HomePiłka nożnaLegenda z sąsiedztwa. “Smar maszyny” kończy karierę

Legenda z sąsiedztwa. “Smar maszyny” kończy karierę

Aktualizacja:

Przez całą karierę biegał niezgrabnie, jeżeli strzelał gole to nierzadko brzydkie, a tak poza tym trudno było zdefiniować jego pozycję. Mimo tych wszystkich ułomności – które już na pierwszy rzut oka sugerowałyby skreślenie Thomasa Muellera – on stał się jedną z największych legend niemieckiej reprezentacji.

Thomas Mueller

Thomas Mueller. Fot. Alamy

POMYLONY Z CHŁOPCEM DO PODAWANIA PIŁEK

Była późna zima 2010 roku, gdy Joachim Loew zdecydował się po raz pierwszy wysłać powołanie do kadry Muellerowi. Pomocnik (a może jednak napastnik albo skrzydłowy?) miał wtedy 20 lat i rozgrywał fenomenalny debiutancki sezon w barwach Bayernu Monachium. Niby w poprzednim roku uzbierał cztery występy, ale złożyło się na to tylko 29 minut spędzonych na placu, więc trudno było go traktować jako pełnoprawnego zawodnika pierwszej drużyny. Chwilę później Louis van Gaal wypowiedział zresztą legendarne słowa „Thomas Mueller spielt immer!”, oznaczające że cokolwiek by się nie działo, akurat ten zawodnik zawsze będzie miał u niego miejsce w składzie. Na mecz towarzyski z Argentyną pojechał więc jako kluczowy element największego niemieckiego klubu, więc – wydawałoby się – postać co najmniej nieanonimowa. Zwłaszcza dla trenera drużyny przeciwko której miał grać, bo przecież przyjęło się uważać, że analiza rywala to jeden z najważniejszych elementów przygotowania do spotkania i polega nawet nie tyle na przewertowaniu twarzy, które wybiegną na boisko, ale nawet rozłożeniu umiejętności ich właścicieli na czynniki pierwsze.

W tamtym towarzyskim meczu z „Albicelestes” Mueller dostał szansę od pierwszej minuty – w drugiej linii grał z Mesutem Oezilem, Michaelem Ballackiem i Bastianem Schweinsteigerem i w tej konstelacji personalnej wspierali duet napastników zbudowany z Miroslava Klose i Lukasa Podolskiego. Argentyna wygrała 1:0 po trafieniu Gonzalo Higuaina, a dla wychowanka Bayernu był to nie tylko reprezentacyjny debiut na boisku, ale i za mikrofonem. To właśnie on został wytypowany, by po ostatnim gwizdku usiąść przed kamerami i odpowiadać na pytania dziennikarzy. Mueller – który swoją drogą niespecjalnie się na przestrzeni tej ponad dekady zmienił – po wejściu na salę minął więc Diego Maradonę i usiadł nie tylko za nim, ale też za rzecznikiem prowadzącym spotkanie. Gdy jednak Maradona został poproszony o zabranie głosu, wypalił, że nietaktem jest sadzanie go obok chłopca do podawania piłek. Dopiero po chwili wytłumaczono mu, że to po prostu piłkarz niemieckiej drużyny narodowej, ale wtedy już 20-latka nie było w sali, a argentyński selekcjoner zaczynał swoją opowieść o meczu.

CHŁOPAK Z SĄSIEDZTWA

Może i oblicze Muellera była anonimowe dla Maradony, może nawet dla wielu innych kibiców, ale sam zawodnik szybko zadbał o to, by stać się rozpoznawalnym. Raptem dwa mecze sparingowe wystarczyły, by zaskarbić sobie zaufanie Loewa i być podstawowym zawodnikiem na mundialu w RPA. Turniej – z którego Niemcy przywieźli brązowe medale – sam Mueller będzie znakomicie wspominał, bo w końcu zgromadził w jego trakcie pięć goli i trzy asysty, a przy okazji to właśnie Argentynę odesłał w ćwierćfinale do domu. I właściwie na długie lata zaklepał sobie miejsce w kadrze. Był w niej podczas Euro 2012, a przede wszystkim w trakcie brazylijskiego mundialu, gdzie znów dał show, zostając wicekrólem strzelców z pięcioma trafieniami w dorobku. Mijały lata, a on konsekwentnie budował swoją legendę, wyjeżdżając na kolejne wielkie imprezy, strzelając gole, asystując i będąc po prostu dobrym duchem tej reprezentacji. Nie było w tym okresie drugiego takiego piłkarza, który zupełnie nie generowałby złych emocji. Niemiecki kibic mógł lubić lub nie lubić Manuela Neuera, mogły złościć go poglądy polityczne Mesuta Oezila czy uwierać kontrowersyjne życie pozaboiskowe Jerome’a Boatenga. Mueller był jednak tak swojski i tak przyjazny otoczeniu, że stał się twarzą tej drużyny na długie lata. Każdy odnosił po prostu wrażenie, że to zwykły chłopak z sąsiedztwa a nie żadna gwiazda.

Na wielki szacunek fanów 34-latek zapracował jednak w pierwszej kolejności osiągnięciami boiskowymi. W niemieckich barwach rozegrał 131 spotkań, co oznacza, że ustępuje pod tym względem wyłącznie Lotharowi Matthaeusowi (150 występów) oraz Miroslavowi Klose (137). Wprawdzie sporą szansę przebicia go, jeśli też nie zdecyduje się zakończyć kariery, ma Manuel Neuer (124), ale kolejnych aktywnych zawodników na próżno szukać w najlepszej dziesiątce. Tę zamykają bowiem Philipp Lahm (113), Juergen Klinsmann (108) oraz Juergen Kohler (105). Poza tym Mueller zdobył w reprezentacji 45 bramek, co plasuje go na piątej pozycji w historii (ex-aequo z Karl-Heinzem Rummennigge). No i przede wszystkim ma w gablocie trofeum za mistrzostwo świata, a do tego również brązowe medale za mundial z 2010 roku oraz dwa europejskie czempionaty – w 2012 i 2016 roku.

ŁZY Z MIŁOŚCI

Mueller był kochany przez kibiców nie tylko za to, że pomagał w zwycięstwach i był sympatyczny, ale też za umiejętność brania na siebie odpowiedzialności. Ostatnie lata niemieckiej kadry były przecież zupełnie nieudane, właściwie to naznaczone kompromitacjami. Piłkarz Bayernu za każdym razem był jednak pierwszym, by wyjść po meczu do dziennikarzy i cierpliwie odpowiadać na ich pytania. A przecież nie musiał tego robić, bo roli w drużynie nie pełnił już pierwszoplanowej. Po nieudanym mundialu w Rosji Loew zdecydował przecież, że czas odświeżyć kadrę i skreślił z niej kilku weteranów – w tym właśnie jego. W listopadzie 2018 roku zagrał jeszcze w meczu Ligi Narodów z Holandią, ale na kolejny występ czekać musiał blisko trzy lata. Rzutem na taśmę wrócił jednak do zespołu na nieudane Euro 2020 i był w nim również półtora roku później, gdy blamażem zakończył się dla mistrzów świata z 2014 roku wyjazd do Kataru. Hansi Flick zresztą również kwestionował sens powoływania go do kadry, a tym bardziej mógł to zrobić Julian Nagelsmann – zwłaszcza że po raz pierwszy od debiutu w reprezentacji Mueller dawał ku temu argumenty na niwie klubowej, gdzie powoli zaczęło rdzewieć wspominane powiedzonko van Gaala. W dwóch ostatnich sezonach ligowych w barwach Bayernu spędził bowiem na boisku tylko połowę możliwego czasu.

Gdy jednak Nagelsmann przejął stanowisko po Flicku, od razu ustalił pewną hierarchię. Zapowiedział, że nie ma sensu dyskusja na temat obsady bramkarza, bo tam pewne miejsce ma Neuer, a przy tym zbędne są również dywagacje na temat Muellera, który może nie był szykowany do regularnej gry, ale został nazwany „łącznikiem zespołu” i „smarem w maszynie”. Znakomicie łączył bowiem on oba piłkarskie pokolenia, sprawiając, że na zgrupowaniach świetnie dogadywali się ze sobą zawodnicy, którzy wiekowo mogliby być swoimi ojcami i synami. W sparingach przed turniejem grywał ogony, na samym Euro z kolei dostał kwadrans w pierwszym meczu ze Szkocją i 40 minut w – jak się okazało – pożegnalnym z Hiszpanią. Na boisko został wpuszczony w końcówce regulaminowego czasu gry, gdy Niemcy tłamsili rywala i szukali bramki wyrównującej. Zdobyli ją, a Mueller na boisku pozostał. I jak pokazała dogrywka, gra w takim tempie na tak wymagającym etapie turnieju to już dla niego za wiele.

Rozgrywanym u siebie europejskim czempionatem 34-latek domknął jednak wspaniałą 14-letnią przygodę. Jak sam mówił po rozczarowującym mundialu w Katarze, gdy wydawało się, że już wtedy rozważał pożegnanie z kadrą, wszystko dla tej drużyny robił z miłością. I trudno mu było nie wierzyć, gdy widziało się jego przeszklone i czerwone oczy po przegranym Euro…

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Najciekawsza liga może zrobić się jeszcze ciekawsza. Ostatni dzwonek
Balda go odrzucił z uśmiechem na ustach. Jagiellonia poszła na całość
Pogoń Szczecin w końcu to zrobi. Trener daje nadzieję
Królewski wyjaśnił przyszłość Wisły Kraków! Chodzi o trenera
Adrian Siemieniec ocenił wynik Jagiellonii. Powiedział bez ogródek
Barcelona rozwiała wątpliwości. Stan zdrowia Lewandowskiego znany
Real Madryt zadecydował w sprawie Rodriego. Wszystko jasne
Hetel pozostawił w debiucie dobre wrażenie. On sam czuje niedosyt
Kibice Zagłębia nie spodziewali się tego. “Niektórzy już spisali mnie na straty”
Legia ma się z czego cieszyć. Wypożyczony gracz zrobił furorę