Mateusz Borek o przesycie piłką nożną
O problemie przeładowanego kalendarza piłkarskiego w ciągu ostatnich lat dyskutowało się wielokrotnie. Spotkań z każdym sezonem jedynie przybywa, a kolejne rozgrywki są reformowane pod kątem większej ilości grania. To problem dla podstawowych piłkarzy najlepszych drużyn, którzy mogą być eksploatowani przez niemalże cały rok, z krótkimi przerwami. Po drugiej stronie barykady są kibice, dla których z jednej strony napięty terminarz powinien być plusem, ale nie do końca tak jest.
Obecnie, w trakcie zwykłego tygodnia ligowego piłkę nożną można śledzić właściwie bez przerwy. Większość europejskich lig, w tym PKO BP Ekstraklasa, rozgrywa swoje spotkania od piątku do poniedziałku. Europejskie puchary z kolei toczą się od wtorku do czwartku. W dodatku rynek praw telewizyjnych zmienił się do tego stopnia, że wszystkie najciekawsze mecze są obecnie transmitowane i ogólnodostępne. Na ten aspekt podczas wtorkowej debaty o nowym formancie Ligi Mistrzów uwagę zwrócił Mateusz Borek.
– Kiedyś piłki było mniej. Nie było jej od poniedziałku do niedzieli. To było dla nas bardziej ekskluzywne. My czekaliśmy na te wtorkowe i środowe wieczory. Dzisiaj to jest gigantyczna walka, UEFA musi kombinować jak maksymalizować ciekawość – ocenił współzałożyciel Kanału Sportowego.