Lech Poznań miał inny priorytet
Poniedziałkowym wieczorem Kolejorz oficjalnie ogłosił transfer Yannicka Agnero. Iworyjski napastnik podpisał pięcioletni kontrakt i według doniesień medialnych kosztował 2,3 miliona euro plus bonusy. Sebastian Staszewski podczas Deadline Day przedstawił kulisy tej transakcji.
Według informacji dziennikarza, Agnero początkowo nie był priorytetem poznaniaków – był nim Andri Gudjohnsen. 23-letni Islandczyk występujący w Genku był droższy, przez co Lech Poznań nie mógł sobie na jego pozwolić w aktualnej sytuacji. Ostatecznie Gudjohnsen dołączył do Blackburn, a Kolejorz kontynuował rozmowy w sprawie Agnero.
22-latek pierwotnie był wyceniany przez szwedzkie Halmstads BK na trzy-cztery miliony euro. Szwedzi sądzili nawet, że uda im się pobić swój rekord transferowy sprzedażą tego zawodnika. Ostatecznie się przeliczyli, bo mimo zainteresowania z kilku kierunków, to nie spłynęły do nich oferty na oczekiwaną kwotę. W związku z tym w pewnym momencie… sami skontaktowali się z Lechem Poznań z informacją, że są chętni na sfinalizowanie operacji po niższej cenie.
— Z Poznania można usłyszeć jasny przekaz: kupujemy potencjał, zawodnika, na którym przy dobrym sezonie lub dwóch będzie można dobrze zarobić – podsumował Sebastian Staszewski.
Yannick Agnero opuszcza szwedzką ekstraklasę po rozegraniu tam trzydziestu meczów, w których strzelił dziewięć goli i zanotował trzy asysty. — Atuty Yannicka to szybkość, dobre poruszanie w polu karnym, umie też wyjść na piłkę zagraną za linię obrony. Prezentuje intensywny styl gry, czyli taki, jaki preferuje nasz trener Niels Frederiksen – wyznał po ogłoszeniu transferu Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy Kolejorza.