Siemieniec wraca do sytuacji ze zwolnieniem Grzyba
W październiku wielkie kontrowersje wzbudziła decyzja Adriana Siemieńca o zwolnieniu z Jagiellonii Białystok legendy klubu, Rafała Grzyba. Zaczęły się wówczas spekulacje medialne na temat powodu tego stanu rzeczy. Niektórzy obwiniali o ten stan rzeczy żonę Adriana Siemieńca, która rzekomo miała być skonfliktowana z żoną Rafała Grzyba. – W kilku źródłach usłyszeliśmy, że mogło dojść do konfliktu między żonami trenerów Grzyba i Siemieńca. Pojawiały się też głosy, że Grzyb negocjował umowę z innym klubem, a to nie spodobało się Siemieńcowi – informowało wówczas TVP Sport.

Doniesienia te szybko postanowił zdementować Siemieniec, który jasno podkreślił, że decyzja o zakończeniu współpracy z Grzybem była efektem wyłącznie jego inicjatywy. Teraz szkoleniowiec Jagiellonii wrócił myślami do tej sytuacji, zwracając uwagę na hejt z jakim musiała borykać się w tej sytuacji jego żona.
— Muszę powiedzieć o sytuacji, która od jakiegoś czasu mnie trochę męczy. Nie jako trenera, ale jako męża i ojca. Mówię o sytuacji, która miała miejsce po mojej decyzji w sprawie zwolnienia Rafała Grzyba. Powiem państwu, że my jako trenerzy jesteśmy narażeni na presję, ocenę, bierzemy odpowiedzialność za decyzje, których nikt nie chce podjąć, ale taka nasza robota. Musimy się liczyć z krytyką, hejtem czy tym, że ktoś oceni nas w naszej perspektywie niesprawiedliwie, za surowo itd. Taki sobie wybraliśmy zawód, nikt nam pistoletu do głowy nie przystawiał. No ale nasze rodziny – w ich przypadku jest zupełnie inaczej. To, co spotkało przede wszystkim moją żonę… – mówił Siemieniec cytowany przez Kubę Seweryna na platformie „X”.
Siemieniec jeszcze raz bierze odpowiedzialność
— Kobieta mojego życia, która jest postawiona w sytuacji, w której nie jest za nic odpowiedzialna, winna, dostaje bardzo dużo nieprzychylnych wiadomości, hejtu, na który kompletnie nie zasłużyła. Dlatego chciałbym w tym momencie powiedzieć „dość”. Na przykładzie mojej żony, ale też w imieniu innych ludzi, którzy pracują w sporcie – trenerów czy piłkarzy. Po drugiej stronie też są ludzie, którzy poświęcają dużo, robią wszystko, żeby wygrywac mecze i uważam, że w przypadku moim, mojej żony, ale też całej mojej rodziny ze strony nikogo w Białymstoku nie zasłużyliśmy na to, żeby przeżyć coś takiego, co miało miejsce po tej decyzji – kontynuował trener Jagiellonii.
— Jeszcze raz powtórzę – decyzja była moja, tylko moja i za nią jestem tylko i wyłącznie ja odpowiedzialny. Mogą mnie za nią ludzie krytykować, mogą myśleć o tym i pisać, co chcą, ale na mnie, bo to ja jestem trenerem Jagiellonii i odpowiedzialność jest po mojej stronie. Dlatego kończąc ten temat, nikt z mojej rodziny sobie na to nie zasłużył, moja żona sobie na to nie zasłużyła i bardzo jest mi przykro, bardzo mnie to boli, że takie coś się wydarzyło w kierunku ludzi, którzy są dla mnie bliscy, są dla mnie wszystkim – zakończył Siemieniec.
Czytaj też: Skauci zagranicznych klubów obserwują perełkę Jagiellonii. W tym jeden absolutny gigant










