HomePiłka nożna“On się tego nie boi”. Niels Frederiksen w Lechu Poznań zmierzy się z trzema wyzwaniami

“On się tego nie boi”. Niels Frederiksen w Lechu Poznań zmierzy się z trzema wyzwaniami

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Nowym trenerem Lecha Poznań będzie Niels Frederiksen. Kim jest i przede wszystkim jaki jest? – On nie boi się podejmowania trudnych decyzji, nawet wobec gwiazd – mówi Allan Olsen, redaktor naczelny duńskiego portalu Tipsbladet, w rozmowie z Kanałem Sportowym.

Niels Frederiksen

ZUMA Press Inc / Alamy

Kto uważnie śledzi polską piłkę, ten nie ma wątpliwości co do tego, że Lech Poznań może uznać sezon 2023/24 za zmarnowany. Paradoksalnie Kolejorz zachowuje jeszcze szanse na mistrzostwo Polski, ale nie ze względu na własną moc, lecz dzięki słabości wielu rywali. Mimo iż w walce o tytuł oglądamy wyścig żółwi, nawet na tle takich przeciwników drużyna prowadzona przez Mariusza Rumaka radzi sobie słabo, a on sam nie sprawdził się w roli następcy Johna van den Broma. Kolejna zmiana na stanowisku szkoleniowca była nieunikniona. Teraz wiemy już, że ekipę z Wielkopolski przejmie Niels Frederiksen. Czy to dobry wybór?

Lech Poznań w błędnym kole

Jak poinformował serwis meczyki.pl, ta kandydatura była ściśle chroniona przez szefostwo klubu. O tajemnicy wiedziało ponoć zaledwie 6 osób, w tym sam szkoleniowiec. Słusznie czy nie, faktem jest, że 53-latek stanie przed dużym wyzwaniem. Najpierw będzie musiał posprzątać w drużynie pod kątem sportowym (a może i personalnym), a potem odnieść sukcesy na miarę ambicji klubu. A te są jasne – dublet na podwórku krajowym i faza grupowa europejskich pucharów na arenie międzynarodowej, o ile Kolejorz zdoła się do nich zakwalifikować.

W tym względzie wiadomo – Lech nie chce czekać i zmienia szkoleniowca z myślą, że efektów potrzebuje tu i teraz, ewentualnie zaraz. Czy w związku z tym Frederiksen jest właściwym wyborem z perspektywy klubu ze stolicy Wielkopolski? Z odpowiedzią przychodzi Allan Olsen, redaktor naczelny Tipsbladet.

W rozmowie z duńskim dziennikarzem wspomnieliśmy, jak wyglądała większość sezonów poznaniaków w trakcie minionej dekady. Częściej niż sukcesy w postaci mistrzostwa wywalczonego za kadencji Macieja Skorży widzieliśmy inny schemat: duże oczekiwania -> kryzys -> próba ratowania sytuacji w nie do końca przemyślany sposób -> chwilowa poprawa -> brak sukcesu -> koniec sezonu. A potem od nowa.

Czy w związku z tym Frederiksen zdoła zainspirować zespół do tego, by wyrwać się z błędnego koła? – Uważam, że tak. Już raz udało mu się to w Broendby, które cierpiało na brak trofeów przez wiele lat. Wywalczony przez niego tytuł był bardzo istotny dla klubu, ale też dla niego samego. W ten sposób uwiarygodnił się jako szkoleniowiec-zwycięzca – opowiada nam Olsen. Wspomniane mistrzostwo było dla Niebiesko-żółtych pierwszym od 16 lat i dopiero trzecim w XXI wieku.

Góry i doły kariery Nielsa Frederiksena

– Mistrzostwo wywalczone w Broendby to jego największy sukces, bo faktycznie w swojej karierze nie zdobył wiele trofeów – dopowiada duński dziennikarz. Ten w zasadzie jest jedynym. Poza nim 53-latek może pochwalić się awansem na najwyższy poziom rozgrywkowy z seniorami Lyngby, ale później spadł na zaplecze z tym samym zespołem. Paradoksalnie dopiero potem dostał szansę w Esbjergu, z którym to szybko dotarł do 1/8 finału Ligi Europy, a w lidze ponownie wywalczył kwalifikację do pucharów. Rok później jednak ta przygoda skończyła się szybko, bo z duńską ekipą w eliminacjach uporał się… Ruch Chorzów. 

Z kolei w pracy z młodzieżową reprezentacją U-21 trudno uznać dwa awanse na mistrzostwa Europy za duże sukcesy. Podobnie zresztą jak wyjście z grupy na Igrzyskach Olimpijskich w 2016 roku i odpadnięcie zaraz potem w starciu z Nigerią. Z drugiej strony średnia 1,95 punktu na mecz wykręcona przez ekipę Frederiksena to nadal jego najlepszy bilans w karierze o jakim może marzyć wielu selekcjonerów, nie tylko młodzieżówek.

W końcu przyszła też czteroletnia kadencja w Broendby, jedno mistrzostwo i… Półtoraroczne bezrobocie. Ponoć ta przerwa zawodowa w życiorysie nieco zastanawiała sterników Lecha, kiedy toczyły się rozmowy w kwestii zatrudnienia 53-latka. Z czego wynikała?

Zdaje się, iż nie ma co szukać tutaj drugiego dna. –  Myślę, że przez ostatnie półtora roku miał kilka ofert z klubów mniejszych niż Broendby, ale nie był zainteresowany zrobieniem kroku wstecz. Czasem cytowano jego wypowiedzi o tym, że ma do wykonania mnóstwo prac remontowych w swoim domu i w związku z tym potrzebuje dłuższych wakacji – mówi nam Olsen. Dodatkowo Frederiksen poświęcił ten czas na osobisty rozwój warsztatu szkoleniowego. 

Trzy zalety nowego trenera Kolejorza

Jakie kryteria natomiast brał pod uwagę Kolejorz, decydując się właśnie na Frederiksena? Poza oczywistościami w postaci wyników będzie on musiał spełnić inne, niezwykle ważne dla Lecha wymaganie – stawiać na młodzież i promować talenty z akademii.

– Pod tym względem będzie pasował. Jest znany z tego, iż umie rozwijać młode talenty. W Lyngby pracował w juniorach z Thomasem Frankiem z Brentfordu i zajmował się takimi graczami jak Andreas Christensen (obecnie FC Barcelona), Yussuf Poulsen (RB Lipsk) czy Christian Norgaard (Brentford) – opowiada Olsen. Do tej listy można dorzucić jeszcze Madsa Hermansena (Leicester City), Mortena Frendrupa (Genoa), czy Anisa Slimane (Sheffield United).

Czy to dzięki Frederiksenowi wszyscy wyżej wymienieni zaszli tak daleko? To jest praktycznie niemożliwe do zmierzenia czy zweryfikowania, w sposób pośredni jednak wystawia dobrą ocenę samemu trenerowi. Podobną dał mu zresztą Kamil Wilczek w rozmowie z Meczykami. – Jest przygotowany, konkretny i uczciwy wobec szatni. No i rozwija napastników. Mikael Ishak będzie zadowolony – stwierdził napastnik. Polak współpracował z Duńczykiem jedynie przez pół roku, ale w tym krótkim okresie za jego kadencji zdobył 17 bramek w 18 meczach.

Oprócz tego Wilczek wspomniał, że Frederiksen zawsze sprawiedliwie podchodził do zarządzania ludźmi, a problemy rozwiązywał na chłodno, bez emocji, co należy uznawać za jego atut. W podobny sposób miało postrzegać go wielu innych zawodników czy osób związanych z Broendby. Wspominany jest tam jako człowiek, który da się lubić, budzi szacunek i nawet jego odejście z klubu przebiegło w dobrej atmosferze.

Jak wytresować syte koty?

To może być niezwykle ważne pod dwoma względami. Jeden dotyczy oczywiście potencjalnej współpracy z dyrektorem sportowym Tomaszem Rząszą, Piotrem Rutkowskim czyli prezesem i innymi wysoko postawionymi postaciami w Lechu. 

– Frederiksen nie był zbyt decyzyjną postacią w Broendby. W czasie jego pracy tam klub zaliczył dwa okienka transferowe, w którym wzmocnień dokonano bardzo późno i to była kwestia, na którą nieco narzekał. To było już pod koniec jego kadencji – zdradza nam redaktor naczelny Tipsbladet. 

Z drugiej strony pozostaje kwestia relacji z szatnią, czy też jej gwiazdami, którymi umie zarządzać. W Poznaniu trochę ich jest, a co ważne, wobec niektórych ostatnio bardzo często pojawia się modny zarzut o bycie “sytymi kotami”. W praktyce znaczy to tyle, że nie są oni odpowiednio zdeterminowani, by walczyć o sukcesy Lecha z całych sił. Padają nawet konkretne nazwiska: Joel Pereira, Jesper Karlstroem czy Antonio Milić. Inni zaś pozostają skrajnie chimeryczni, a pełnię potencjału pokazują co czwarty mecz. Tu najlepszym przykładem jest Kristoffer Velde. Gdyby Norweg częściej prezentował najwyższą formę, byłby warty 2 lub 3 razy więcej, a obecnie serwis transfermarkt.de wycenia go na “tylko” 6 milionów euro.

Pobudzenie przygasłych liderów i lepsze wykorzystanie innych, doświadczonych już zawodników, to kolejne niezwykle ważne zadanie dla Frederiksena. – On nie boi się podejmowania trudnych decyzji, nawet wobec gwiazd. Nie znam dobrze polskiego futbolu, więc trudno mi stwierdzić, pod jak wielką presją znajdzie się pod tym względem – mówi Olsen. Odpowiedź jest jasna: oczekiwania również będą ogromne.

Taki jest Niels Frederiksen

Frederiksen nie jest też trenerem, który w szatni rządzi autorytarnie. Wręcz przeciwnie, ponoć zawsze stara się podchodzić do swoich podopiecznych najpierw jako do ludzi, a potem jako piłkarzy. Jest otwarty na dialog i ich pomysły, potrafi z nimi dyskutować o taktyce. Tego typu nastawienie bardzo dobrze sprawdzało się 53-latkowi podczas pracy w Danii, gdzie tego typu miękkie przywództwo jest czymś pożądanym. Jeśli jednak ktoś jako zawodnik woli rządy twardej ręki, wtedy może mu nie ufać, dopóki dobrze go nie pozna. Tych szkoleniowiec może przekonać ciężką pracą, merytorycznym podejściem do futbolu.

W tym względzie warto wspomnieć, że Frederiksen ma opinię człowieka, który nie zamyka się tylko na jedno ustawienie czy taktyczne nastawienie wobec przeciwników. – Jest elastyczny. W sezonie, w którym Broendby zdobyło mistrzostwo, jego drużyna grała głównie z kontry. To dlatego, że miał w niej szybkiego napastnika i pomocników, którzy byli w stanie uruchamiać takie szybkie ataki. Nie jest to jednak trener ograniczający się na jedno rozwiązanie taktyczne – tłumaczy nasz rozmówca. 

Dobrze może o tym świadczyć fakt, iż na początku pracy w Broendby próbował on wdrożyć system gry oparty na posiadaniu piłki, ale widząc, że takie rozwiązanie się nie sprawdza, zmienił podejście. Ostatecznie wybrał hybrydę ustawień kilku ustawień, w tym 5-3-2 i 3-5-2 oraz dopasował strategię do możliwości swoich zawodników. Ci zaś bardziej pasowali do gry z kontry i właśnie takie Broendby okazało się bardziej efektywne.

Nie zawsze było idealnie

Z drugiej strony krytycy, bo takich Frederiksen też miał, wytykali mu to jako wadę i preferowanie nudnego futbolu. Wspominano, że nawet w sezonie mistrzowskim gra Broendby była daleka od idealnej i nawet w sezonie mistrzowskim w statystyce goli oczekiwanych zespół ten zajął dopiero piąte miejsce w ligowej stawce. Dodatkowo średnia traconych goli za kadencji Frederiksena nigdy nie spadła poniżej 1,00 na mecz. Mało? W sezonie, w którym Broendby zdobyło tytuł, uczyniło to ze średnią 1,91 punktu na mecz – czwartą najniższą w XXI wieku. W tym kontekście mówiono, że ekipa Frederiksena zgarnęła mistrzostwo głównie ze względu na słabość innych klubów o nie walczących, czyli Kopenhagi czy FC Midtjylland. 

Czy w związku z tym jest duża szansa, że Duńczyk nie odnajdzie się w Lechu? – Jeśli istnieje jakieś ryzyko, że się nie sprawdzi, to w kwestii presji ze strony mediów czy kibiców. Moim zdaniem Frederiksen jest typem człowieka, który potrzebuje trochę czasu, aby zaadaptować się w nowym miejscu – podsumowuje Olsen, redaktor naczelny Tipsbladet.

Ta bez wątpienia nie będzie mała, a dla człowieka, któremu po raz pierwszy przyjdzie pracować poza ojczyzną może okazać się trudna do przezwyciężenia. Nie jest jednak tak, że 53-latek nigdy się z nią nie spotkał, skoro prowadził jeden z dwóch najpopularniejszych klubów w Danii, wobec którego oczekiwania też zawsze są wysokie, niezależnie od okoliczności. Brzmi znajomo, prawda?

Skoro jednak Lech analizował kandydaturę Frederiksena od wielu miesięcy (informacja z Meczyków), a do tego on sam zrobił dobre wrażenie na władzach Kolejorza zarówno pod względem piłkarskim, jak i ludzkim, to wypada sądzić, iż obie strony wiedzą, na co się decydują. Serce każe sądzić, że wybór 53-latka wygląda sensownie i logicznie. Rozum przypomina, jak wiele takich sensownych i logicznych wyborów (nie tylko trenerskich) już przy Bułgarskiej się nie sprawdziło.

A czy Frederiksen w praktyce sobie poradzi? Cytując klasyka: “Na pewno, na pewno, zobaczymy. Czas pokaże, czas pokaże…”

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

NBA: Pacers lepsi od Knicks! O finał zagrają z Boston Celtics
Kadra 3×3 jedzie do Paryża! Wielki rzut Zamojskiego na awans do igrzysk [WIDEO]
NBA: Mavericks w finale konferencji! Wyrzucili “jedynkę” za burtę
NBA: Pacers odpowiedzieli Knicks. Tutaj też potrzebny będzie mecz numer siedem!
Oni powalczą o igrzyska. Jeremy Sochan w szerokim składzie kadry koszykarzy
Ma 224 centymetry wzrostu, ale w NBA nie dają mu szans. “Ludzie zbyt mocno komplikują pewne rzeczy”
NBA: Timberwolves zmiażdżyli Nuggets. Będzie mecz numer siedem!
Francja chce rzucić wyzwanie USA. Victor Wembanyama w szerokim składzie na igrzyska
NBA: Celtics jako pierwsi. Po raz trzeci z rzędu zagrają w finałach konferencji
NBA: Najpierw odebrał nagrodę, później potwierdził, że jest najlepszy. “Można się tylko śmiać”