Idealny mariaż
Kiedy cztery lata temu Sane przenosił się z Manchesteru City do Bayernu Monachium, wydawało się, że trudno o bardziej logiczny ruch dla obu stron. Bawarczycy potrzebowali wtedy ściągnąć na skrzydło piłkarza z wysokiej półki, a pokusa by był to Niemiec tym intensywniej zachęcała do postawienia na tego zawodnika. Poza tym sposób gry wychowanka Schalke pozwalał liczyć na to, że Sane będzie dla tego zespołu takim zawodnikiem, jakim był przez lata Arjen Robben. Dynamicznym prawym pomocnikiem ze świetną lewą nogą, który uwielbia ścinać akcję w kierunku osi boiska i szukać uderzeń zza pola karnego.
Nic więc dziwnego, że zaproponowano mu aż pięcioletni kontrakt i z miejsca uczyniono jednym z najlepiej zarabiających w klubie. W tej przeprowadzce zgadzało się nawet to, że przecież Bayern właściwie od zawsze współpracuje z Adidasem, a Sane był już wtedy twarzą tej marki. Nawet cena za tego gracza była zachęcająca, bo przecież niespełna 50 milionów euro w dzisiejszych czasach nie robi za bardzo wrażenia.
Wahania formy
Debiut ligowy Niemca w nowych barwach był wymarzony – w starciu ze swoim byłym klubem zdobył bramkę, dorzucił dwie asysty, a mistrz kraju wygrał z Schalke aż 8:0. Na przestrzeni kolejnych miesięcy Sane pokazał jednak, że ma problemy z utrzymaniem wysokiej dyspozycji. Miewał bardzo dobre tygodnie, ale przeplatał je bardzo słabymi.
Aktualnie dobiega czwarty już rok gry 28-latka w barwach monachijskiej drużyny. Gdy spojrzy się na suche liczby, można by uznać, że ten transfer się Bayernowi udał – Sane rozegrał 171 spotkań, strzelił 47 goli, dołożył do tego 50 asyst. Gdyby jednak wgryźć się trochę głębiej w to, jak wygląda jego przygoda na Allianz-Arena, tak kolorowo już nie jest. Największym problemem w jego przypadku są bowiem wahania formy. Dobra jesień, słaba wiosna. Potem kiepska jesień, ale przyzwoita wiosna. A to wszystko, by za chwilę znów błysnąć w pierwszej połowie sezonu, ale już drastycznie obniżyć loty w jej drugiej części.
17 meczów bez gola
W grze ofensywnej skrzydłowy niezmiennie ma problemy z decyzyjnością i precyzją. Koledzy relatywnie często wypracowują mu niezłe sytuacje bramkowe, ale on je marnuje. Nie pomaga też mowa ciała Sane, który na boisku wygląda na wiecznie obrażonego i nabzdyczonego. Mało jest w nim radości z gry, mało uśmiechu, dużo za to machania rękami i pretensji do kolegów. To psuje atmosferę w zespole, irytuje kibiców, wzbudza też złość przełożonych. Ściągnięcie Sane z boiska przed upływem 90 minut to gwarancja tego, że mijając trenera, Niemiec będzie pokazywał swoje niezadowolenie, że może nawet zejdzie prosto do szatni i wróci z niej dopiero po kilku minutach.
To wszystko sprawia, że nie jest łatwo 28-latka polubić i mu kibicować. To piłkarz który drażni już nawet kibiców klubu w którym gra, choć przecież jesienią wydawało się, że może w końcu dojechał na odpowiedni poziom. Znakomicie układała się jego współpraca z Harrym Kane’m, wykorzystywał sposób gry Anglika, który opierał się na częstym opuszczaniu sektora w świetle bramki i robieniu miejsca właśnie Sane. Wiosną znów jednak przyszła drastyczna obniżka formy. W jej efekcie były piłkarz City czeka na bramkę ligową już od 28 października, co oznacza serię 17 spotkań bez gola.
Euro pod znakiem zapytania
Nie jest tajemnicą, że w lecie Bayern czeka wstrząs. To może być pierwszy od ponad dekady sezon bez trofeum, bo ekipa Thomasa Tuchela pozostaje już tylko w grze o zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a przecież będzie o to piekielnie trudno. Tak fatalne miesiące poskutkują więc wieloma zmianami. W klubie już pojawili się nowi ludzie w gabinetach, oni zatrudnią nowego trenera, ale też przyjrzą się wielu zawodnikom. Niemieckie media spekulują, że pewnych pozostania w drużynie jest raptem kilku zawodników – takich jak Manuel Neuer, Jamal Musiala, Thomas Mueller, Aleksandar Pavlović czy Harry Kane. Przyszłość reszty będzie omawiana, a wśród piłkarzy – za którymi by raczej w Monachium nie płakali – jest właśnie Sane.
Argumentem za pozostaniem 28-latka w Monachium nie jest na pewno jest zdrowie. Skrzydłowy zmaga się co jakiś czas z problemami zdrowotnymi, a w ostatnim czasie – nawet jeżeli grywał – to wciąż uskarżając się na bóle. Teraz niewykluczone nawet, że będzie musiał wkrótce poddać się operacji, a to mogłoby wykluczyć go nie tylko z gry do końca sezonu, ale i ze zbliżających się mistrzostw Europy. A potem może się zdarzyć tak, że będzie musiał rozglądać się za nowym pracodawcą, bo w Monachium chyba już stracili wiarę w to, że Sane może jeszcze stać się liderem z prawdziwego zdarzenia.