“II liga na stulecie” – tak niezmiennie brzmi klubowe hasło ŁKS-u Łomża. O to jednak może być trudno, jeśli nie płaci się swoim zawodnikom. Ci są rozgoryczeni i rozważają każdy scenariusz, łącznie z odejściem z zespołu. “Naszym sportowym celem jest awans do II ligi (…) Sportowo — ŁKS będzie grał z dumą, ofensywnie i skutecznie. Organizacyjnie — stale się rozwijamy” — mówił w sierpniu w rozmowie z oficjalną stroną klubową prezes Tomasz Bałdyga.
Podpisał on z zawodnikami wysokie kontrakty, ci jednak nie są na szczególnie satysfakcjonującym miejscu w tabeli – czwartym. Muszą martwić się także o inne rzeczy niż piłka nożna. Do II ligi awansuje tylko mistrz rozgrywek, a zdobywca drugiego miejsca powalczy w barażach.
Naprawdę dobre pieniądze
W związku ze stuleciem ŁKS naprawdę chce awansu. Do tej pory klub tylko przez dwa sezony grał w II lidze i było to prawie 20 lat temu. Do zespołu włączono ciekawych zawodników. Nie uprzedzono ich jednak o zbliżających się problemach.
– Jak na III ligę mamy zapewnione naprawdę dobre pieniądze. W poprzednim sezonie prezesi przychodzili, obiecywali, że będzie to czy tamto, czekając na dotację z miasta. My nic z tym nie robiliśmy, akceptowaliśmy to. Ale zalegali z wypłatami coraz dłużej. Wypłacili je z cztero-pięciomiesięcznym opóźnieniem, dopiero w lutym – słyszymy od jednego z graczy ŁKS-u.
Ostatecznie puścili sprawę w niepamięć wierząc, że sezon jubileuszowy będzie okazją do jeszcze poważniejszego grania w piłkę. A sytuacja niestety się powtórzyła.
– Paru kluczowych zawodników chciało zostać, bo wiedzieliśmy, że w tym roku jest duża szansa na awans. Podpisano wysokie kontrakty, to są naprawdę duże pieniądze na III ligę. Najlepsi zarabiają ok. 15 tys. zł. Jest grupa ok. 10 zawodników, którzy zarabiają ponad 10 tys. Podobno miesięczny budżet na same pensje to ok. 300 tys. Na III ligę to ogromna suma – słyszymy od graczy, którzy woleli pozostać anonimowi.

Obiecali, że się zmienią
Nowy sezon, te same problemy. ŁKS zaczął od czterech zwycięstw, wszystko szło znakomicie. Potem jednak powróciły stare sprawy. – Zapłacili nam za pierwszy miesiąc, we wrześniu już nie. Zaraz będą dwa miesiące zaległości. Usłyszeliśmy, że dostaniemy zaległą kasę 10 października, a teraz dostaliśmy informację, że tych pieniędzy nie będzie i że nie wiadomo kiedy będą. Nie chcemy powtórki. Każdy jest tym zmęczony. Drużyna chce walczyć o awans ale nie może być tak, że nie dostajemy wypłat. Klub nagłaśnia, że chce awansu, organizuje specjalne stroje… Naprawdę: możemy grać i w starych, byle pensja była – mówi jeden z graczy.
Klub chętnie wspiera prezydent miasta i gracze widzą jego wysiłki. Podkreślają, że gdyby nie on, w ŁKS-ie mogłoby być różnie. Nie rozumieją, na czym polega problem z wypłatami. Słusznie argumentują, że nie na to się umawiali, że mają rodziny, własne zobowiązania. Postępu w rozmowach na razie jednak nie widać.
– Jeśli do grudnia nie byłoby pieniędzy, to ja na pewno odejdę. Paru kluczowych graczy też. Nikt nie chce grać za darmo. Wtedy awans pewnie byłby przegrany – dodaje zawodnik, którego odejście ŁKS zapewne by odczuł.
Rozczarowani mają prawo czuć się także kibice, bo po niemal dwudziestu latach czekania chętnie zobaczyliby u siebie w mieście lepsze piłkarskie marki. Tymczasem awans znów się oddala. Do liderującej Ząbkovii ŁKS traci już pięć punktów. Wyprzedzają go także rezerwy Legii i Warta Sieradz.
Czytaj także: Pietuszewski skomentował brak powołania do reprezentacji Polski