Krystian Bielik miał być zbawieniem polskiej kadry, ale jego Birmignham City nie dało rady utrzymać się w Championship, więc 26-latkowi grozi gra na trzecim poziomie rozgrywkowym, choć – dla przykładu – w jego wieku Grzegorz Krychowiak świętował triumf w Lidze Europy i transfer do Paris Saint Germain. Ale od początku…
Bielik był kreowany na złote dziecko polskiego futbolu, a przynajmniej na czołowy talent swojego pokolenia. Ale co tu się dziwić, skoro mając 16 lat zadebiutował w Lidze Europy w barwach Legii. W stołecznym klubie rozegrał tylko sześć meczów. Tyle jednak wystarczyło, by w styczniu 2015 roku zgłosił się po niego Arsenal.
W pierwszej drużynie Kanonierów zadebiutował dziesięć miesięcy później w przegranym 0:3 meczu z Sheffield w EFL Cup, a Arsene Wenger, słynący z rozwijania talentów, dał mu zagrać 30 minut.
– Dużo trenuje z pierwszym zespołem, bo chcemy żeby się odpowiednio rozwijał. Posiada wszelkie cechy by stać się wspaniałym zawodnikiem – przekonywał francuski szkoleniowiec. Ale nie tylko on był olśniony Bielikiem. Prestiżowy ”The Guardian” umieścił Polaka na liście 50 największych talentów urodzonych w 1998 roku.
Ostatecznie w Arsenalu nigdy się przebił. Przeszkadzały mu liczne kontuzje, ale i wielka konkurencja. Rozegrał tylko dwa mecze w barwach Kanonierów i żadnego w Premier League. W najwyższej lidze nie zagrał też jako piłkarz Birmingham City, FC Walsall, Charlton i Derby County, gdzie spędzał liczne wypożyczenia.
Szansa od Brzęczka i zaufanie Michniewicza
Latem 2019 Bielik został sprzedany do Derby za osiem milionów euro. Pomocnik o takiej wartości nie mógł ominąć reprezentacji. Szczególnie, że kadra Jerzego Brzęczka miała kłopoty w drugiej linii.
– Nie chcę być nazwiskiem wypełniającym skład. Nie przyjechałem tu po naukę, czuję się gotowy do gry. Samo powołanie nie jest dla mnie spełnienie marzeniem – zapowiadał.
Najpierw Bielik dostał 20 minut w przegranym 0:2 meczu ze Słowenią, by kilka dni później wybiec w pierwszym składzie przeciwko Austrii. Polacy w słabym stylu bezbramkowo zremisowali na Narodowym, a jednym z nielicznych pozytywów był występ Bielika. Nie było widać stresu po 21-letnim pomocniku. Wręcz przeciwnie, to właśnie on wprowadzał spokój w grze reprezentacji.
– Jedna kwestia to jego umiejętności, ale ważna jest też osobowość. A widać po Bieliku, że dzięki niej może na dłużej zadomowić się w reprezentacji i być jej ważną postacią. Bierze na siebie rozegranie piłki, przy tym jest bardzo inteligentny, jest dobry technicznie i ma fajną wizję – komentował na gorąco Łukasz Fabiański
Bielik nie zadomowił się jednak w kadrze, bo zerwał więzadło w kolanie, przez co stracił mistrzostwa Europy w 2021 r.. Zagrał za to na mundialu w Katarze. Czesław Michniewicz widział w nim defensywnego pomocnika, który poukłada grę reprezentacji. Bielik jednak zawiódł w kluczowym momencie. W 1/8 finału z Francją wszedł na boisko za Grzegorza Krychowiaka w 71. minucie, ale już 180 sekund później nie miał sił, a przynajmniej ochoty, by wrócić się do obrony, co bezlitośnie wykorzystał Kylian Mbappe, definitywnie pozbawiając Polaków szans na awans. Słynny powrót Bielika stał się wręcz memem, a on sam obiektem drwin i krytyki.
A przecież mówimy o piłkarzu, który nigdy nie gryzł się w język i sam lubił krytykować. Nawet, gdy był jeszcze młokosem. Cofnijmy się do 2017 r., gdy Polska jako gospodarz nie wyszła z grupy na mistrzostwach Europy do lat 21. Bielik obraził kolegów i trenerów już po pierwszym meczu (0:2 ze Słowacją), w którym nie wystąpił.
– Moim zdaniem gramy tak, jak trenujemy. Te treningi nie były na najwyższym poziomie. Mamy łatwe rozegranie, bez przeciwnika i to tempo nie jest najlepsze. To samo później jest w meczu – wypalił Bielik, oskarżając kolegów o „brak jaj”: – Do następnego meczu musimy podejść bardziej zdecydowanie, z takim jajem, bo w meczu ze Słowacją nam ich zabrakło.
Instagramowa przepychanka z kibicem
Kilka lat później Bielik nie popisał się też na Instagramie, gdy jeden z kibiców złośliwie skomentował jego post, nawiązując do niechlubnego powrotu w meczu z Francją. Bielik wdał się w niepotrzebną pyskówkę, znieważając… matkę internauty. Można się uśmiechnąć pod nosem, a z drugiej strony, trzeba zadać pytanie, czy tak powinien zachowywać się w przestrzeni publicznej reprezentant Polski?
Ale wróćmy na boisko. Bielika w reprezentacji pragnął odbudować Fernando Santos i szybko mógł żałować swej decyzji. W feralnym meczu z Czechami (1:3) Bielik wystąpił w pierwszym składzie i już po przerwie nie wrócił na murawę.
Dziś Bielik nie cieszy się też uznaniem Michała Probierza, który nie wysłał mu jeszcze powołania. Były gracz Arsenal ma imponujące warunki fizyczne i dobry przegląd pola, ale nigdy nie był demonem szybkości, a i zwrotność nie była u niego na najwyższym poziomie. Pewnie nie pomagał mu fakt, że był często rzucany po różnych pozycjach. Raz go traktowano jako defensywnego pomocnika, a raz jako stopera.
Spójrzmy nawet na obecny sezon. Trzy mecze rozegrał jako środkowy pomocnik, 24 jako defensywny pomocnik, a jedenaście razy był stoperem. Jego gra nie pomogła jednak Birmingham City w utrzymaniu się. Bielik po raz drugi w karierze zanotował spadek (wcześniej z Championship spadł z Derby w 2021/2022). Birgmingham w przyszłym sezonie zagra w League One, czyli dopiero na trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii.
Łącznie, biorąc pod uwagę Derby oraz Birmingham, wystąpił w Championship w 129 spotkaniach, strzelił cztery gole, zanotował jedną asystę, zobaczył aż 35 żółtych kartek i dwie czerwone.
Bielik a Krychowiak. Bolesne porównanie
W ostatnich latach polscy kibice często szydzili z Krychowiaka, który – porównując do Bielika – miał imponującą karierę. Gdy Krychowiak miał 26 lat, czyli był w wieku Bielika, to był wyróżniającym się pomocnik Sevilli, która wygrała Ligę Europy. A latem 2016 r. trafił do PSG za blisko 30 milionów euro. 26-letni Bielik spadł do trzeciej ligi, o zbliżającym się Euro może zapomnieć, a Transfermarkt wycenia go na zaledwie 2,5 miliona euro. Po blisko dekadzie w Anglii wciąż nie zadebiutował w Premier League.
Oczywiście, przed Bielikiem jeszcze kilka lat gry, więc sytuacja może się zmienić. Na razie jednak gra o to, by nie skończyć z łatką zmarnowanego talentu.
ANTONI PARTUM