Legia tak straciła Morishitę
Legia Warszawa w letnim okienku transferowym musiała pożegnać się z kilkoma ważnymi graczami. Z zespołu odeszli m.in. Jan Ziółkowski, Maxi Oyedele czy Ryoya Morishita. Japończyk za nieco ponad dwa miliony euro odszedł do angielskiego Blackburn Rovers. Okazuje się, że historia tego transferu jest dość kuriozalna.
Kulisy sprowadzenia Morishity do zespołu z Championship ujawnił trener Blackburn Rovers, Valerien Ismael. Były zawodnik m.in. RC Lens czy Bayernu Monachium w rozmowie dla portalu lancashiretelegraph.co.uk przyznał, że poznał Japończyka, gdy prowadził rozmowy z Legią w sprawie pracy w Warszawie.
Czytaj też: Odmieniona Legia. Oto co nowi zawodnicy mogą dać drużynie!
Przejął go trener, który miał pracować w Legii
Francuz ujawnił, że w zeszłym roku pojawiła się możliwość objęcia drużyny Legionistów. Zajrzał więc w skład i ocenił piłkarzy, żeby przygotować się do ewentualnej nowej roli. Ostatecznie w Legii nie wylądował, ale nazwisko Morishity zapadło mu w pamięć. Gdy pod koniec lutego bieżącego roku zaczął pracę w Blackburn Rovers, temat Japończyka powrócił.
– Miałem wszystkie dane i od razu zobaczyłem, że jeden z zawodników był w stanie wykonać taką pracę, o jaką prosiłem. Kiedy przyszedłem do Blackburn, zaczęliśmy pracować nad personaliami. Wiedzieliśmy, że potrzebujemy skrzydłowego. Legia zakomunikowała, że Morishita może być dostępny, ale po meczach w europejskich pucharach. Chciałem zaryzykować i zaczekać na niego. Znam go i wiedziałem, że będziemy mieli z niego pożytek. Cieszę się, że teraz widzę efekty tej decyzji – mówił Valerien Ismael.
Morishita ma już na koncie pierwszego gola w nowych barwach. Wpisał się na listę strzelców w niedawnym spotkaniu z Watford. Była to zwycięska bramka dla Blackburn Rovers. Jego klub zajmuje 16. miejsce w tabeli Championship.
