Raków stawia na obcokrajowców
Raków Częstochowa jak dotąd dokonał dwóch zimowych transferów. Za kwotę 700 tysięcy euro z Radomiaka Radom został sprowadzony Leonardo Rocha, natomiast kilka dni temu klub poinformował o sprowadzeniu 20-letniego Senegalczyka Ibrahimy Secka.
Wraz z tymi wzmocnieniami ponownie pojawiła się dyskusja na temat liczby obcokrajowców w Rakowie. Wystarczy powiedzieć, że w meczu z Cracovią Marek Papszun desygnował do gry tylko jednego Polaka (Kacper Trelowski). Złośliwi zauważyli, że więcej polskich piłkarzy gra obecnie w wyjściowym składzie FC Barcelony.
Papszun narzeka na polski rynek transferowy
Temat ten został poruszony w niedzielnym programie Liga+Extra. W studiu obecny był Marek Papszun, który zwrócił uwagę na największy problem wpływający na sprowadzanie polskich piłkarzy.
– Na polskim rynku jest ciężko. Lepsi piłkarze chcą wyjeżdżać za granicę, a jeśli nie, to ceny dyktowane przez kluby często są niewspółmierne do jakości. Dotyczy to szczególnie klubów, które nie są prywatne. Dla mnie to jest niezrozumiała sytuacja, tak nie powinien działać wolny rynek – powiedział.
Papszun zdradził też, jak wygląda strategia transferowa Rakowa. – Niektóre kluby są w ten sposób uprzywilejowane. Narracja, że w Rakowie Świerczewski da pieniądze na transfery, jest mitem. Kluby prywatne, jak Motor czy Legia tak nie działają. To nie jest tak, że tam jest worek pieniędzy i można je wydawać jak się chce. Nasza strategia jest jasna – musimy rozwijać zawodników i sprzedawać – dodał.
Trener Rakowa wyjaśnił także, skąd biorą się narzekania na to, ilu obcokrajowców gra w jego zespole. – Oczywiście musimy też pozyskiwać piłkarzy, co nie jest proste ze względu na wewnętrzny rynek. Później jest zdziwienie, że w Rakowie grają głównie obcokrajowcy, ale ciężko jest ściągać Polaków. Często kwoty są przesadzone – skwitował.
