Marek Papszun o stylu Rakowa
36 punktów w 18 meczach i tylko 2 punkty mniej niż liderujący Lech Poznań – to dorobek Rakowa Częstochowa w rundzie jesiennej. Powrót Marka Papszuna przywrócił drużynie dobre wyniki. Zdaniem wielu kibiców czy ekspertów Raków gra jednak brzydko dla oka, a dodatkowo sporo spotkań wygrywa “na farcie”. Rzeczywiście “Medaliki” sporo punktów wywalczyły po bramkach w doliczonym czasie gry. Marek Papszun w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” odniósł się do tych kwestii.
– Wytworzyła się jakaś chora, niezdrowa narracja. To nie było fachowe ocenianie naszej gry, bo szczegółowo przeanalizowałem tę rundę i wiem, że zagraliśmy kilka naprawdę bardzo dobrych meczów, jak z Motorem, Widzewem, Zagłębiem czy Radomiakiem. Były też spotkania dobre, jak z Legią, Lechem, Pogonią, Jagiellonią czy Górnikiem. Oczywiście były też bardzo słabe, jak te ze Śląskiem, Koroną czy paradoksalnie wygrane z GKS Katowice. Dużą sztuką było też nie przegrywać, kiedy gra się słabo. Osiągaliśmy wyniki ponad stan w stosunku do naszych możliwości w danym momencie. Ocena naszej gry bez wzięcia pod uwagę wszystkich tych kontekstów jest niesprawiedliwa – ocenił trener.
Papszun wyjaśnił również, dlaczego Raków sporo bramek zdobywa w końcówkach spotkań. – Dodatkowo zarzucano nam przepychanie meczów w końcówkach, a to najczęściej był efekt coraz większej dominacji, bo zespół był bardzo dobrze przygotowany pod każdym względem, pokazaliśmy też olbrzymią siłę i odporność mentalną, zdobywając 12 z 25 bramek po 75. minucie – przyznał.
Przed zawodnikami “Medalików” jeszcze kilka dni przerwy od treningów. Na początku stycznia wrócą do zajęć, a pierwszy wiosenny mecz rozegrają 1 lutego.