Lech Poznań podniósł się po kolejnym błędzie
Lech Poznań został zdeklasowany w pierwszym meczu z belgijskim Genkiem w fazie play-off Ligi Europy. Mistrzowie Polski przegrali 1:5 – i to na Bułgarskiej. Podopieczni Nielsa Frederiksena musieli więc liczyć na cud – zwłaszcza, że nie mogli liczyć na wielu kluczowych zawodników. W 31. minucie ze złudzeń odarł ich Junya Ito. Japończyk wykorzystał to, że obrońcy Lecha nie zamierzali mu przeszkadzać przy oddaniu strzału.
Wydawało się, że lechici znów zostaną rozbici. Tuż przed przerwą doszło jednak do zwrotu akcji. 19-letni Kornel Lisman doprowadził do wyrównania po podaniu Bryana Fiabemy, który zastępował Mikaela Ishaka w wyjściowym składzie. Młody skrzydłowy popisał się efektownym rajdem i wykończył szybką kontrę.
Goście nie zamierzali się zatrzymywać. W 56. minucie bramkarz Genk znów musiał wyciągać piłkę z siatki. Leo Bengtsson zdobył piękną bramkę po bezpośrednim rzucie wolnym. Po golu Szweda zawodnicy Thorstena Finka próbowali wrócić do gry. Choć tworzyli zagrożenie pod bramką Bartosza Mrozka, Lech bronił się dużo lepiej niż w pierwszym meczu.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Lecha. Dzięki tej wygranej Polska zarobiła 0,250 pkt do rankingu UEFA. Podopieczni Nielsa Frederiksena nie zagrają w fazie ligowej Ligi Europy, ale i tak mogą patrzeć z optymizmem na rywalizację w Lidze Konferencji. Mimo wielu przeciwności losu pokonali rywala z wyższej półki.