Nsame pod falą krytyki
Kameruński napastnik zasilił szeregi „Wojskowych” latem zeszłego roku. Najpierw w formule wypożyczenia, zawarto w niej obowiązek wykupu po spełnieniu określonych warunków. Mimo że Goncalo Feio na niego nie stawiał, Legia Warszawa i tak musiała definitywnie pozyskać Nsame z Como. W styczniu został on wypożyczony do St. Gallen, choć i tam nie błysnął niczym szczególnym.
W jego pierwszych miesiącach w Legii pojawiały się wątpliwości co do jego profesjonalizmu. Goncalo Feio otwarcie mówił, że nie stawia na Nsame, bo ten zwyczajnie zbyt mało biega. Nie mogę mieć piłkarzy, którzy biegają osiem kilometrów w 90 minut. To jest sprawiedliwość. Musisz biegać, jeśli chcesz grać – wyjaśniał Portugalczyk. Zdawało się, że światełkiem w tunelu może być ciężka praca doświadczonego snajpera przed tym sezonem.
Piotr Koźmiński z Goal.pl przekonywał jakiś czas temu bowiem, że Nsame bardzo zależy na otrzymaniu drugiej szansy na Łazienkowskiej. W tym celu zorganizował on sobie mały okres przygotowawczy w Hiszpanii. Zabrał tam swój osobisty sztab – dwóch trenerów do przygotowania fizycznego, trenera mentalnego, kinezjoterpauetę i kucharza. — W trakcie pobytu Nsame ma po kilka różnych zajęć dziennie, w sumie ma to być kilkadziesiąt różnych mikro jednostek treningowych – informował dziennikarz.
Słowa to jedno, ale wszystko koniec końców rozbija się o grę na boisku. 32-latek wyszedł w wyjściowym składzie Legii Warszawa na środowy sparing z Łudogorcem. Zaprezentował się bardzo słabo, marnując w 40. minucie spotkania sytuację sam na sam z bramkarzem. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry w kuriozalny sposób zmarnował „setkę”. Dostał piłkę na trzecim metrze i mając przed sobą pustą bramkę uderzył ponad poprzeczką. „Uratował” go w tej sytuacji spalony na którym się znajdował, choć kibice i tak wygarniają mu tę sytuację.
Nsame opuścił murawę w przerwie, a na jego pozycję wszedł Marc Gual. Pierwsza odsłona sparingu Łudogorec wygrał 1:0. Do wyrównania doprowadził Urbański w 61. minucie.
