Michniewicz musi siedzieć cicho
Na temat związku Czesława Michniewicza z reprezentacją Polski z pewnością mógłby powstać wieloodcinkowy serial dokumentalny. Wszystko zaczęło się pod koniec stycznia 2022 roku, gdy były bramkarz zajął miejsce Paulo Sousy. Już na pierwszej konferencji prasowej z jego udziałem, byliśmy świadkami kontrowersji, ponieważ dziennikarze (m.in. Szymon Jadczak) nie odpuszczali tematu słynnych 711 połączeń z Ryszardem “Fryzjerem” Forbrichem – główną postacią afery korupcyjnej w polskiej piłce nożnej.
Cezary Kulesza powierzył Michniewiczowi misję awansu na MŚ 2022 w Katarze. Biało-Czerwoni ostatecznie pojechali na zimowy turniej. W finale baraży wygrali ze Szwecją (2:0), a selekcjoner nie mógł powstrzymać wzruszenia i łez po ostatnim gwizdku sędziego. Na mundialu wyszli z grupy, ale prezentowali ultra defensywny styl, z którego Michniewicz słynął m.in. w kadrze U-21. W 1/8 finału odpadli z późniejszymi finalistami – Francuzami (1:3). Natomiast trener odszedł z PZPN-u 31 grudnia. Rozstaniu towarzyszyły kontrowersje i niesmak z powodu tak zwanej “afery premiowej”. Jak się okazuje, 54-latek wciąż nie może poruszać tego tematu.
– Otrzymał przecież 10-letni zakaz publicznego wypowiadania się na temat pracy w reprezentacji Polski. W przeciwnym razie musiałby zapłacić sowitą karę finansową. Embargo wygaśnie z końcem 2032 roku – ujawnił Dariusz Dobek, z “Przeglądu Sportowego Onet”.