HomePiłka nożnaMotor napędowy czy największy hamulcowy? Obsesja Cristiano Ronaldo

Motor napędowy czy największy hamulcowy? Obsesja Cristiano Ronaldo

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Jest najwybitniejszym piłkarzem w historii swojej reprezentacji, jej kapitanem i centralną postacią ofensywy – a jednak po czterech meczach na Euro wciąż nie sposób odpowiedzieć na pytanie, czy Cristiano Ronaldo bardziej pomaga Portugalii na boisku, czy może jej wręcz przeszkadza.

Cristiano Ronaldo

Cristiano Ronaldo. Fot. Alamy

LEGENDA Z ABONAMENTEM NA GRĘ

Wydaje się, że niemożliwym byłoby znalezienie kibica piłkarskiego, który nie miałby pojęcia o wkładzie Ronaldo w rozwój portugalskiej piłki. Nie trzeba nawet znać konkretnych liczb, które legendarny zawodnik wykręcił w drużynie narodowej, ale skoro już jest okazja się nimi podzielić to warto – bo w końcu są kosmiczne. Otóż Ronaldo zagrał 211 razy w kadrze, strzelając w tym czasie aż 130 goli. Debiutował ponad 20 lat temu w meczu towarzyskim z Kazachstanem i choć trochę się od tamtego czasu zmienił – przybyło mu mięśni, wyrównał uzębienie, zgromadził pokaźną gablotę trofeów – wciąż jest dla reprezentacji postacią ważną. Na tyle ważną, że w każdym z meczów na europejskim czempionacie w Niemczech wychodził od pierwszej minuty, a pierwszy gwizdek w jego przypadku poprzedzała nie tylko rozgrzewka, ale też powitanie z arbitrami i wymiana proporczykiem z przeciwnikiem.

Trudno jednak jednoznacznie ocenić, czy obecność piłkarza Al-Nassr w składzie rzeczywiście stanowi wartość dodaną. Generalnie przecież sens stawiania na tak zaawansowanego wiekowo piłkarza kwestionowana jest od dawna, a z każdym kolejnym spotkaniem coraz mocniej. Już w meczu z Czechami widać było, jak obsesyjnie szukał gola i jak podświadomie szukali go też w polu karnym partnerzy. Nasiliło się to w starciu z Turcją i z Gruzją, a szczyt osiągnęło w rywalizacji ze Słowenią. Długimi fragmentami można było odnieść bowiem wrażenie, że w tym meczu nie chodziło o to, by strzelić o gola więcej od przeciwnika i awansować do ćwierćfinału. Wyglądało to raczej jak tak, jak gdyby nadrzędnym celem tego spotkania było stworzenie 39-latkowi na tyle komfortowych okoliczności, by ten mógł w końcu zdobyć pierwszą bramkę na tym turnieju. Reszta to didaskalia.

OBSESYJNE POSZUKIWANIE GOLA

Nie jest zatem łatwo podjąć się oceny przydatności Ronaldo dla zespołu. Z jednej strony może wręcz irytować, gdy po każdej akcji zakończonej fiaskiem frustruje się, wyje do niebios, wymachuje rękami i puszczają mu nerwy. Z drugiej strony – ambicją i obsesją wygrywania może zarażać kolegów. Zwłaszcza w pierwszej połowie skradł show, gdy spazmatycznie reagował na nieudane strzały, wściekał się po spóźnionych reakcjach na dośrodkowania, a czara goryczy przelała się, gdy podszedł do ustawionej z dala od bramki piłki (a poza tym w bocznym sektorze) i wywalił ją w trybuny. Pół żartem, pół serio, można było odnieść wrażenie, że za moment wróci we własne pole karne i zacznie z prostego podbicia wykopywać „piątki”.

Minuty mijały, Portugalczycy nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze zorganizowanych Słowaków, a w głowie Ronaldo wrzało coraz intensywniej. Choć wciąż nie potrafił znaleźć drogi do bramki, a koledzy w coraz bardziej groteskowy sposób szukali do niego podań, wciąż się nie poddawał. Skakał do pojedynków powietrznych, wyciągał obrońców z szesnastki, biegał nawet do pressingu i ruszał przy każdej okazji za linię defensywy. Raz nawet udało mu się w ten sposób urwać rywalowi i stanąć oko w oko z Janem Oblakiem, ale górą w tym starciu był bramkarz Atletico Madryt.

ŁZY W DOGRYWCE

Oblak zresztą doprowadził do łez Ronaldo kilkanaście minut później, gdy już w dogrywce Portugalia dostała karnego, a piłkę na jedenastym metrze ustawił właśnie 39-latek. Trudno było sobie wyobrazić, by pierwszeństwo w tej sytuacji miał kto inny, a pewnie jeszcze trudniej – by CR7 pomylił się akurat w takim momencie. Ale pomylił się, by już po chwili, schodząc na krótką przerwę po kwadransie dodatkowej rywalizacji, zalać się łzami. To zresztą też spolaryzowało opinię publiczną. Dla jednych bowiem był to niepokojący pokaz słabości lidera, który w takim momencie powinien jednak zacisnąć zęby i udowodnić kolegom, że nawet taka wpadka nie może go złamać. Inni jednak zobaczyli wtedy w Ronaldo człowieka z krwi i kości – okazało się, że nawet taka maszyna ma jednak uczucia, targają nią emocje i czasami zwyczajnie to one biorą górę.

Jeśli jednak łzy były oznaką słabości i zachowaniem niegodnym lidera, choć akurat autorowi tekstu z tą teorią nie po drodze, to zachowanie kwadrans później pokazało, że akurat Ronaldo opaska na ramieniu nie uwiera. Można sobie tylko wyobrazić, jakie ciśnienie odczuwał, gdy jako pierwszy w konkursie jedenastek podchodził do piłki, by chwilę później – precyzyjnym, mocnym uderzeniem w boczną siatkę – pokonać Oblaka i dać drużynie jasny sygnał, że tego wieczora uśmiechnięci spać mają się położyć Portugalczycy.

Ostatecznie Portugalia awansowała do ćwierćfinału, a jej bohaterem został bramkarz Diogo Costa, który najpierw w dogrywce fantastycznie obronił strzał Benjamina Seski, a potem trzy rzuty karne z rzędu. To jednak wiele mówi też o wielkości CR7, który nawet tak znakomity występ golkipera przyćmił swoim… kiepskim przecież recitalem. Oddał osiem strzałów na bramkę rywala, nie strzelił gola, został też pierwszym piłkarzem na tym turnieju z 20 uderzeniami w dorobku lecz wciąż bez trafienia. I piątym od 1980 roku. A i tak więcej mówi się po tym starciu o jego nieudolnych próbach strzelenia gola niż o efektownych paradach kolegi stojącego między słupkami.

DYLEMAT MARTINEZA

Przed Roberto Martinezem zatem spory ból głowy. Oczywiście wielu selekcjonerów taki dylemat do rozwiązania pewnie chciałoby mieć, by móc zastanawiać się przy śniadaniu, czy tego Ronaldo w składzie to wystawić, czy jednak posadzić na ławce. Ale wydaje się, że to rzeczywiście kwestia, której rozwiązanie może być wręcz kluczowe dla losów Portugalii na Euro. Nie da się bowiem ukryć, że sam zawodnik za punkt honoru postawił sobie zdobycie choćby bramki na turnieju, a i widzą to jego koledzy, szukający momentami desperacko swojego kapitana w polu karnym.

To co jednak mogło uchodzić płazem ze Słowenią, nie musi się udać przeciwko Francji. A i rywale w polu karnym będą dla Ronaldo znacznie bardziej wymagający. Pewnym jest, że na przestrzeni tych kilku dni pragnienie strzelenia gola u samego zainteresowanego nie ustąpi. Ale czy ustąpi w końcu z wyjściowej jedenastki?

Kategorie:

PROMOCJE BUKMACHERÓW

REKLAMA | 18+ | Hazard może uzależniać | Graj legalnie

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Polak dostanie swoją szansę w MLS? Jest blisko
Kara finansowa dla niemieckiego selekcjonera
Polak nie pęka przed zagranicznym transferem. Daniel Bielica: Mogę sprostać grze w Eredivisie [WYWIAD]
Polski bramkarz zostaje w Turcji? Rozpoczęto negocjacje
To już potwierdzone. Obrońca Widzewa opuścił zgrupowanie
Filippo Inzaghi podjął nowe wyzwanie! Jedno się nie zmienia
Southgate zmienia koncepcję. Tak chce zaskoczyć Szwajcarów
Ćwierćfinał Copa America bez Leo Messiego? Występ pod znakiem zapytania
Wisła odbyła rozmowy z doświadczonym napastnikiem. Dojdzie do transferu?
Mateusz Borek o karze od UEFA dla chłopca, który zrobił sobie zdjęcie z Ronaldo: To jest żenujące