To trudny czas dla Roberta Lewandowskiego. Feralny okres zaczął się, gdy napastnik Barcelony zrezygnował ze zgrupowania kadry, a ostatecznie na nie przyjechał, ale tylko w roli kibica na meczu z Mołdawią. Kibice nie kupili wyjaśnień piłkarza, że “była to zaplanowana niespodzianka” na pożegnanie Kamila Grosickiego. Następnie Lewandowski pokłócił się z Michałem Probierzem i stracił opaskę kapitańską. Ale choć selekcjoner podał się już do dymisji, więc napastnik może wrócić do kadry, to wciąż ma kilka nieprzyjemnych kwestii do rozwiązania.
Środę i czwartek Lewandowski spędził w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia, gdzie toczy się proces dotyczący szantażu, jakiego na piłkarzu miał dopuścić się jego były agent – Cezary Kucharski. Pierwszego dnia “Lewy” spędził w sądzie ponad pięć godzin i sprawiał wrażenie zmęczonego przesłuchaniem, na którym miał usłyszeć nawet kilkaset pytań. A co się działo w czwartek?
Lewandowski spędził ponad siedem godzin w sądzie
Trudno ustalić konkrety, bo na wniosek pełnomocników Lewandowskiego przesłuchanie toczy się za zamkniętymi drzwiami. A jednak Kacper Sosnowski ze Sport.pl odsłonił nieco kulis.
“Lewandowski spędził w sądzie ponad siedem godzin, w czasie których z dwoma krótkimi przerwami cały czas był przesłuchiwany. Chociaż rozprawę planowano maksymalnie do 16. sąd zapewne zgodził się, by z uwagi na zagraniczne zamieszkanie pokrzywdzonego, zawód, jaki wykonuje i napięty kalendarz, prowadzić rozprawę, aż do wyczerpania pytań od wszystkich stron. To dlatego Lewandowski siedział na sali rozpraw do 17. Z tego co ustaliliśmy, pewna część zeznań składana była na stojąco, więc abstrahując od trudnych tematów, rozprawa była po prostu mocno obciążająca” – czytamy w artykule na Sport.pl.
– W tego typu sprawach trzeba zachować powściągliwość – skomentował krótko. prof. Tomasz Siemiątkowski, pełnomocnik Lewandowskiego, którego cytuje Sport.pl.
W najbliższych dniach sąd będzie przesłuchiwał kolejnych świadków, w tym żonę Lewandowskiego – Annę.