HomePiłka nożnaNie ma goli napastników, nie ma mistrzostw. Bezkrólewie w Legii

Nie ma goli napastników, nie ma mistrzostw. Bezkrólewie w Legii

Źródło: własne

Aktualizacja:

Trzy sezony z rzędu pozbawione zdobycia mistrzostwa kraju ma za sobą Legia Warszawa, a wiele wskazuje na to, że czeka ją nawet czwarty bez najcenniejszego trofeum w Polsce. W przypadku stołecznych idzie to w parze z deficytem jakości na pozycji napastnika.

Goncalo Feio

SOPA Images Limited / Alamy Stock Photo

DZIURA PO PEKHARCIE

Wprawdzie przyjęło się w piłce twierdzić, że drużynę buduję się od tyłu, to jednak nie można zapominać o innych jej – nie mniej istotnych – formacjach. Im wyżej przed zespołem zawieszona poprzeczka, tym więcej jakości powinno być bowiem w każdym sektorze boiska i tak jak ci walczący o przetrwanie mogą sobie pozwolić na ukończenie budowy po skonstruowaniu defensywy, tak ci mierzący wyżej zadbać muszą o wszystko. Nie tylko o to by bramkarz skutecznie odbijał strzały, a stoper wygrywał główki w polu karnym. Poza tym skrzydłowy musi umieć dryblować, rozgrywający posyłać precyzyjne podania, a napastnik – zamieniać je na bramki. Z tym ostatnim od dłuższego czasu ma z kolei problem Legia Warszawa, czyli w końcu w drużyna rokrocznie wymieniana w gronie faworytów do wygrania Ekstraklasy. W drugiej dekadzie tego stulecia udawało jej się to nadzwyczaj często – w 2013, 2014, 2016, 2017 i 2018 roku, a potem też w 2020 i 2021.

Na ogół sukcesy te szły w parze z posiadaniem snajpera lub snajperów mających ogromną łatwość w pokonywaniu bramkarzy. Jeszcze dekadę temu byli nimi Wladimer Dwaliszwili i Danijel Ljuboja, kolejno w ich buty wskoczyli Carlitos, Nemanja Nikolić oraz Aleksandar Prijović, a potem pojawili się jeszcze Jarosław Niezgoda oraz Tomas Pekhart. To właśnie czeski wieżowiec był ostatnim z napastników Legii, który na przestrzeni 34 kolejek ligowych zdołał uzbierać co najmniej dwucyfrową liczbę bramek. W sezonie 2020/21 strzelił aż 22 gole, w dużej mierze przyczyniając się do 5-punktowej przewagi Legii na finiszu rozgrywek nad Rakowem Częstochowa.

Od tamtego czasu z utęsknieniem jednak wyczekują kolejnego napastnika, który zdołałby przekroczyć magiczną barierę 10 trafień. W rozgrywkach zakończonych w 2021 roku najskuteczniejszy znów był Pekhart, ale zdobył tylko 9 bramek. Rok później najefektowniejszym dorobkiem spośród snajperów mógł się pochwalić Maciej Rosołek (5 goli), zaś w ostatnim sezonie równolegle Marc Gual i wspomniany Pekhart (8). Oczywiście można by zawsze uznać, że skoro bramkostrzelnej „dziewiątki” przy Łazienkowskiej nie ma, to pewnie ciężar trafiania do siatki rozkłada się między innych piłkarzy. Ale skoro Legia od ponad trzech lat czeka na mistrzostwo – i pewnie jeszcze poczeka – a w międzyczasie sprawdziła wielu napastników, problem jest oczywisty.

WIĘCEJ KONTUZJI NIŻ GOLI

W trakcie letniego okna transferowego przed sezonem 2021/22 w Warszawie pojawił się Mahir Emreli. Kibice „Wojskowych” sporo sobie po nim obiecywali i nic w tym dziwnego nie było – zwłaszcza jeśli spojrzało się na jego statystyki. Trafiał tu w końcu jako król strzelców azerskiej ligi, mający w dorobku aż 68 trafień i 24 asysty w 187 występach w barwach Karabachu. Uchodził wtedy za piłkarza znakomitego technicznie, finezyjnego, skutecznego, a przy tym obdarzonego całkiem niezłymi warunkami fizycznymi. Jego przygoda w nowym zespole kompletnie się jednak nie udała – jesienią tylko dwa razy trafił do siatki, poza tym dał się poznać jako kapryśny i niesubordynowany gracz. I już po pół roku błyskawicznie się z nim pożegnano.

12 miesięcy później Legia znów ruszyła jednak na łowy – tym razem stosując nieco inny manewr. Przede wszystkim ze szwajcarskiego FC Zuerich wyciągnęła Blaża Kramera, który miał wprawdzie za sobą gorszy okres w tym klubie, ale wcześniej strzelał jednak na boiskach Super League regularnie, a poza tym zbierał świetne recenzje w 4-ligowych rezerwach Wolfsburga (jeszcze jako młody piłkarz). Podobnie jak Emreli – stolicy jednak nie podbił. Bramki zdobywał incydentalnie, częściej leczył się w gabinecie fizjoterapeuty niż cieszył z kibicami i gdy tylko złapał dobrą formę na starcie tego sezonu, klub błyskawicznie to wykorzystał, sprzedając za niespełna milion euro do tureckiego Konyasporu.

Razem z Kramerem do Legii trafił jednak Carlitos, dla którego była to druga przygoda z warszawskim zespołem. Ta pierwsza – w sezonie 2018/19 – była niezwykle udana, bo w końcu okraszona aż 16 trafieniami w 36 meczach ligowych. Za drugim razem, gdy trafiał do Polski z Panathinaikosu, nie był już jednak tak cennym elementem drużyny. Tylko jedna bramka, choć na wagę trzech punktów w starciu ze Stalą Mielec to wszystko, na co było stać Hiszpana.

NAJSKUTECZNIEJSZY TEN NIEOBECNY

Latem 2024 działacze pogrzebali przede wszystkim na rynku krajowym. Stołeczni sięgnęli wówczas po Marca Guala, który miał za sobą niezwykle owocne wypożyczenie do Jagiellonii – okraszone 16 golami, co uczyniło go królem strzelców. Hiszpan zamienił więc ukraińskie SK Dnipro-1 na Legię, w barwach której zgromadził już 72 występy. Bilans może i beznadziejny nie jest (20 trafień), ale jednak Guala należy traktować w kategorii rozczarowania. Brakuje mu regularności, marnuje multum sytuacji strzeleckich, częściej fanów irytuje niż zachwyca. Z pewnością nie można na nim oprzeć zespołu i liczyć na to, że swoją skutecznością poprowadzi zespół do spektakularnego sukcesu.

Stołeczni nie złożyli jednak broni i w trakcie ostatnich miesięcy znów postanowili zapolować na bramkostrzelnego napastnika. Tym samym w Warszawie zameldowali się Migouel Alfarela oraz Jean-Pierre Nsame. Oba te ruchy na papierze wyglądały sensownie. Ten pierwszy wprawdzie kosztował milion euro, ale był jednak po naprawdę udanym roku na boiskach francuskiej Ligue 2 (12 goli i 2 asysty dla Bastii). Nsame z kolei ostatnio odbił się od włoskiego Como, ale za to mógłby się pochwalić aż 140 bramkami w 242 spotkaniach w barwach BSC Young Boys. Żaden z nich nie odnalazł się jednak przy Łazienkowskiej 3 – Francuza stać było jak dotąd wyłącznie na trafienie w meczu z Motorem Lublin, Kameruńczyka zresztą również. Wszystko to zatem grubo poniżej oczekiwań.

Emreli, Kramer, Carlitos, Gual, Alfarela, Nsame… Lista wtop transferowych Legii, gdy pod uwagę bierzemy wyłącznie napastników, jest więc długa. Wciąż ostatnim snajperem, który przekroczył w sezonie ligowym liczbę 10 trafień, pozostaje Tomas Pekhart, który uczynił to jeszcze w zespole Czesława Michniewicza, mając u swojego boku Bartosza Slisza, Josipa Juranovicia czy Mateusza Wieteskę. Nic więc dziwnego, że fani z Warszawy tak długo czekają na kolejne mistrzostwo kraju. I trudno o optymizm, gdy patrzy się na listę najskuteczniejszych zawodników w tym sezonie, gdzie wśród snajperów najatrakcyjniejszym dorobkiem (3 trafienia) mogą pochwalić się Gual i… Kramer. Przy czym Kramer pod koniec sierpnia wyniósł się do Turcji.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Policja ostrzega kibiców Chelsea przed “niebezpiecznymi chuliganami”
Kacper Urbański pojedzie na Euro U21? “Na liście są też inni z pierwszej kadry”
Zieliński może stracić rywala! Napoli jest zdeterminowane, aby dopiąć transfer!
Hannover podjął decyzję ws. Wdowika. To było do przewidzenia
Ogromne zainteresowanie biletami na finał Pucharu Polski. Padły serwery
Gigantyczna kasa w grze. Legia i Jagiellonia powalczą o miliony
Kolejny gigant chce Pululu! Lista zainteresowanych coraz dłuższa
Messi bohaterem Interu Miami. Piękny gol na wagę awansu [WIDEO]
Rodzinny wywiad po meczu z PSG. Matty Cash rozmawiał z… siostrą [WIDEO]
“Żałosny najemnik”. Kibice BVB przejechali się po Lewandowskim