Najskuteczniejszy
Tych kategorii, w których Omar Marmoush jest jak na razie „naj” w lidze, znajdziemy znacznie więcej. Najbardziej w oczy rzuca się jednak ta, która pokazuje, że to, co do niedawna było jego największą bolączką, stało się nagle jego największym atutem. Omar Marmoush jest najskuteczniejszym graczem w całej Bundeslidze, jeśli wziąć pod uwagę stosunek strzelonych goli do jakości i ilości sytuacji, w których się znalazł. Jego współczynnik goli oczekiwanych wynosi +4,0, co wprost oznacza, że napastnik Eintrachtu strzelił jak do tego pory o 4 gole więcej niż wynikałoby to z modeli matematycznych. Drugiego w tym względzie Harry’ego Kane’a, Egipcjanin wyprzedza w tym momencie o 1,4 gole. To dowód na to, jak bardzo Marmoush rozwinął się przez ostatni rok pod okiem Dino Toppmoellera i jak wielką pewność siebie nabył przez ten okres.
Potrzeba matką wynalazku
Do Eintrachtu trafił z nadzieją gry na pozycji podwieszonego napastnika, którą uważał za najlepszą dla siebie. W Wolfsburgu często rzucano go na skrzydła i z tej roli także wywiązywał się przyzwoicie, nawet jeśli liczby niespecjalnie go jeszcze broniły. Widać było jednak u niego ten boży pierwiastek. Rzucał się w oczy przyspieszeniem i fantazją w dryblingu. Często była to sztuka dla sztuki. Dochodził do sytuacji, ale marnował je na potęgę. Mówiono o nim „Chancentod”, czyli „zabójca szans”. Dość powiedzieć, że do momentu dołączenia do Eintrachtu, każdy sezon w 1. Bundeslidze kończył z ujemnym wskaźnikiem xG, a więc strzelał mniej goli, niż wynikało to z sytuacji, w których się znalazł.
Kiedy w ostatnim dniu letniego okna transferowego Markus Kroesche sprzedał przed rokiem Randala Kolo Muaniego do PSG za blisko 100 mln €, w ataku Eintrachtu zrobiła się potężna wyrwa. Klub miał pieniądze, ale nie miał czasu, żeby z nich skorzystać. Przez całą rundę jesienną trener Dino Toppmoeller musiał sobie radzić bez nominalnej 9 i trzeba było coś wymyślić. Postawił na Omara Marmousha, który jednak niespecjalnie pasował pod pomysł taktyczny „Toppiego”. Eintracht miał w założeniu trzymać piłkę przy nodze (tylko ligowi potentaci – Bayern, Bayer, Stuttgart, Leverkusen i Lipsk mieli w poprzednim sezonie większy procent posiadania piłki niż Eintracht) i kreować grę w ataku pozycyjnym. Do takiej gry bardziej lepszy byłby ktoś, kto lubi i potrafi grać tyłem do bramki, podczas gdy Marmoush zdecydowanie preferuje grę przodem. Ale Toppmoeller podjął się pracy u podstaw. Uczył Marmousha nawyków klasycznej „9”, pokazywał mu, jak układać stopę przy wykańczaniu akcji i przekonywał, że kiedy finalizuje atak, częściej musi szukać wewnętrznej części stopy niż prostego podbicia, a siłę powinien zastąpić precyzją. Marmoush brał sobie te uwagi do serca i starał się je przenosić na boisko. 12 goli i 9 asyst, jakie zanotował na koniec poprzedniego sezonu, potwierdzały, że praca tej dwójki zmierza we właściwą stronę, ale to, co dzieje się w tym sezonie, przekracza najśmielsze wyobrażenie.
Dopasowany do zespołu
Marmoush zdążył już w mediach podkreślić, jak wielką rolę w jego rozwoju odegrał obecny szkoleniowiec. Ale znaczenie ma też to, że Egipcjanin nie jest w tym sezonie osamotniony w walce z obrońcami rywala. Hugo Ekitike jest jeszcze szybszy od niego, ale też lepiej czuje się w roli nominalnej „dziewiątki”. Dzięki temu Omar Marmoush może się napędzać z głębi pola i wykorzystywać do maksimum przestrzeń, jaką kreuje mu Ekitike, ściągając na siebie uwagę obrońców. Marmoush z kolei czerpie w tym sezonie pełnymi garściami z tego, czego nauczył się w poprzednim sezonie grając na „szpicy”. Eintracht w tym sezonie nie chce trzymać piłki przy nodze. Posiadanie piłki spadło w tym sezonie do poziomu 42% i należy obok Unionu i Wolfsburga do najniższych w lidze. Toppmoeller przestawił wajchę i chce teraz stawiać na kontrataki, bo też ma do takiego grania adekwatną kadrę. Żadna inna drużyna w lidze nie ma w ofensywie tak bogatej palety szybkobiegaczy. Wśród 33 najszybszych ligowców, aż 6 to piłkarze Eintrachtu, z czego aż 4 z sektora ofensywnego (Ekitike, Bahoya, Marmoush, Knauff). No i taka gra idealnie pasuje pod predyspozycje Marmousha, aczkolwiek trudno nie zauważyć, że i w grze tyłem do bramki supersnajper Eintrachtu poczynił w ostatnich miesiącach spory postęp. Jest nie tylko szybki, ale też i silny i trudno wygarnąć mu piłkę spod nóg. Służy mu też to, że Eintracht ogranicza w swojej grze liczbę dośrodkowań. O ile w poprzednim sezonie wykonywał ich średnio 16,4 na mecz, o tyle teraz zalicza ich 14,0 i jest to najniższa wartość w Bundeslidze. Marmoush nie musi więc tracić sił na powietrzną walkę z obrońcami przeciwnika.
Out of the box
Ale nie tylko Toppmoellerowi Marmoush powinien być wdzięczny. Za odkrywcę talentu jego uchodzi Pierre Littbarski, a więc fenomenalny drybler z lat 80., kojarzony głównie z gry dla 1.FC Koeln. Znajomy podrzucił mu kilka filmików z Marmousehm w akcji, a Littbarski wpadł w zachwyt. Potem oglądał go jeszcze skrupulatnie podczas Mistrzostw Świata U17 i utwierdził się tylko w przekonaniu, że ma do czynienia z prawdziwą perełką. Na łamach Sueddeutsche Zeitung wspomina po latach, że chłopak – jak sam to określił – był po prostu „out of the box”, czyli wychodził poza wszelkie schematy. SZ słusznie konstatuje, że “out of the box” idealnie koresponduje ze stylem gry Marmousha, bo w pole karne wpada on tylko na chwilę, by sfinalizować akcję, a resztę gry prowadzi poza nim. Według Littbarskiego, największą zaletą Marmousha było to, że nie był on skażony niemiecką wizją „piłkarza koncepcyjnego”, wychowanego według pewnych z góry narzuconych kryteriów i to widać do dzisiaj w jego grze. Marmousha trudno zdefiniować, ciężko go zaszufladkować i przypisać do jakiejś pozycji, a jednocześnie rozwinął się on na tyle, że poradzi sobie już chyba w każdej ofensywnej roli.
9 goli i 4 asysty w 7 meczach i bezpośredni udział przy golu co 46 minut, to bilans wręcz znakomity. Nic więc dziwnego, że wokół Egipcjanina kręci się coraz więcej klubów. Latem, tuż przed końcem okna transferowego, Eintracht dostał za niego ofertę z Nottingham Forest, ale nie zdecydowano się na oddanie swojego najlepszego piłkarza już teraz. No i wiele wskazuje na to, że podjęto właściwą decyzję. Już dziś mów się o tym, że latem Frankfurtczycy zarobią na nim kwotę między 40 a 50 mln €, a w gronie potencjalnych zainteresowanych znajdą się kluby ze znacznie wyższej półki niż Forest. W Egipcie uważa się Marmousha za prawowitego następcę piłkarskiego tronu po Mohamedzie Salahu, także ze względu na zbliżony styl gry. Kto wie, być może w Liverpoolu dojdą do podobnego wniosku…