Lech Poznań przegrał z Lechią Gdańsk
Lech Poznań otrzymał od losu idealną okazję do odskoczenia w tabeli reszcie stawki. W tej kolejce Ekstraklasy zarówno bowiem Jagiellonia, jak i Raków i Legia przegrały swoje spotkania. Przy potencjalnym zwycięstwie nad przedostatnią w tabeli Lechią Gdańsk, “Kolejorz” zyskałby aż sześć punktów przewagi nad drugą Jagiellonią. Tymczasem i sami poznaniacy postanowili dołączyć do zabawy pod tytułem “mistrzostwo parzy”.
To, że Lecha czeka skomplikowane zadanie wiedzieliśmy już od 14. minuty. Czerwoną kartkę za zgarnięte dwie żółte kartki zobaczył wówczas Alex Douglas. Od tego momentu ekipa Nielsa Frederiksena grała w osłabieniu. Skutek tego doskonale było widać na murawie, gdzie gospodarze przejęli inicjatywę i zdecydowanie częściej zagrażali bramce rywala. Choć posiadanie piłki było wyrównane, to Lechia bez wątpienia przeważała w kreowaniu sobie okazji bramkowych.
Pierwszą i zarazem jedyną bramkę w meczu zobaczyliśmy w 44. minucie. Tomas Bobcek wykorzystał wówczas spory błąd Antonio Milicia. Lepiej zachować się mógł także Bartosz Mrozek, któremu futbolówka przeszła między nogami. Sporą kontrowersję wzbudził jednak temat spalonego. Zdaniem wielu bramka ta nie powinna być uznana ze względu na ofsajd jednego z zawodników gospodarzy.
Ostatecznie jednak arbitrzy uznali, że trafienie jest prawidłowe. W drugiej połowie spotkania Lech przeważał pod względem posiadania futbolówki, choć okazji bramkowych było jak na lekarstwo. Lechia dowiozła bardzo ważne z ich perspektywy zwycięstwo, które pomoże im w walce o utrzymanie. Ekipie Johna Carvera brakuje aktualnie zaledwie punktu do wyjścia ze strefy spadkowej. Lech Poznań z kolei ciągle jest liderem stawki z trzema “oczkami” przewagi nad drugą Jagiellonią.
