Brazylijczyk, który nie gra po brazylijsku
Od momentu przyjścia do Newcastle Bruno jest wiodącą postacią zespołu. Reprezentant „Canarinhos” to prawdziwy filar środka pola. Imponuje dokładnością podań, skutecznością dryblingów oraz… niezwykłą nieustępliwością i bardzo twardą grą. Nie jest to więc model klasycznego pomocnika rodem z faweli, który kręci się z piłką i interesuje go wyłącznie gra do przodu. Guimaraesa cechuje niezwykła uważność w defensywie oraz koncentracja.
Jest to więc bardziej typ zawodnika a’la Fernandinho czy Casemiro niż Ronaldinho czy Coutinho. W zasadzie jest gdzieś pomiędzy nimi, łącząc w sobie cechy zarówno ofensywnego jak i defensywnego pomocnika. Kogoś takiego brakuje w układance Pepa Guardioli w obliczu prześladujących Kevina De Bruyne kontuzji oraz odejścia Ilkaya Gundogana do Barcelony. Mówi się, że kataloński szkoleniowiec ma wręcz na punkcie Brazylijczyka obsesję.
City nie jest jednak jedynym zespołem, który chciałby mieć w swoich szeregach Bruno Guimaraesa. Już zimą pytało o niego PSG, które latem, podrażnione utratą Kyliana Mbappe, z pewnością ruszy po zakupy. Zainteresowani usługami gracza Newcastle muszą się liczyć z wydatkiem rzędu 100 milionów euro, jeśli chcą widzieć go od przyszłego sezonu w swoich szeregach.