Zaccagni jak Del Piero
Wisława Szymborska pisała, że nic dwa razy się nie zdarza. Ale nie tym razem. Włochy podczas Euro 2024 zapewniły sobie przepustkę do Berlina w ostatniej chwili golem Mattii Zaccagniego niemal identycznym jak Alessandro Del Piero w lipcu 2006 w Dortmundzie.
Powiedzieć, że Włosi w poniedziałek awansowali do fazy pucharowej rzutem na taśmę, to jak nic nie powiedzieć. Gdyby nie bramka gracza Lazio w ostatniej akcji meczu, Italia zajęłaby trzecie miejsce w grupie z trzema punktami i bilansem bramek 2:3. Jak pokazały kolejne dni, wystarczyłoby to do wyprzedzenia Węgrów, ale nikogo więcej.
Jeśli Zaccagni nie oddałby złotego strzału, mistrzowie Europy pożegnaliby się z turniejem już po fazie grupowej. Jako jedna z raptem ośmiu drużyn. Byłoby to wyjątkowo bolesne.
Na szczęście dla Włochów, ich lewoskrzydłowemu w najbardziej odpowiednim momencie włączył się Del Piero. Aż trudno uwierzyć, że oba trafienia są tak podobne. Osiemnaście lat temu piłkę rozprowadził napastnik Alberto Gilardino, tym razem – obrońca Riccardo Calafiori.
I choć trafienie legendy Juventusu było w walce o finał mundialu, to jednak „jedynie” pieczętowało włoski triumf nad Niemcami, jako że Italia już prowadziła po golu Fabio Grosso. Bramka Zaccagniego była bezcenna. Gdyby nie ona, na Półwyspie Apenińskim pozostałby płacz i zgrzytanie zębów, a tak jest awans do fazy pucharowej i całkiem obiecująca drabinka.
Powrót do Berlina
Nim jednak Włosi będą mieli prawo pomyśleć o Anglii lub Słowacji, muszą uporać się ze Szwajcarią. A areną tego meczu będzie Olympiastadion w Berlinie, gdzie 9 lipca 2006 roku Italia po raz czwarty w swojej historii została najlepszą drużyną na świecie.
O tym turnieju i tamtej drużynie we Włoszech powstały prawdziwe legendy. To właśnie podczas poprzedniej wizyty Włochów w stolicy Niemiec zagraniem z byka Marco Materazziego potraktował Zinedine Zidane, w absolutnie szokujący sposób kończąc swoją karierę piłkarską.
Wygrane „jedenastki” Włosi świętują do dzisiaj, podobnie jak członkowie złotej drużyny, którzy pod wodzą Marcello Lippiego sięgnęli po złoty medal mistrzostw świata.
Wykorzystując powrót włoskiej drużyny narodowej na murawę berlińskiego stadionu postanowiliśmy sprawdzić, co dziś porabiają członkowie legendarnej drużyny z MŚ 2006.
Przede wszystkim trenerzy
Na pierwszym miejscu nie wypada wymienić nikogo innego jak Gianluigiego Buffona. To on najdłużej pozostawał czynnym zawodnikiem, a karierę zakończył dopiero w zeszłym roku jako bramkarz drugoligowej Parmy. Golkiper stanowi jednocześnie doskonały pomost pomiędzy obecną a złotą drużyną z 2006 roku – jest bowiem częścią zespołu Luciano Spallettiego jako team manager.
Najwięcej włoskich mistrzów świata poszło w ślady swojego mentora Lippiego i spróbowało sił w trenerce. Kilku z nich pracuje w Serie A, ale tylko jednego można znaleźć u steru klubu mającego wysokie aspiracje. To Daniele De Rossi, który na początku tego roku przejął Romę i próbuje poukładać sprawy w ekipie Giallorossich po słabej końcówce kadencji Jose Mourinho. Genoę prowadzi Alberto Gilardino, szansę w Monzy po kilku latach pracy w Serie B otrzymał Alessandro Nesta, a na krótko w Udinese pojawił się Fabio Cannavaro, który rozstał się z klubem po wywalczeniu utrzymania.
To nie koniec trenerskich podbojów mistrzów świata z Niemiec. Szansę poprawy sytuacji Sassuolo po spadku tej ekipy otrzymał Fabio Grosso, który wcześniej wywalczył awans z Frosinone i zanotował kiepską przygodę w Lyonie, a u steru Sampdorii nawet pomimo pozostania w Serie B nadal będzie Andrea Pirlo. Za byłym pomocnikiem doświadczenie na ławce trenerskiej Juventusu, jednak pod jego wodzą w sezonie 2020/2021 turyńczycy stracili mistrzostwo Włoch, którego nie mogą odzyskać do dzisiaj.
Trenuje także Filippo Inzaghi, ale on dał się poznać jako trener za dobry na niższy poziom – wywalczył awans z Benevento, na zaplecze wprowadził Venezię, dobre wyniki odnosił także w Regginie – a za słaby na Serie A. Sezon 2014/2015 zakończył w Milanie na zawstydzającym dziesiątym miejscu, później zwalniano go także z Bolonii czy Salernitany, a Benevento jak wprowadził, tak i zdegradował ponownie do Serie B.
Największą karierę trenerską ze złotej drużyny Lippiego należy przypisać Gennaro Gattuso. Po kilku burzliwych i niezbyt udanych przygodach dostał szansę w Milanie, który prowadził w latach 2017-2019. Potem pracował także w Napoli i Marsylii, jednak w każdej z tych ekip – choć mówimy o dużych markach – ostatecznie nie potrafił sięgnąć po zakładany cel. Tego lata podjął się pracy w Chorwacji, gdzie w Hajduku Split zatrudnił go jego były podopieczny z drużyny Rossonerich, a obecnie dyrektor sportowy – Nikola Kalinić.
Z dala od zainteresowania mediów jako trener pracuje również Mauro Camoranesi. Za reprezentantem Włoch wywodzącym się z Argentyny doświadczenia w Meksyku, na Słowenii, czy – ostatnio – na Malcie, gdzie Florianę doprowadził do wicemistrzostwa wyspiarskiego kraju.
Kończąc już wątek trenerskich podbojów włoskich mistrzów świata, należy wymienić jeszcze kilka nazwisk. Massimo Oddo po nieudanych podbojach Serie A u steru Pescary czy Udinese, ostatnio pracował krótko w trzecioligowej Padovie. Andrea Barzagli był członkiem sztabu szkoleniowego Juventusu czy młodzieżowych reprezentacji Włoch, pracę z nastolatkami oprócz kilku doświadczeń w niższych ligach wybrał także Marco Amelia – jego ostatnim stanowiskiem był trener Frosinone U18. W niedawno zakończonym sezonie Serie A funkcję asystenta Davide Nicoli pełnił Simone Barone.
Dyrektorzy, eksperci, agenci
No dobrze, ale Italia 2006 to nie tylko szkoleniowcy, choć pracę w tym charakterze w ten czy inny sposób wybrało zdecydowanie najwięcej zawodników. Jako eksperci telewizyjni doskonale radzą sobie Alessandro Del Piero, Marco Materazzi i Luca Toni. Ten pierwszy jest także współwłaścicielem i założycielem Los Angeles FC – drużyny, która coraz śmielej poczyna sobie w MLS mając w swoich szeregach Hugo Llorisa, a wkrótce także Oliviera Giroud. W tej ekipie występuje także polski pomocnik Mateusz Bogusz.
Pracę przy piłce, ale jeszcze w innej roli wybrali Angelo Peruzzi, Simone Perotta oraz Cristian Zaccardo. Rezerwowy na turnieju w Niemczech bramkarz przez lata pełnił funkcję dyrektorską w Lazio, zaś obrońca, który na MŚ 2006 zdobył bramkę samobójczą w spotkaniu ze Stanami Zjednoczonymi, walczy o swoje jako agent. Były pomocnik z kolei odpowiada ze sektor młodzieżowy we Włoskim Związku Piłkarzy (AIC).
Po latach 2017-2019 spędzonych w roli menadżera Romy, przy futbolu wciąż kręci się również Francesco Totti. Zarządza swoimi firmami, których powołaniem jest między innymi wspieranie rozwoju młodych zawodników. Gianluca Zambrotta z kolei pojawia się w mediach jako ekspert, a ponadto realizuje się w biznesie prowadząc między innymi restauracje.
Dwa lata więzienia w zawieszeniu
Jedynym mistrzem świata, który całkowicie odciął się od świata futbolu, jest Vincenzo Iaquinta. Kto wie jednak jakby potoczyły się jego losy, gdyby nie poważny konflikt z prawem, w który popadł po procesie rozpoczętym w 2015 roku.
Napastnik otrzymał wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu, który po licznych apelacjach został ostatecznie podtrzymany w grudniu 2020. Miał nielegalnie przekazać broń, na którą posiadał pozwolenie, swojemu ojcu. Wraz z amunicją. Starszemu z mężczyzn zarzucono natomiast współpracę z ‘Ndranghetą, kalabryjską mafią. Skazano go na trzynaście lat więzienia.
Z uwagi na rozpoznawalność Iaquinty piłkarza, o sprawie było bardzo głośno. Nie dziwi zatem szczególnie fakt, że były zawodnik co prawda walczył o udowodnienie swojej niewinności – utrzymywał, że broń u jego ojca została przez przypadek, a ponadto on wcale nie jest przestępcą – ale na piłkarskie salony i przed światła ciekawskich jupiterów nigdy już nie wrócił.
Legendarny Lippi
Kończąc tę historię należy wspomnieć o Lippim, który po wywalczeniu złota wrócił jeszcze do kadry Włoch, ale na mundialu w 2010 roku nie zdołał awansować mając w grupie Paragwaj, Słowację i Nową Zelandię. Dwa lata później wyjechał do Chin, gdzie najpierw trenował i pracował jako dyrektor w Guangzhou Evergrande, a w latach 2016-2019 pełnił funkcję selekcjonera reprezentacji Chin. Po tej przygodzie oficjalnie zakończył swoją karierę.
W lipcu 2006 roku Włochy wygrały w Berlinie najważniejszy mecz w historii swojej reprezentacji w XXI wieku. Osiemnaście lat później wracają tam podjąć Szwajcarię w 1/8 finału mistrzostw Europy i przywołując wspomnienia, które są niczym miód na sercu każdego fana Italii.
Sentymenty jednak na bok. Bo forma w grupie nie napawała optymizmem, a Helweci wiedzą jak bije się faworytów na Euro, o czym trzy lata temu przekonała się Francja…