Lechia Gdańsk pokrzywdzona!? Sędzia użył VAR-u niezgodnie z przepisami?
Była 3. minuta meczu, kiedy Maksym Chłań skierował piłkę do siatki. Na tablicy wyników było 1:0, a piłkarze Stali zdążyli nawet wznowić grę ze środka boiska. Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Sędzia Sebastian Krasny nagle… podbiegł do monitora, a później anulował gola. W tej sytuacji były dwie kontrowersje. Po pierwsze, czy rzeczywiście był faul Bohdana Wjunnyka na Mateuszu Matrasie. A po drugie, dlaczego analiza VAR odbyła się po wznowieniu gry? Nie dziwią pomeczowe słowa Szymona Grabowskiego oraz samych zawodników, którzy czują się oszukani.
Skupmy się najpierw na faulu. Na pierwszy rzut oka jest on dość wątpliwy. Mateusz Matras sam raczej się wywrócił, co było efektem potknięcia. Z drugiej strony ręce Bohdana Wjunnyka były na koszulce zawodnika Stali, co dało podstawy do analizy i ewentualnego odwołania. W tej sytuacji przewinienie nie było jednak w stu procentach oczywiste. Tak czy inaczej, z anulowania gola sędzia mógłby się wybronić. Gdyby anulował gola przed gwizdkiem wznawiającym grę.
Znany jako “Zawód Sędzia” Łukasz Rogowski stwierdził, że jego zdaniem gwizdek sędziego miał oznaczać analizę VAR, a nie wznowienie gry. Piłkarze Stali źle mieli zrozumieć ten sygnał. Podobnego zdania jest ekspert “Kanału Sportowego” Rafał Rostkowski, który w rozmowie z nami zauważył, że gdyby gwizdek ten faktycznie oznaczał wznowienie gry, sędzia po prostu nie ma prawa zastosować już VAR-u. – Wydaje mi się, że sędzie jednak sugerował analizę – ocenił były sędzia międzynarodowy. Jego zdaniem Wjunnyk dał podstawy do anulowania bramki, bo jego ręce były na koszulce rywala. Z drugiej strony sędzia ich zdaniem i tak powinien lepiej zasygnalizować, że analizuje sytuację. Doszło bowiem do całkowitego chaosu informacyjnego.
Podsumowując: Pewnie tylko sam Sebastian Krasny wie, co tak naprawdę odgwizdał. Czy wznowienie meczu, czy analizę VAR. Po fakcie Lechii nikt już jednak punktów nie przywróci. Ta sytuacja z pewnością wzbudziła niemałe kontrowersje. A to nie był koniec “dziwnych” decyzji sędziowskich w Mielcu.
Dominik Piła był faulowany? Kolejna kontrowersja
Lechia pod koniec pierwszej połowy wyszła na prowadzenie. W 58. minucie jednak je straciła, po tym jak wyrównał Piotr Wlazło. W obozie Lechii wszyscy są przekonani, że piłkarz Stali faulował Dominika Piłę. I zastanawiają się – gdzie jest ten VAR?
– Do tego drugi znak zapytania jest jeszcze większy: co się stało w momencie straty bramki naszej pierwszej? Kiedy Wlazło wypycha, pcha Piłę, który wywraca się, efekt jest taki że tracimy drugą bramkę. Gdzie był wtedy VAR i gdzie byli sędziowie? – mówił Szymon Grabowski po meczu. Piłkarze, których spotkaliśmy w strefie mieszanej mieleckiego stadionu, również byli rozgoryczeni. Również sam Dominik Piła. – Nie rozumiem tego. Nie umiem się z tym pogodzić. Sędzia widział dokładnie całą sytuację, patrzał mi w oczy jak leżałem na murawie, a to puścił. Zawodnik strzelił gola… Dziwne – mówił.
Przenalizujmy więc sytuację z 58. minuty. Stal Mielec wykonywała rzut rożny, a w tym samym czasie Piotr Wlazło ewidentnie popchnął Dominika Piłę, co widać na powtórkach. Obrońca Lechii podniósł się, ale nie zdążył już do zawodnika, który skierował piłkę do siatki. W tej sytuacji mamy do czynienia z kontrowersją. Arbiter powinien odgwizdać faul Piotra Wlazło. – Ten gol nie powinien zostać uznany – mówił w programie Liga+ Michał Żyro. I podobnego zdania są inni eksperci. Dzwoniliśmy m.in. do dwóch byłych polskich sędziów i ich zdaniem w tej sytuacji Krasny powinien gwizdnąć faul. Albo przynajmniej VAR powinien wezwać arbitra do monitora. Tak się nie stało.
Podsumowując: Lechia w tej sytuacji została pokrzywdzona. Nic jej punktów już jednak nie cofnie. Pytanie, czy federacja wyciągnie konsekwencje wobec Sebastiana Krasnego. Ale też zasiadającego na VAR Pawła Pskita.