Nsame ciężko pracuje
Kameruński snajper dołączył do Legii Warszawa latem zeszłego roku. Początkowo w formule wypożyczenia, choć został w niej zapisany obowiązek wykupu zawodnika po spełnieniu określonych warunków. Mimo że, delikatnie mówiąc, nie był on ulubieńcem Goncalo Feio, stołeczny klub i tak musiał wykupić go z Como. W styczniu został wypożyczony do szwajcarskiego FC St. Gallen, ale i Jean-Pierre Nsame tam nie zrobił furory.
Jaki był powód, że Goncalo Feio go nie wystawiał? Tutaj nawet nie trzeba się domyślać, bo Portugalczyk mówił o tym zupełnie otwarcie. Chodziło o pracowitość bez piłki. — Nie mogę mieć piłkarzy, którzy biegają osiem kilometrów w 90 minut. To jest sprawiedliwość. Musisz biegać, jeśli chcesz grać – rzucił były szkoleniowiec Legii we wrześniu. Z tego też względu Nsame został przesunięty przez niego do drużyny rezerw.
32-latek nie poddaje się jednak i chce otrzymać drugą szansę w Legii Warszawa. W tym celu zorganizował sobie mini okres przygotowawczy w Hiszpanii. Zabrał tam swój prywatny sztab, w skład którego wchodzi dwóch trenerów do przygotowania fizycznego, trener mentalny, kinezjoterapeuta i kucharz, informuje Piotr Koźmiński z Goal.pl. — W trakcie pobytu Nsame ma po kilka różnych zajęć dziennie, w sumie ma to być kilkadziesiąt różnych mikro jednostek treningowych – podkreśla dziennikarz.
Nsame o planach na odwrócenie swojej sytuacji w Legii Warszawa mówił w maju. W rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet wyznał, że postrzega swoją historię w stolicy Polski jako niedokończoną. — Bardzo dobrze dogaduję się z ludźmi odpowiedzialnymi za klub. Także z nowym dyrektorem sportowym. Ciągle o mnie pytają. Byłem tam zbyt krótko, by odcisnąć swoje piętno. Chcę to zmienić. Chcę udowodnić klubowi, kibicom i sobie, że wciąż mam to, czego potrzeba. Moja historia z Legią to coś niedokończonego. A ja nie lubię niedokończonych spraw.
Dotychczas Kameruńczyk zagrał w dziesięciu meczach w ekipie “Wojskowych”, w których strzelił dwa gole. Portal “Transfermarkt” wycenia go na 700 tysięcy euro.