HomePiłka nożnaEkscytujący zew zmian zamiast poukładanego, ale nudnego życia. Milan zmienia trenera

Ekscytujący zew zmian zamiast poukładanego, ale nudnego życia. Milan zmienia trenera

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Każdy kij ma dwa końce. To powiedzenie dobrze oddaje, co w ostatnim czasie – a zwłaszcza teraz – wydarzyło się wokół Stefano Piolego. Trener Milanu za miesiąc zakończy swą długą pracę na San Siro, co jedni przyjmą z radością, a drudzy… nie będą mogli się nadziwić.

Stefano Pioli

Kines Milano / Alamy

Odnowiciel Milanu

O kadencji parmeńczyka w Milanie powstało już wiele publikacji. Gdy rozpoczynał swą pracę w październiku 2019 roku, kibice chcieli wyrzucić go z klubu jeszcze przed debiutem, a on sam był odbierany jako trener na chwilę. Przeczekać do lata, rozejrzeć się za wizjonerem działającym z rozmachem – na przykład za Ralfem Rangnickiem.

Po drodze jednak wydarzył się lockdown, po którym Rossoneri zmienili twarz i ruszyli z kopyta. Wszystkie złe serie i bolące passy, które latami dręczyły mediolańskich kibiców, były przełamywane jedna po drugiej. Także w tym największym wymiarze – to w końcu Pioli zaprowadził zespół do Ligi Mistrzów po siedmiu latach niebytu i dowodził misji odzyskania mistrzostwa Włoch po jedenastu latach przerwy.

Do połowy 2022 roku wszystko było sielanką. Na każdej przedmeczowej rozgrzewce na San Siro kibice śpiewali “Pioliis on fire”, a trener cieszył mianem nie tylko dobrego szkoleniowca, ale i świetnego człowieka, który potrafi spoić grupę ludzi. I sprawić, że ta podąża do określonego celu dając z siebie jeszcze więcej niż myśli, że potrafi.

Apetyty wzrosły

Każdy sukces niesie jednak obciążenie w postaci tego, że wzrastają wymagania. I te oczywiście także i w przypadku Milanu w naturalny sposób poszybowały do góry. Rossonerim trudno już jednak było powtórzyć sukces sprzed roku, a do kolejnej edycji Ligi Mistrzów zakwalifikowali się tylko dlatego, że Juventus został ukarany odjęciem punktów, co przesunęło mediolańczyków z piątego na czwarte miejsce.

Pioli posadę utrzymał – także dlatego, że zaszedł aż do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie porażki z Interem były oczywiście bolesne, ale nie przekreśliły całego dorobku. Latem mógł przeorganizować zespół po swojemu dostając kilku solidnych piłkarzy, za których klub musiał zapłacić po 20 milionów euro – Christiana Pulisica, Samuela Chukwueze, Tijjaniego Reijndersa czy Rubena Loftusa-Cheeka.

Rossoneri wystartowali dobrze. Jak potem stwierdził sam Pioli, sam był tym zaskoczony. Po trzech kolejkach mieli komplet punktów i… tąpnięcie. Derbowa porażka 1:5 z Interem. Rezultat wstydliwy, upokarzający, z gatunku tych, na który nie da się znaleźć usprawiedliwień. Z tym jednak Milan szybko sobie poradził, bo w lidze dalej punktował bardzo solidnie i wiele wskazywało na to, że będzie w stanie ścigać się z lokalnym rywalem w tabeli przynajmniej przez dłuższy czas.

Kryzys i pasmo kontuzji

Wtedy jednak przyszedł jesienny kryzys.Sam trener poprosił nawet o to, aby “Pioliis on fire” nie leciało dłużej z głośników, bo “trzeba szukać nowych bodźców”.

Porażki z Juventusem i Udinese, remis w Lecce mimo dwubramkowego prowadzenia do przerwy… I plaga kontuzji. To coś, co cechowało Milan nie tylko w tym sezonie, ale i w poprzednich. Jedni używali tego jako argumentu broniącego trenera, bo w końcu miał okrojone pole manewru, inni uważali, że za to też trzeba krytykować szkoleniowca.

Pod koniec listopada włoski Eurosport wyliczył, że łącznie w pierwszych 18 meczach sezonu w szeregach Rossonerich niedyspozycję z powodu kontuzji zgłoszono aż… 87 razy! Im dalej w rozgrywki, tym było jeszcze gorzej. Na ich obecnym etapie, meczów z powodu problemów zdrowotnych nie opuścili tylko YacineAdli, TijjaniReijnders oraz Olivier Giroud. Wszyscy pozostali borykali się z mniejszymi, a często większymi kłopotami.

I gdyby to był odosobniony przypadek… Ale choćby w zeszłym sezonie, kiedy Milan popadł w kryzys na początku roku i potrafił przegrać na przykład 2:5 z Sassuolo, piłkarze zgłaszali urazy jeden za drugim. Wściekłość kibiców skupiła się nie tylko na Piolim, ale przede wszystkim na MatteoOstim. To zaufany współpracownik pierwszego trenera, który w sztabie odpowiada za przygotowanie fizyczne.

Pod koniec grudnia, kiedy Milan zremisował 2:2 z Salernitaną, a poważnego urazu doznał FikayoTomori, pozycja szkoleniowca stała się chybotliwa jak nigdy wcześniej. Pioli zastosował jednak manewr znany z lat poprzednich – gdy było już źle, potrafił poprawić wyniki zespołu niemal od ręki. Aż do poniedziałkowych derbów, w 2024 roku mediolańczycy przegrali w Serie A tylko z Monzą. Dominowały zwycięstwa, było także kilka remisów.

Sztabu nie wolno tykać

Wtedy, w okolicach Bożego Narodzenia, klub zapowiedział “wewnętrzne śledztwo” w sprawie licznych kontuzji. Jednocześnie dziennikarz Sky, Peppe Di Stefano, donosił, że do pojedynczych zwolnień – na przykład rzeczonego Ostiego – nie dojdzie. Pioli miał bardzo niechętnie zapatrywać się na jakąkolwiek ingerencję w swój sztab.

Za trenerem Milanu ujęła się także drużyna. – Powiedziałem Piolemu, że zawsze może na mnie liczyć. Jak strzeliłem gola to cieszyłem się także z jego powodu, bo wiem, że przechodził trudny moment – mówił w połowie stycznia Olivier Giroud, który zdobył dla Rossonerich jedną z bramek w wygranym 3:1 spotkaniu z Romą.

To pokazało, że wbrew niektórym przypuszczeniom Pioli wcale nie stracił szatni. Wręcz przeciwnie – zawodnicy szli z nim ramię w ramię nawet kiedy było już naprawdę blisko rozstania. W lidze Milan jednak cały czas oglądał plecy Interu ze znaczną stratą do lidera, dodatkowo wobec serii pięciu derbowych porażek z rzędu. Na nic zatem były argumenty, że jeszcze na początku kwietnia mediolańczycy mieli po 31 kolejkach ligowych lepszy dorobek niż na analogicznym etapie mistrzowskiego sezonu 2021/2022.

Przegrane kluczowe momenty

To dwumecz z Romą w ćwierćfinale Ligi Europy miał być kolejnym makeorbreak dla Piolego, który przez trzy miesiące zdołał nieco uspokoić sytuację wokół siebie, ale tylko pozornie. A te spotkania wystawiły mu fatalną ocenę. Nawet najbardziej racjonalne i dobrze oceniające pracę szkoleniowca Rossonerich osoby musiały przyznać, że oba spotkania z rzymianami dla Milanu okazały się po prostu katastrofą.

Doświadczonego Piolego taktycznie zjadł trenerski świeżak Daniele De Rossi. Na San Siro załatwił go Stephanem El Shaarawym na prawej flance, który wyłączył Theo Hernandeza i Rafaela Leao. Na Stadio Olimpico po otrzymaniu szybkich dwóch gongów Milanowi nie pomogła nawet czerwona kartka dla Zekiego Celika i niemal godzina gry w przewadze. Porażki 0:1 i 1:2 wprawiły w furię społeczność klubu, a najgorsze miało dopiero nadejść.

Choć każdy w Milanie zaakceptował, że Inter w obecnym sezonie jest bezkonkurencyjny i nikt go nie dogoni, terminarz ułożył się tak, że Nerazzurri mogli przypieczętować tytuł zwyciężając derby w roli gości. Takiego policzka nie było nigdy w ponad stuletniej historii Serie A. A Rossonerim nie udało się przed nim uchronić.

Podobnie jak w przypadku wielu poprzednich spotkań z Interem wyszli na boisko dość przestraszeni, niezbyt pewni, a w efekcie dając się wodzić rywalom za nos. Na nic zdały się rozpaczliwe próby w końcówce – ekipa Simone Inzaghiego wygrała 2:1 zgarniając szósty derbowy triumf z rzędu i okrągłe, dwudzieste mistrzostwo Włoch. Wszystko na oczach kibiców Milanu.

Po takich przeżyciach, jakie drużyna Rossonerich zafundowała swoim fanom na przestrzeni kilkunastu dni, trudno było się obronić. Europejska porażka w dwumeczu, do którego mediolańczycy przystępowali w roli faworyta, a potem oglądanie fety odwiecznego rywala mając do niego siedemnaście punktów straty w tabeli. Za wiele.

Wątpliwe decyzje

Pioli dodatkowo nie pomógł sobie wyborami w kluczowych meczach. W pierwszym spotkaniu z Romą ofensywę zespołu rozruszali YacineAdli i Samuel Chukwueze, ale pojawili się na boisku zbyt późno. W rewanżu znajdujący się w dobrej formie Nigeryjczyk zasiadł na ławce, ponadto miejsce w składzie utrzymali krytykowani Ruben Loftus-Cheek i Ismael Bennacer. Algierczyk wyglądał tak słabo, że został zmieniony już przed przerwą, w jego miejsce zamiast mobilnego Noaha Okafora ujrzeliśmy Lukę Jovicia, który w duecie z Olivierem Giroud nie wygląda na piłkarza mogącego spędzić na boisku więcej niż ostatni kwadrans.

Na deser derby. Na środku ataku pojawił się Rafael Leao, a to przecież właśnie odpuszczenie wystawiania go na tej pozycji sprawiło, że krytykowany kiedyś Portugalczyk rozkwitł we Włoszech. Christian Pulisic przesunięty na lewe skrzydło, a na prawej flance ponownie brak Chukwueze, za to… nominalny środkowy pomocnik, Yunus Musah. Miał zapewne dodać możliwości w odbiorze i siły fizycznej, ale ucierpiała na tym ofensywa, a Inter i tak wypunktował Milan jak juniorów golem z rzutu rożnego.Pioli próbował się bronić w kluczowym momencie sezonu i robił co mógł, aby jeden z jego pomysłów okazał się trafiony, ale w tych trzech fundamentalnych spotkaniach właściwie zła decyzja poganiała złą decyzję. Trener kompletnie się pogubił i wypuścił z rąk szansę na pozostanie w klubie. Bo gdyby Milan zameldował się w półfinale Ligi Europy, a Nerazzurrim postawił się chociaż remisem, to jakże inaczej wyglądałyby nastroje, nawet gdyby posada Piolego wciąż nie była najstabilniejszą na świecie.

Jest w porządku, ale…

Ocena aktualnej sytuacji trenera Rossonerich faktycznie może przedstawiać się trochę paradoksalnie. Zwłaszcza z boku. Bo jeśli wyłączymy emocje – czyli nie weźmiemy pod uwagę rozczarowania kibiców fatalną serią w meczach z Interem, pozwoleniu Nerazzurrim na przypieczętowanie scudetto na San Siro czy odpadnięcia z Romą – obecny sezon w wykonaniu Milanu na pewno nie jest klęską. Jest porządny.

Mediolańczycy są faworytami, by dotrzeć do finiszu na drugim miejscu, w Lidze Mistrzów o awans walczyli do samego końca wygrywając m.in. u siebie z PSG, a ostatecznie przegrali rywalizację właśnie z Francuzami i Borussią Dortmund, czyli półfinalistami aktualnej edycji. Ćwierćfinał Ligi Europy to nie był szczyt marzeń, ale też szczebel, na którym odpaść to już co najwyżej bardzo gorzka pigułka, ale nie kompromitacja.

I to wszystko prawda. Drugą stronę medalu stanowią jednak coroczne „niewytłumaczalne” kryzysy związane z kontuzjami, wątpliwe decyzje personalne, bardzo nieprzekonujący styl czy… po prostu apetyt, który urósł w miarę jedzenia.

Piolemu nikt nie jest w stanie odebrać tego, co zbudował w Milanie przez cztery i pół roku. Osiągnął z zespołem wyniki, o jakich przez lata kibice mogli wyłącznie pomarzyć. Sprawił, że drużyna znów była wielka nie tylko z nazwy, ale i sportowo.

Jeśli jednak dociera się na określony poziom, a potem na nim zostaje – jak Milan w Lidze Mistrzów czy czołówce Serie A – to nie można też cały czas myśleć na zasadzie, że kiedyś to było gorzej. Było, ale po to upłynęły kolejne lata, by się rozwijać, a na dzisiaj tego rozwoju nie widać. Milan w obecnym sezonie przegrał w lidze i pucharach – nie skompromitował się, ale przegrał. I nie po pasjonującym wyścigu do końca, a dużo, dużo wcześniej. A co by było gdyby rok wcześniej nie nadeszła kara dla Juventusu?

Świeże powietrze

Skoro nastroje wokół klubu zrobiły się minorowe, a atmosfera zgęstniała – może faktycznie najlepszą decyzją będzie nadanie wszystkiemu świeżości. Docenienie tego, co było, ale otworzenie się na to, co będzie. I chyba właśnie do takiego wniosku doszli Zlatan Ibrahimović i pozostali dyrektorzy Milanu, którzy mają być zdecydowani, aby na nowy sezon powierzyć zespół komuś innemu. Szanując przy tym Piolego i całokształt jego pracy, zwolnią go na rok przed wygaśnięciem kontraktu.

Następca nie będzie miał łatwo. Nawet jeśli poprowadzi Rossonerich do walki o mistrzostwo do samego końca, to pewnie w najlepszym razie pochwali się w lidze podobnym bilansem co Pioli w tym roku, ale może skorzysta na fakcie, że zabraknie ekipy tak szaleńczo punktującej jak Inter w obecnym sezonie (inna sprawa, że Nerazzurri mają wszystko, aby powtórzyć swój sukces).

Oprócz pomysłów czysto taktycznych i dotyczących wzmocnienia drużyny wniesie jednak coś, czym Pioli już po prostu nie dysponuje. Do klubu i wokół niego wprowadzi powiew ciekawości, ekscytacji, zaintrygowania tym, jak klocki zostaną poukładane.

Może zabrzmi to brutalnie, ale w piłce ciężko o idealną małżeńską relację. Tutaj liczą się emocje i zainteresowanie, a kiedy one spadają to czas oczekiwania – zwłaszcza w największych klubach – ograniczony jest do minimum.

Pioli dla Milanu już zawsze będzie „swój”, zawsze będzie tym odnowicielem, który przywrócił Rossonerim godność, zaprowadził do Ligi Mistrzów i wygrał scudetto. Ale jeśli trybuny mają szaleć, kupować pamiątki i przyjeżdżać na mecze to potrzebują produktu, który będzie ich napędzał. Efekt nowości – choć obarczony ryzykiem – zwłaszcza na początku absolutnie to gwarantuje.

To śmieszny truizm, ale w przyszłym roku Milan może zarówno cieszyć się z faktu, że zdecydował się rozstać z dotychczasowym trenerem, jak i przeklinać moment, w którym wybrał zew zmian zamiast wyważonej stabilizacji.

Pewne jest jednak, że bez względu na finał tej historii wygeneruje ona emocje. A czy nie o nie – w połączeniu z wygrywaniem – w piłce nożnej chodzi?

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Szymon Marciniak wraca do Ligi Mistrzów. Poprowadzi hitowe starcie
Rodri mówi o swojej przyszłości. Zdradził, gdzie może zakończyć karierę
Władze Romy zrównane z ziemią. Były piłkarz nie bierze jeńców
Lewandowski wybrał swoją “drużynę marzeń”. Nikt z Barcy
Anglicy: Lewandowski na 2. miejscu w wyścigu po Złotą Piłkę 2025! Nieoczekiwany faworyt!
Wyjątkowa historia Basse. Jego mama opowiada, jak trafił do Śląska Wrocław
Robert Lewandowski zagra z Celtą? Poznaliśmy najnowsze informacje
Lechia Gdańsk ma problem. Przegrała z Durmusem w sądzie
Kiedy Rodri wróci do gry? Zdobywca Złotej Piłki zabrał głos
Raków zaprasza na mecz specjalnego gościa. Wielki powrót