Żewłakow w przeszłości grał w Legii w latach 2011-2013. Zdobył mistrzostwo i dwa razy sięgnął po Puchar Polski. Później pracował w klubie – najpierw jako szef scoutingu, a następnie jako dyrektor sportowy. Ze stanowiskiem pożegnał się w 2017 roku. Za jego kadencji przy Łazienkowskiej pojawiło się wielu ciekawych zawodników, m.in. Vadis Odjidja-Ofoe, Nemanja Nikolić, Kasper Hamalainen, Michał Pazdan czy Thibaut Moulin. Za jego kadencji Legia grała w Lidze Mistrzów.
Później Żewłakow pracował na podobnym stanowisku w Zagłębiu Lubin (2018-2019) i Motorze Lublin (2020-2021). 28 maja ma być ambasadorem rozgrywanego we Wrocławiu finału Ligi Konferencji.
– Żewłakow wraca do Legii, bo jest dobrym fachowcem. Zna wiele języków, ma wiele kontaktów. Uważam, że to dobry ruch; zastanawiam się, czy dobrym ruchem było jego zwolnienie (…) Zakładam, że będzie miał dużą autonomię – mówił na antenie “KS” Marcin Szymczyk, dziennikarz zajmujący się Legią.
Swoją opinią w “KS” podzielił się także Mateusz Borek.
– O powrocie Michała trzeba rozmawiać w kilku aspektach, ale zacząć trzeba od gratulacji dla Legii i Dariusza Mioduskiego. Ludzie, którzy pracują nad wielkimi projektami, często mają wielkie ego. Myślą, że skoro są głównymi zarządcami, to mają na tyle kompetencji, by podejmować decyzję w wielu aspektach. A powrót Michała to decyzja, która musiała pana Dariusza dużo kosztować. Musiał się z tym przespać i to przetrawić. Ale pewnie zdał sobie sprawę, że klub od strony sportowej i finansowej nie wygląda tak, jakby sobie tego życzył – powiedział Borek.
– Od odejścia Michała, Legia nie znalazła człowieka o podobnym doświadczeniu i charyzmie, co Michał. Gdyby nie tamten sukces, i gra w Lidze Mistrzów, czy kupowanie piłkarzy, którzy dali tej drużynie wiele sportowo, to dzisiaj nie byłoby w ogóle tematu powrotu Michała. Legia już jest w takim momencie, że nie miała innego wyjścia, bo chyba wyczerpała wszystkie możliwe opcje – dodał.