powietrzu i wymagała przekroczenia pięciu stref czasowych. Dwa lata później podobną trasę pokonywała drużyna Sportingu, rywalizując z Astaną w Lidze Europy.
Problem ekstremalnych podróży nie ogranicza się jednak wyłącznie do Kazachstanu. Ekspansja UEFA jest zjawiskiem wielokierunkowym, a mapa rozgrywek rozciąga się na północ, południe, wschód i zachód, często ignorując tradycyjne granice geograficzne Europy. W przeszłości doszło już do kilku podobnych ekstremów.
- Portugalska Santa Clara, mająca siedzibę na Azorach, w swoim jedynym sezonie w europejskich pucharach (Puchar Intertoto 2002) musiała odbyć podróż na dystansie 5,824 km do Armenii, by zmierzyć się z Szirakiem Gimru. Było to starcie dwóch najdalej wysuniętych na zachód i wschód klubów należących wówczas do UEFA.
- W 2010 roku PSV Eindhoven podróżowało na dystansie 4,951 km do Nowosybirska na mecz z lokalnym Sibirem. Miasto to leży w sercu Syberii, geograficznie na tej samej długości geograficznej co Nepal.
- Norweskie Tromsø IL, którego stadion leży za kołem podbiegunowym, regularnie gości drużyny z całej Europy. Najdłuższą podróż do Tromsø odbył azerski Inter Baku, pokonując 3,717 km.
Dlaczego Kajrat gra w Europie?
Dlaczego zatem Kajrat Ałmaty, klub geograficznie leżący w sercu Azji Centralnej, rywalizuje w europejskich rozgrywkach? Aby poznać odpowiedź na to trapiące pytanie, należy cofnąć się do 2002 roku.
Kazachska Federacja Piłkarska, po dekadzie przynależności do Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej (AFC), podjęła kontrowersyjną decyzję o przejściu do struktur UEFA. Był to ruch motywowany splotem czynników geopolitycznych, sportowych, finansowych i, co może wydawać się paradoksalne, logistycznych.
Po upadku Związku Radzieckiego w 1991 roku, Kazachstan, podobnie jak wiele innych byłych republik, rozpoczął proces redefinicji swojej tożsamości narodowej i miejsca na arenie międzynarodowej. Mimo że zdecydowana większość terytorium kraju leży w Azji, niewielki fragment na zachód od rzeki Ural geograficznie należy do Europy. Ten fakt stał się formalnym pretekstem do realizacji szerszej strategii politycznej, polegającej na zacieśnianiu więzi z Europą.
Władze kazachskiej piłki uznały, że regularna rywalizacja z czołowymi drużynami Europy, mimo mniejszych szans na sukces w krótkim terminie, będzie silniejszym bodźcem rozwojowym niż pozostanie w AFC. Konfrontacja z potęgami miała podnieść poziom wyszkolenia zawodników, standardy trenerskie i ogólną jakość krajowej ligi. Była to inwestycja w przyszłość, zakładająca, że trudne lekcje pobierane na europejskich boiskach w końcu zaprocentują.
Prawdopodobnie najważniejszy z filarów to kwestie finansowe. Przepaść między rozgrywkami organizowanymi przez UEFA a tymi pod egidą AFC była i jest ogromna. Liga Mistrzów i Liga Europy to machiny generujące miliardy euro z praw telewizyjnych, umów sponsorskich i nagród dla uczestników. Dla kazachskich klubów i federacji dostęp do tych środków był szansą na skokowy wzrost budżetów, modernizację infrastruktury i profesjonalizację całej dyscypliny.
Choć dziś brzmi to jak paradoks, w 2002 roku jednym z argumentów za przejściem do UEFA były kwestie logistyczne. Azja to kontynent o ogromnej rozpiętości geograficznej. Dla kazachskich drużyn mecze wyjazdowe w ramach AFC oznaczały konieczność długich i wyczerpujących podróży do Japonii, Korei Południowej, Arabii Saudyjskiej czy nawet Australii. W tym kontekście, perspektywa krótszych lotów do sąsiedniej Rosji, na Ukrainę czy do innych krajów Europy Wschodniej wydawała się atrakcyjna i logistycznie bardziej uzasadniona.
Z perspektywy czasu, argument logistyczny stał się swoim własnym zaprzeczeniem. To, co mogło być prawdą w kontekście podróży do pobliskich krajów Europy Wschodniej, zostało rozciągnięte do absurdu w momencie, gdy kazachskie kluby zaczęły regularnie kwalifikować się do faz grupowych europejskich pucharów i trafiać na rywali z drugiego krańca kontynentu. Podróż Kajratu do Lizbony jest tego najlepszym dowodem. Logika, która posłużyła za jedno z uzasadnień akcesji, jest dziś podważana przez najdalsze konsekwencje tejże akcesji.